Barca nie pękła. 5 wniosków po meczu PSG – Barcelona

Elektryzujące starcie Paris Saint-Germain z FC Barceloną dostarczyło nam nie tylko masę wrażeń, ale również multum tematów wartych omówienia. Poniżej prezentujemy kilka opinii na wybrane kwestie związane z tym spotkaniem.

Luis Enrique przekombinował

Masz dostępnych dwóch nominalnych napastników – Randala Kolo Muaniego i Goncalo Ramosa. Stawiasz na „swojego” człowieka z czasów prowadzenia reprezentacji Hiszpanii w postaci Marco Asensio. W drugiej linii zamiast przebojowego Zaire-Emeryego czy pracowitego Manuela Ugarte wybierasz równie bezbarwnego co Asensio Fabiana Ruiza. Na mecz nie był dostępny Achraf Hakimi. Enrique umieścił więc na prawej obronie kapitana i lidera Marquinhosa, a na środku w parze z Lucasem Hernandezem dał szansę 20-letniemu, niedoświadczonemu Lucasowi Beraldo. Jakie były tych decyzji efekty, każdy oglądający mecz widział.

REKLAMA

Dopiero zmiany w drugiej połowie nieco poprawiły sytuację PSG, ale to nie rozwiązało problemów w tragicznie wyglądającej defensywie. Mbappe był praktycznie nie widoczny przez pełne 90 minut. A na ławce wciąż dostępni byli tacy doświadczeni gracze jak Danilo czy Milan Skriniar. W obliczu takiego bogactwa w kadrze i końcowego rezultatu pierwszego starcia werdykt może być tylko jeden – Luis Enrique się pogubił i jego plan na mecz ewidentnie nie wypalił.

Defensywa PSG to parodia

Lata mijają, a defensywa PSG wciąż nie przestaje upokarzać się w starciach Ligi Mistrzów. Ostatnio słabość linii obronnej Paryżan unaoczniali Bayern, City, czy Real Madryt. Ostatniego wieczoru zrobiła to FC Barcelona. Gianluigi Donnaruma robiący z siebie kompletnego pajaca między słupkami. Niepewny duet na środku w postaci dwóch Lucasów – Hernandeza i Beraldo, którzy nie dźwigali ciężaru gry. Przesunięty na prawą stronę Marquinhos, niebędący w stanie odpowiednio zarządzać kolegami z zespołu, zupełnie niepotrzebnie przydzielony do takiej roli. Brak nominalnego defensywnego pomocnika, który byłby w stanie odpowiednio wspomagać formację obronną. Kimś takim często w PSG bywał Danilo, który cały mecz przesiedział na ławce. Jedynie Nuno Mendes trzymał fason na prawej stronie, zaliczając m.in. kluczowe wybicie z linii bramkowej po strzale Roberta Lewandowskiego. Jednak poza Portugalczykiem… dramat.

Raphinha przekonał do siebie najbardziej zagorzałych krytyków

Raphinha ma za sobą bardzo udane tygodnie w barwach FC Barcelony. W marcu zaliczył asystę w meczu rewanżowym z Napoli, asystę w meczu z Atletico Madryt oraz gola na wagę zwycięstwa z Las Palmas. Oprócz suchych liczb brylował także pod kątem pracy w odbiorze na boisku i napędzaniu akcji ofensywnych. Wielu fanów Dumy Katalonii wciąż zarzucało Brazylijczykowi sporą nieskuteczność w wielu starciach i przeplatanie zagrań dobrych (a nawet znakomitych) z bardzo nieudanymi. Mając w głowie obraz innego brazylijskiego skrzydłowego – Neymara, naturalnie chciało się zobaczyć nieco więcej magii również od byłego gracza Leeds United. Po dzisiejszym występie przeciwko PSG można chyba w końcu powiedzieć, że Raphinha sprostał wysokim oczekiwaniom kibiców. 27-latek był pod grą niemalże non-stop, będąc najjaśniejszą postacią ofensywy Barcy. Dwie bramki skrzydłowego były najlepszym podsumowaniem świetnego występu.

Lewandowski rozczarował? Niekoniecznie

Z racji na fakt bycia napastnikiem, Robert Lewandowski naturalnie rozliczany jest przede wszystkim z goli. Szczególnie w meczach najwyższej wagi, jak ten z PSG. No i cóż, mimo że w pierwszym spotkaniu ćwierćfinałowego dwumeczu Ligi Mistrzów padło aż 5 goli, kapitan reprezentacji Polski niestety nie dostąpił zaszczytu wpisania się na listę strzelców. Sam „Lewy” pewnie odczuwa z tego powodu spory niedosyt. Natomiast nie można powiedzieć, że napastnik Barcelony zagrał w tym spotkaniu słabo – absolutnie! 35-latek zaliczył w tym spotkaniu m.in:

  • 50 kontaktów z piłką (4. najwyższa wartość w zespole)
  • 29/32 celne podania (91% celności)
  • 6/8 wygranych pojedynków na ziemi
  • 4/9 wygranych główek
  • 3 próby odbioru

Widać zatem jasno, jak bardzo Polak poświecił się dla zespołu, na czym wspaniale skorzystał chociażby Raphinha. Mimo braku gola czy asysty, warto zatem docenić występ Roberta Lewandowskiego, który krótko mówiąc „robił dobrą robotę” na boisku.

Barca i Xavi pokazali to co najważniejsze

Możesz być samodzielnym liderem Ligue 1 z wysoką przewagą punktową nad kolejnym zespołem w tabeli jak PSG. Jednakże sama piłkarska jakość czy siła momentum nie zawsze wystarczą na rozgrywki Ligi Mistrzów. Tu liczy się w pierwszej kolejności mentalność i siła woli. Pokazał to wielokrotnie Real Madryt, który dokonywał już rzeczy niemożliwych. Ale swoje chwile wielkości w przeszłości miała także i Barcelona, m.in. właśnie w pamiętnym dwumeczu z PSG z 2017 roku. Piłkarze Blaugrany z pewnością chcieli nawiązać do chwalebnego 6:1 aniżeli do niechlubnego 0:3, kiedy hat-tricka zdobył Kylian Mbappe. I to im się udało (oczywiście, wyżej wspomniane mecze miały miejsce na Camp Nou, ale chodzi o generalny kontekst).

Barca potrafiła narzucić własne warunki, objąć prowadzenie, neutralizować mocne punkty rywali. A po stracie dwóch goli na przestrzeni niespełna 200 sekund, gdzie niejednej mocnej drużynie mogłyby ugiąć się nogi, Blaugrana pokazała charakter i naprawiła błędy. Wyraźna była w tym zasługa Xaviego, który zrobił w meczu z PSG to, co w roli trenera Barcy wychodziło mu jak dotąd chyba najlepiej – udane zmiany. Najpierw Pedri dający genialną asystę do Raphinhii minutę po wejściu na murawę. A potem Andreas Christensen zdobywający gola na 2:3 – również po kilkudziesięciu sekundach od pojawienia się na boisku. Kapitalna sprawa, na coś takiego fani FC Barcelony czekali od bardzo, bardzo dawna. Niezależnie od wyniku rewanżu w Katalonii, powinno to być spotkanie które zostanie z kibicami Barcy na długo.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,781FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ