Arsenal doskakuje do Man City. Burnley bez szans w Londynie

Po ostatnim zwycięstwie z Sevillą i przerwaniu serii dwóch porażek, Arsenal podejmował na swoim stadionie Burnley. Beniaminek fatalnie rozpoczął sezon zakotwiczając na stałe w strefie spadkowej. Ledwie cztery zdobyte do tej pory punkty to spory zawód, a mecz z Arsenalem nie zapowiadał przerwania niechlubnej passy.

Spokojna realizacja założeń

Od początku mecz układał się pod dyktando gospodarzy. Zawodnicy Mikela Artety spokojnie kontrolowali przebieg meczu cierpliwie oczekując dogodnej sytuacji. Gdy mecz trochę się uspokoił, z letargu widzów wybudziło piękne uderzenie Saki. Trafford zdołał jednak sparować piłkę na poprzeczkę i na tablicy wyników dalej widniał remis. Pierwsza połowa zbliżała się do końca, wynik pozostawał wciąż taki sam.

REKLAMA

Zmieniło się to dopiero w doliczonym czasie gry. Po dośrodkowaniu w pole karne Saka zgrał piłkę, gdzie wbiegł Trossard. Belg zdobył gola, ale przy okazji stoczył nierówny bój z obramowaniem bramki. Na przerwę Kanonierzy schodzili z jednobramkowym prowadzeniem. Nic nie zapowiadało jakichkolwiek problemów.

Kłopoty, o które Arsenal się prosił

W drugą odsłonę Kanonierzy wyszli niejako pozbawieni motywacji. Jednobramkowe prowadzenie poniekąd zadowalało drużynę Artety. Tymczasem, Kompany i spółka nie zamierzali składać broni. Wicemistrzowie Anglii zdrzemnęli się tylko na chwile, a już Burnley zdołało wyrównać. Brownhill wykorzystał zamieszanie w polu karnym i wyrównał wynik spotkania. Arsenal wiedział, że czas się obudzić, bo w teorii „łatwy” komplet punktów może im zaraz uciec.

Na szczęście dla fanów Armatek, drużyna wzięła się w garść. Ledwie trzy minuty później Kanonierzy znów prowadzili. Saliba wygrał pojedynek główkowy przy rzucie rożnym nie dając golkiperowi rywali żadnych szans. Mecz znów przyjął spokojny obraz, a gospodarze nie zamierzali się przemęczać. Zwycięstwo bowiem warto było ponieść jak najniższym kosztem. Różnica klas była tego dnia wystarczająca. Gdy w 74. minucie Zinchencko trafił na 3:1 – ponownie po rzucie rożnym – mecz toczył się jeszcze tylko w teorii. Burnley otrzymało szansę powrotu do meczu od Fabio Vieiry, który zarobił czerwoną kartkę, ale na odrobienie strat było już za późno.

Po porażce z Newcastle Arsenal potrzebował tych trzech punktów jak tlenu. Tottenham potknął się dziś z Wolves, a Manchester City bardzo łatwo ucieka w lidze i nie można pozwolić mu na zbyt dużo luzu. Te trzy oczka cieszą szczególnie dlatego, że Kanonierzy grali dziś ma zaciągniętym ręcznym. Burnley natomiast ciągle zawodzi, a projekt Kompanego który zmiótł rywali w Championship, ewidentnie nie wypalił w angielskiej elicie. Tu trzeba szybko gasić pożary, bo niedługo może nie być już czego ratować.

Arsenal 3:1 Burnley (45+1′ Trossard, 57′ Saliba, 74′ Zinchenko – 54′ Brownhill)

***

Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,726FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ