Kiedy fani Arsenalu spoglądali na listę meczów z poprzedniego sezonu szukając straconych punktów, których zabrakło do mistrzostwa ich wzrok musiał zatrzymywać się na Aston Villi. Zespół Unaia Emery’ego odebrał Kanonierom 6 „oczek”, więc dzisiejsze starcie na Villa Park zapowiadało się bardzo ciekawie. Arsenal miał za co się zrewanżować.
Goście grali tak jakby mieli z tyłu głowy, że ostatnie mecze z The Villans im nie wyszły
Od początku spotkania w działaniach Arsenalu było widać lekką nerwowość i brak skłonności do podejmowania ryzyka, przez co gra nie była tak płynna jak zazwyczaj. Wracając do poprzedniego sezonu – zespół Mikela Artety największe problemy miał ze stwarzaniem okazji przeciwko zespołom dobrze zorganizowanym w średnim bloku, a takim jest właśnie Aston Villa. Dziś było podobnie. Kanonierom z trudem przychodziło zepchnięcie przeciwnika w pobliże pola karnego. Większość czasu piłkę między sobą wymieniali między sobą obrońcy oraz najgłębiej ustawiony pomocnik, czyli Thomas Partey.
Goście nie tworzyli wielu okazji, ale to samo możemy powiedzieć o gospodarzach. Podstawową metodą generowania zagrożenia przez podopiecznych Unaia Emery’ego były kontrataki, ale Arsenal był przygotowany, aby je neutralizować. Powstrzymać natomiast w kilku akcjach nie potrafili Morgana Rogersa, który mimo czujnej opieki rywali potrafił im się urwać i zdobywać teren prowadzeniem piłki przez środek.
W drugiej połowie mecz w końcu się otworzył
Więcej z gry zaczęła mieć Aston Villa, której ataki ciągle napędzał Morgan Rogers, a grający na „6-tce” w Arsenalu Thomas Partey nie potrafił go zatrzymać. Kapitalną sytuację miał Ollie Watkins, ale David Raya jakimś cudem go zatrzymał. Gra Kanonierów się nie układała, więc Mikel Arteta musiał skorzystać ze zmienników. Piłkarzem, na którego Hiszpan zawsze może liczyć jest Leandro Trossard. Belg 2 minuty po wejściu na boisku dopadł do bezpańskiej piłki w polu karnym i dał zespołowi prowadzenie. 10 minut później goście prowadzili już dwoma bramkami, a zza pola karnego do siatki trafił Thomas Partey. To były dwa pierwsze uderzenia Kanonierów po zmianie stron, więc Aston Villa mogła mówić o pechu.
Dla Mikela Artety to zwycięstwo, które daje ulgę, ponieważ po dwóch porażkach wreszcie okazał się lepszy od byłego szkoleniowca Kanonierów. Szkoleniowiec bez wątpienia będzie miał jednak kilka zastrzeżeń do swoich piłkarzy, ponieważ nie był to perfekcyjny występ Arsenalu.
Aston Villa 0:2 Arsenal (67′ Trossard, 77′ Partey)
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej