Aston Villa musi znaleźć rozwiązanie na problemy w ofensywie

Od momentu przyjścia Unaia Emery’ego Aston Villa dołączyła do szerokiej czołówki Premier League. Każdy z trzech ostatnich sezonów kończyli na miejscu gwarantującym udział w europejskich pucharach. The Villans stali się regularnym uczestnikiem meczów na Starym Kontynencie, aczkolwiek początek trwającej kampanii sugeruje, że za niedługo może się to zmienić. Ekipa Emery’ego rozpoczęła sezon ligowy od czterech kolejnych porażek. I mimo, że udało im się podnieść w kolejnych meczach, to ostatnia przegrana z Liverpoolem (0:2) była kolejnym sygnałem dla trenera, że trzeba coś zmienić. Głównym problemem Aston Villi od początku sezonu jest mała ilość kreowanych sytuacji, a co za tym idzie również strzelanych goli.

Aston Villa zawodzi w ofensywie

Po 10 kolejkach The Villans mają zaledwie dziewięć zdobytych bramek. Pod tym względem gorsze są tylko Nottingham oraz Wolves, a tyle samo strzeliło też Leeds. Jeszcze gorzej ekipa Emery’ego wygląda, jeśli weźmiemy pod uwagę wskaźnik xG (goli oczekiwanych). Niższy współczynnik w całej lidze od Aston Villi (8,53) – według danych ze strony Understat – ma jedynie Burnley. The Villans są również w dolnych rejonach tabeli we wszystkich innych statystykach ofensywnych. Zespół z Villa Park jest na 15. miejscu w liczbie oddanych strzałów, 16. pod względem strzałów celnych, 17. w statystyce „dużych szans” oraz 19. jeżeli chodzi o strzały z pola karnego.

REKLAMA

Problemem The Villans na początku obecnego sezonu nie jest więc brak skuteczności, a nieumiejętność dochodzenia do sytuacji. Ze wszystkich 10 spotkań w Premier League, Aston Villa jedynie w dwóch miała wyższy wskaźnik xG niż 1 – w zwycięskich spotkaniach przeciwko Fulham (3:1) i Burnley (2:1). W pozostałych starciach – nawet jeżeli wygrywali – nie zachwycali pod bramką przeciwnika. Zwycięstwa z Tottenhamem (2:1) czy Manchesterem City (1:0) oczywiście należy docenić, jednak Aston Villa zawdzięcza je głównie dobrej postawie w defensywie oraz ponadprzeciętnym uderzeniom z dystansu. W obu tych meczach wszystkie trzy trafienia zostały zdobyte właśnie po strzałach zza pola karnego. Łączna wartość tych uderzeń była równa 0,1 xG. Ze wszystkich szans, które The Villans wykreowali w tych dwóch meczach tylko dwie miały wyższą wartość niż 0,1 xG. Trudno oczekiwać, aby co mecz udawało im się wygrywać w taki sposób.

Ostatnie wyniki nie mówią całej prawdy

Mimo, że The Villans podnieśli się po nieudanym początku sezonu i przed sobotnim starciem z Liverpoolem mieli serię czterech zwycięstw w lidze, pokonując w tym czasie m.in. Tottenham oraz Manchester City, Unai Emery musiał mieć świadomość, że w ich grze wciąż jest wiele do poprawy. Z 10 meczów, jakie rozegrała Aston Villa w Premier League, tylko w dwóch miała wyższy wskaźnik xG od rywala. Oczywiście, liczba i jakość kreowanych sytuacji często zależą od aktualnego wyniku. Przy korzystnym rezultacie zespoły częściej cofają się do defensywy i bronią prowadzenia. Niemniej jednak, ekipa Emery’ego zarówno prowadziła, jak i goniła wynik przez podobną ilość czasu.

Według modelu xG Aston Villa „zasłużyła” aż na 5-6 punktów mniej niż ma w rzeczywistości. Nikt w Premier League nie ma aż tak dużej różnicy na swoją korzyść. W tabeli sporządzonej na bazie punktów oczekiwanych The Villans są czwarta najgorszą drużyną. Wyprzedzają tylko Wolves, West Ham oraz Burnley. Oczywiście można mieć różne podejście do tych statystyk, jednak coraz więcej klubów na ich bazie podejmuje decyzje. Zarówno trener, jak i kibice Aston Villi nie powinni tego lekceważyć, gdyż na przestrzeni całego sezonu zazwyczaj następuje równanie do średniej.

Ostatnie zwycięstwa zarówno z Manchesterem City, jak i Tottenhamem były nieco szczęśliwe i trochę zakrzywiły obraz zespołu Unaia Emery’ego. To, jak obecnie prezentuje się Aston Villa lepiej oddaje spotkanie z Liverpoolem (0:2). Mimo, że The Villans na początku meczu stworzyli sobie kilka sytuacji, to całościowo znów był to bezbarwny występ w ofensywie. Podopieczni Emery’ego oddali 10 strzałów, jednak wartość żadnego z nich nie przekroczyła 0,1 xG. Biorąc pod uwagę, że od końcówki pierwszej połowy, Aston Villa musiała odrabiać straty, nie jest to dobry sygnał dla trenera.

Ryzykowny sposób gry

Mimo nienajlepszych wyników, szkoleniowiec The Villans, zdaje się nie zbaczać z obranej drogi i ciągle ufa swojemu systemowi gry. Arne Slot po porażce z Brentfordem (2:3) wskazywał na słabości swojego zespołu przeciwko rywalom grającym bezpośrednio dalekimi podaniami. Taką taktykę zastosował nie tylko Keith Andrews, ale też Ruben Amorim czy Oliver Glasner. Unai Emery nie zamierzał jednak odchodzić od swojego sposobu grania. Aston Villa starała sie wciągnąć Liverpool na własną połowę i wyjść spod pressingu krótkimi podaniami. Żaden z dotychczasowych rywali Liverpoolu nie miał aż tak niskiego odsetku dalekich podań (12,3%) jak w sobotnim starciu The Villans.

Mimo, że na początku spotkania wychodziło im to całkiem nieźle, to ostatecznie The Reds obie bramki strzelili po odbiorach na połowie rywala. Z jednej strony można nazwać takie podejście Emery’ego naiwnym. Zwłaszcza, że nieobecny z powodu kontuzji był najlepiej wyszkolony technicznie środkowy pomocnik The Villans Youri Tielemans. Z drugiej strony, tydzień wcześniej przeciwko Manchesterowi City Aston Villa grała tak samo. Również starała się wciągnąć rywali do pressingu i szybko przedostać się na połowę rywala krótkimi podaniami. Wówczas wychodziło im to znacznie lepiej. Kilkukrotnie byli w stanie wyjść spod pressingu City i wykorzystać wolne przestrzenie pomiędzy formacjami lub za linią obrony przeciwnika. Ryzyko, które podejmowali The Villans przynosiło im w tym spotkaniu więcej korzyści niż strat.

Aston Villa nie uległa tegosezonowym trendom

W poprzednich trzech sezonach krótkie rozgrywanie od bramki było coraz częstszym widokiem. Brighton Roberto De Zerbiego dało innym przykład, jak wciągać rywala do pressingu, aby stworzyć sobie więcej przestrzeni na połowie rywala. Coraz więcej trenerów korzystało z tego, jednak w obecnym sezonie nastąpił odwrót. W trwających rozgrywkach większość zespołów minimalizuje ryzyko. Nie rozgrywa piłki krótko blisko własnej bramki, a od razu dalekim podaniem przenosi grę na połowę rywala. Obecny futbol w Premier League stał się bardziej bezpośredni, jednak nie wszyscy podążyli za tegosezonowymi trendami.

Aston Villa jest jednym z zespołów, które wciąż preferują budowanie akcji krótkimi podaniami. The Villans mają siódmy najniższy odsetek dalekich podań (13,9%) oraz piąte najwyższe posiadanie piłki w całej lidze. Unai Emery chce, aby jego zespół kontrolował mecz z futbolówką przy nodze. Problem w tym, że jak na razie nie przekłada się to na liczbę kreowanych sytuacji. Aston Villa często jest w posiadaniu piłki, jednak nie potrafi sobie stworzyć klarownych sytuacji strzeleckich. I to jest kłopot, który trener The Villans musi rozwiązać w pierwszej kolejności.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    140,973FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ