Aura Tarczyński Areny nie pomogła. Ukraina przegrywa z Francją

Ukraina rozpoczyna swoją walkę o mistrzostwa świata w 2026 roku na stadionie, z którym ma wyjątkowo dobre wspomnienia. To właśnie na wrocławskiej Tarczyński Arenie Ukraińcy zatrzymali wicemistrzów Europy, Anglików. Tutaj pokonali również Islandczyków w starciu decydującym o awansie na EURO 2024. Kolejny rywal naszych wschodnich sąsiadów był niemniej wymagający. Na Dolny Śląsk przyjechała bowiem napakowana gwiazdami reprezentacja Francji. Trójkolorowi to aktualni wicemistrzowie świata, ze składem wycenianym znacznie ponad miliard euro. Faworyt wydawał się zatem oczywisty. Niemniej jednak reprezentacja Ukrainy mogła liczyć na ogromne wsparcie swoich rodaków, licznie zamieszkujących nie tylko Wrocław, ale i całą Polskę.

Francuzi się bawią…

Pierwsze minuty tego spotkania były zdecydowanie na korzyść Francuzów. Podopieczni Didiera Deschampsa od razu przejęli piłkę i intensywnie nacierali na bramkę Ukrainy. Intensywnie, ale nieefektywnie. „Gospodarze” przełamali się po kilku minutach, lecz z ich kontry nic nie wyszło. Mecz zaczął się powoli i spokojnie, ale do czasu. W 10. minucie ofensywna gra Francji przyniosła oczekiwane efekty. Bradley Barcola wyczekał odpowiedni moment i zagrał do Michaela Olise, czekającego na piłkę. Piłkarz Bayernu bez większego namysłu uderzył na dalszy słupek. W tej sytuacji Anatolij Trubin nie miał nic do powiedzenia i Francja szybko wyszła na prowadzenie.

REKLAMA

Jednobramkowe prowadzenie, zwłaszcza gdy zostało do końca mnóstwo czasu, nie znaczy w zasadzie nic. Wystarczył w zasadzie jeden, poważniejszy błąd i z przewagi nie ma już nic. Wicemistrzowie świata zdawali sobie z tego sprawę, toteż grali bardzo wysoko i nie pozwalali przeciwnikom na wiele. W 18. minucie mogło być już 2:0, znowu za sprawą Olise. Trubin wykazał się jednak refleksem. Ukraina niewiele była w stanie zdziałać. Francja kontrolowała wszelkie wydarzenia na murawie Tarczyński Areny. Pokaz umiejętności dali w 22. minucie, kiedy to serią podań zabawili się z ukraińską defensywą. Na ich nieszczęście Kylian Mbappé kiepsko wykończył tę akcję. Podopieczni Serhija Rebrowa przez pół godziny nie byli w stanie oddać choćby strzału. Niemniej jednak grali bardzo odważnie i nie bali się ryzykować.

… a Ukraina bezradna

Nie działo się zbyt wiele. Wprawdzie to, jak grała Francja, zasługuje na pochwały. Rzadko kiedy Ukraińcy byli w stanie choćby powąchać piłkę, a co dopiero szarpnąć do przodu. Les Bleus wszystko mieli pod swoim panowaniem i to oni dyktowali warunki meczu. To nie oznacza jednak, że na bramkę Ukrainy padał grad strzałów. Przeciwnie, było ich mało, a w dodatku najczęściej nie miały wręcz prawa wpaść do siatki. Momentami jednak Trójkolorowi trochę przekombinowywali. Ale co im szkodzi, skoro nic nie zdawało się wyrwać im przewagi? Do przerwy utrzymali jednobramkową zaliczkę. Wynik nie odzwierciedlał jednak przebiegu tego spotkania. Różnica klas obu zespołów była ogromna. Ukraińcy tylko raz na jakiś czas podchodzili pod bramkę przeciwnika. Francja miała znacznie więcej z gry i 1:0 do przerwy to dość łaskawy rezultat dla Ukrainy.

Po rozpoczęciu drugiej połowy Ukraina jakby wciąż nie do końca miała pomysł na to, jak odwrócić wynik na swoją korzyść. Oczywiście nie pomagali im w tym Francuzi. Nadal to nie było porywające widowisko. Po godzinie gry odnotowano ledwie 3 celne strzały – wszystkie autorstwa Trójkolorowych. Zagotowało się w 58. minucie i Francja miała okazję na podwojenie swojej przewagi. Ousmane Dembélé znalazł się z piłką niebezpiecznie blisko bramki, lecz czujny Trubin odbił ją na rzut rożny. Doceńmy jednak świetne podanie Auréliena Tchouameni, który otworzył gwiazdorowi PSG drogę do bramki.

Poderwali się do ataku, ale to nie wystarczyło

Do 65. minuty podopieczni trenera Rebrowa kazali czekać kibicom na dobrą okazję. Ołeksandr Zinczenko wrzucił piłkę w pole karne, gdzie czekał na nią Artem Dowbyk. Napastnik Romy oddał niezły strzał i tu byłby remis, gdyby nie kapitalna interwencja Ibrahima Konaté na linii bramkowej. A to jeszcze nie był koniec. Ukraińcom przyznano stały fragment gry, z którym Mike Maignan sobie poradził. Do dobitki ruszył Iwan Kałużnyj i tutaj Francuzom dopisała fura szczęścia – pomocnik Metalista trafił w słupek. Od tego momentu wicemistrzowie świata nie grali już tak dobrze. Trochę jakby opadli z sił. Ukraińcy z kolei nabrali animuszu i byli coraz groźniejsi. Nie mieli jednak już nic do stracenia i musieli postawić wszystko na jedną kartę. Ale to nie pomogło. W 81. minucie akcję indywidualnie pociągnął Mbappé. Wymanewrował obrońcę, pokonał bramkarza i chyba zamknął już ten mecz.

Ukraińska kontrofensywa przyniosła fanom zgromadzonym na wrocławskim stadionie mnóstwo nadziei. Po godzinie gry Francuzom zatrząsł się grunt pod nogami i brakowało naprawdę niewiele, by zmienić obraz tego spotkania. Tu sprawdziło się stare, piłkarskie porzekadło – „niewykorzystane okazje lubią się mścić”. W przekroju całego meczu Francja spisywała się lepiej i zasłużyła sobie na zwycięstwo. Niemniej jednak druga połowa już nie była tak dobra w ich wykonaniu, za co Ukraina mogła, a nawet powinna była ich skarcić. Do tej pory Ukraińcy ani razu nie przegrali na Tarczyński Arenie – dziś jednak to uległo zmianie.

Ukraina – Francja 0:2 (Olise 10′, Mbappé 82′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    112,164FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ