Hitowe mecze z udziałem Arsenalu w ostatnim czasie toczą się na wiele różnych sposobów, ale jednego nigdy w nich nie brakuje. Mikel Arteta starcia zaczyna na długo przed pierwszym gwizdkiem i nie inaczej było tym razem. Hiszpański szkoleniowiec robił wszystko, by ukryć przed Liverpoolem informacje o zdrowiu swojej największej gwiazdy. Bukayo Saki zabrakło w kadrze na poprzednie spotkania, nie było na zdjęciach z treningu, a pojawił się już w wyjściowej jedenastce. Obecność na boisku 23-latka była gwarancją, że tego wieczoru na Emirates kibice nie będą narzekać na nudę.
Bukayo Saka show
Dużo respektu, mierzenia sił i sprawdzania dyspozycji dnia u rywala. W spotkaniach takiej rangi celem numer jeden dla większości zespołów jest uniknięcie porażki, więc zarówno Kanonierzy jak i The Reds bali się podejmować ryzyka. Dlatego Arsenal w starciu z najlepszą defensywą ligi postawił na najprostsze środki. Długa piłka od Bena White’a na prawe skrzydło, wygrany przez Sake pojedynek 1 na 1 z Robertsonem w polu karnym i było 1-0. Ale na tym popisy Anglika się nie skończyły. Kolejne udane dryblingi i wygrywane pojedynki dawały Arsenalowi mnóstwo spokoju. W razie problemów wystarczyło oddać piłkę do 23-latka i było pewne, że ten się przy niej utrzyma.
Liverpool nie czekał długo na odpowiedź, bo nie minęło 10 minut, a na tablicy wyników znów widniał remis. Sprytnie rozegrany rzut rożny i szybka reakcja Virgila Van Dijka sprawiły, że mecz otworzył się od nowa. Jednak tym razem gospodarze nie zamierzali czekać i od razu ruszyli do ataku. Arteta dobrze ich przygotował na tą okazję, bo londyńczycy mieli pomysł na to, jak omijać wchodzenie w indywidualne pojedynki z duetem Van Dijk – Konate. Havertz do spółki z Trossardem we wczesnej fazie ataku schodzili do bocznych stref i dopiero w finalnym momencie akcji wbiegali w pole karne. Ale to nie to rozwiązanie przyniosło bramkę na 2-1. Arsenal ponownie wyszedł na prowadzenie za sprawą swojego najlepszego strzelca. Stałego fragmentu gry. Declan Rice dośrodkował z rzutu wolnego do Mikela Merino i po długiej analizie VAR sędzia wskazał na środek boiska.
Liverpool potrafił znaleźć słabości Arsenalu
Ten mecz dla Arsenalu stał przede wszystkim pod znakiem kontuzji. Mikel Odegaard, William Saliba i Riccardo Calafiori nie mogli wystąpić z Liverpoolem, a w drugiej połowie dołączyli do nich Gabriel Magalhaes i Jurrien Timber. Arteta stracił swój podstawowy duet stoperów, przez co w miejsce Brazylijczyka pojawił się Jakub Kiwior. W ostatnim kwadransie linię defensywy obok Polaka uzupełniali Lewis-Skelly, White i Partey. Kanonierzy byli w tarapatach, a dotychczas mało produktywny Mohamed Salah w końcu zaczął wyróżniać swoją obecność na boisku, co w samej końcówce pozwoliło Egipcjaninowi na zdobycie gola na wagę remisu. Londyńczycy dali się zaskoczyć przy szybko wyprowadzonej kontrze, a za największych winowajców bramki Arteta mógł uznać zmienników Gabriela i Timbera. Czyli właśnie Kiwiora i Lewisa-Skelly’ego. Natomiast zmiennicy Liverpoolu dali radę mimo kontuzji kolegów z pierwszego składu. Kelleher nie zawinił przy żadnej z bramek, a Darwin zaliczył asystę przy bramce Salaha.