Nie będziemy się czarować – to był najgorszy mecz Kanonierów w tym sezonie. Już pierwsza połowa nie była przekonująca, ale obrazki z drugiej części gry, kiedy Arsenal został zdominowany, cofnął się na własną połowę, a Leeds stwarzało sobie kolejne sytuacje – takie rzeczy to naprawdę rzadkość. Leeds zasłużyło tutaj na co najmniej punkt, ale ostatecznie komplet „oczek” pojechał do Londynu.
Niespodzianka na początku spotkania
W ostatnim czasie Arsenal znakomicie rozpoczynał mecze w Premier League. W trzech ostatnich starciach po 20 minutach gry byli już na prowadzeniu. Dzisiaj na samym starcie też było ciekawie, ale przez zupełnie nieoczekiwaną rzecz. Na Elland Road sędziowie stracili łączność i mecz musiał zostać przerwany na dobre pół godziny. Kiedy piłkarze wrócili do gry to Leeds postawiło przyjezdnym bardzo ciężkie warunki. Zespół Jessego Marscha zagrał zgodnie ze swoimi pryncypiami – nie bali się zakładać wysokiego pressingu na jednym z najlepiej operujących piłką zespole w lidze i wychodziło im to nieźle. Przez długi czas mecz był wyrównany, a piłkarze Mikela Artety nie potrafili narzucić rywalom własnych warunków.
Leeds było agresywne w odbiorze, szybko doskakiwało, a przy tym byli bardzo dobrze zorganizowani w defensywie. Arsenal, który kreowanie szans często opiera na tworzeniu przewagi w bocznych sektorach boiska dziś miał problemy przedrzeć się skrzydłami, ponieważ tam aż roiło się od białych koszulek. Otwarcie przyszło co prawda po akcji z prawej strony, ale był to efekt fatalnego zagrania Rodrigo wszerz boiska i wykorzystania niezorganizowania defensywy Leeds. Na przerwę Arsenal schodził z jednobramkowym prowadzeniem.
Jeszcze większe problemy Arsenal zaczął mieć po zmianie stron.
To nie był Arsenal, jaki znamy z tego sezonu. Zespół Mikela Artety zamiast przerzucić grę na połowę rywala, utrzymać się dłużej przy piłce oraz zamęczyć i zniechęcić Leeds to dali się wciągnąć w grę rywala opartą na dynamicznych przejściach z jednego pola karnego pod drugie. Piłkarze Jessego Marscha wykorzystywali wysoko ustawioną linię obrony Kanonierów i posyłali podania na wolne pole. Arsenal otrzymał naprawdę dużo sygnałów ostrzegawczych. Anulowany gol Bamforda po faulu, niewykorzystany rzut karny, kilka dogodnych okazji. Arsenal jednak dotrwał do końca i odniósł 9 zwycięstwo w Premier League.
Z czego wynikała gorsza gra Kanonierów? Mam wrażenie, że Kanonierzy nie byli przygotowani na tak wysoki i agresywny pressing Leeds. W meczach z Tottenhamem i Liverpoolem częściej nastawiali się na dalekie wykopy od bramki i zbieranie drugich piłek. Dziś Roca i Adams przewyższali w tym elemencie pomocników Arsenalu. Arteta dał też kolejną szansę Tomiyasu na lewej obronie, który w fazie budowania akcji pełnił w zasadzie rolę środkowego pomocnika obok Parteya. O ile Japończyk jest świetny w defensywie, tak w fazie posiadania piłki (mimo, że nie jest zły) o wiele więcej dałby obecnie kontuzjowany Zinchenko.
***
Fanów Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej