Arka na fali! Dopłynie na niej aż do Ekstraklasy?

Druga w tabeli Betclic 1 Ligi Arka Gdynia ma za sobą naprawdę udany miesiąc. Od początku listopada drużyna z Pomorza w meczach o stawkę pokonała Wisłę Płock i Stal Stalową Wolę. W międzyczasie podzieliła się jeszcze punktami z GKS-em Tychy oraz zremisowała w sparingu z Pogonią Szczecin. Strata punktowa do liderującego Bruk-Betu z Niecieczy wciąż była jednak dość spora, a po piętach deptały Miedź Legnica czy Ruch Chorzów. Gdynianie musieli kontynuować więc serię meczów bez zwycięstwa, a najlepiej po prostu wygrać ze Stalą Rzeszów, by nie osłabnąć w wyścigu, którego stawką jest awans do Ekstraklasy. Udało się, bowiem 3 punkty zostały w Gdyni, a drużyna przyjezdnych była wyraźnie słabsza od Żółto-Niebieskich.

Kapitalny początek!

Nie było miejsca na typowe spokojne wejście w mecz czy trwające pewien czas zapoznanie się obu drużyn. Już w pierwszej minucie gola mógł strzelić Karol Czubak, który dopadł do piłki wrzuconej w pole karne z autu. Uderzył jednak nad poprzeczką, a kilkadziesiąt sekund później równie dobrą okazję bramkową oglądaliśmy po drugiej stronie boiska. I na tym jednak nie koniec, bowiem znów w krótkim odstępie czasu to Arka ponownie mogła wyjść na prowadzenie. Błysnął Hide Vitalucci, a z jego okazji po odrobinie chaosu mógł skorzystać Marc Navarro. Grający po prawej stronie boiska Hiszpan uderzył w kierunku bramki, ale strzał został zablokowany i Arka miała jeszcze rzut rożny.

REKLAMA

Postacią, która wyróżniała się od rozpoczęcia meczu, był właśnie wspomniany przed chwilą Vitalucci. Pochodzący z Japonii 22-latek był bardzo ruchliwy i dawał od siebie dużo we wszystkich tercjach boiska. Kilkukrotnie udało mu się odebrać piłkę i zatrzymać atak Stali Rzeszów. W centralnej części pola gry był wszędzie, pojawiał się w wolnych przestrzeniach i pokazywał się kolegom. Z kolei precyzja zagrań oraz odwaga pomagały mu w uruchamianiu partnerów, którzy dzięki niemu mogli dochodzić do dogodnych szans. Wiadomo, że i jemu nie wszystko wychodziło, ale ewentualne pomyłki wynikały z ciężaru gry, który często brał na siebie. Błędów nie popełnia w końcu tylko ten, kto w ogóle nic nie robi, a tego o Vitaluccim zdecydowanie nie można powiedzieć. Wydawało się, że to właśnie on może być ważnym punktem Arki w potencjalnej drodze do uzyskania 3 punktów w tym meczu.

Nie trzeba było długo czekać na trafienie

Po wspaniałej inauguracji Arka nie zamierzała spuszczać z tonu. Wręcz przeciwnie: gospodarze dopiero się rozkręcali! Do tej pory brakowało im bowiem skuteczności, ale zmieniło się to w 19. minucie. To wtedy dośrodkowanie z rzutu rożnego w wykonaniu Dawida Gojnego znalazło Karola Czubaka. Ten wyskoczył wysoko, a jako że nie przeszkadzali mu zawodnicy rywali, z ogromnym spokojem skierował piłkę głową do bramki. Stojący na bramce Stali Jakub Raciniewski nawet nie rzucił się, by zatrzymać piłkę, która zatrzepotała w siatce. Był to trzeci korner Arkowców, który tak jak pozostałe był dobrze wykorzystany. W dwóch poprzednich przypadkach zawsze czegoś jednak brakowało, a tym razem wykończenie było po prostu perfekcyjne.

Stal od początku chciała pokazać swoje ofensywne atuty, ale była bardzo niepewna w defensywie. Właśnie to było przyczyną szybkiej straty drugiej bramki. Tym razem na listę strzelców wpisał się Tornike Gaprindashvili, któremu odrobina szybkości i wyjście do podania w tempo wystarczyły do zgubienia obrony. Sama finalizacja była już bardzo łatwa i polegała na przelobowaniu bramkarza. Na pochwały zasługuje jednak asysta Michała Marcjanika, który wspaniale odczytał intencje Gruzina i zareagował na jego ruch podaniem, którego oczekiwał.

Arka doprowadziła do 2:0. Teraz to Stal musiała coś pokazać

Nie jest tajemnicą, że niewiele drużyn po uzyskaniu dwubramkowego prowadzenia dalej grałoby wysoko i podejmując ryzyko. Również Arka postawiła rozsądek ponad wszystko i mając z tyłu głowy korzystny rezultat, starała się przede wszystkim o jego bezpieczne utrzymanie. Ten cel udało się zrealizować do przerwy, co nie było dużym problemem. Co prawda Stal starała się naciskać, ale nie przynosiło to znaczących rezultatów. Jedynym momentem, w którym golkiper Arki mógł mieć podniesione ciśnienie, był celny i groźny strzał Sebastiena Thilla bezpośrednio z rzutu wolnego.

Poza tą sytuacją równie groźnych było naprawdę jak na lekarstwo. Z drugiej strony zespół prowadzony przez Tomasza Grzegorczyka pomimo oddania inicjatywy rywalom wciąż miał sporo do powiedzenia. Mogło skończyć się to nawet kolejnym powodem do radości dla kibiców, bowiem Karol Czubak robił wszystko, by po raz drugi znaleźć się w protokole meczowym. Dublet mógł zagwarantować mu nieprzyjemny dla bramkarza strzał po ziemi, ale na posterunku był obrońca. Napastnik nie mógł jednak rozpaczać – już jeden gol to porządne osiągnięcie indywidualne, a i występ całej drużyny naprawdę mógł się podobać.

Aktywność Czubaka i tlen dla Stali po przerwie!

Kwadrans odpoczynku nie zmienił postawy Karola Czubaka, który i w drugiej połowie chciał strzelać kolejne gole. Kończyło się jednak jedynie na chęciach, bowiem nawet jego bardzo dobry strzał został odbity przez Raciniewskiego. Podobna interwencja nie udała się jednak stojącemu między słupkami Arki Damianowi Węglarzowi. W 62. minucie 28-latek skapitulował, a pokonał go Kamil Kościelny. Stoper wykorzystał swoje warunki fizyczne i dokładnie strzelił główką. Tym razem także bramkę udało się zdobyć po rzucie rożnym, tyle że dotyczyło to drugiej drużyny. Stal odpłaciła więc Arce pięknym za nadobne, lecz wciąż do stanu z początku meczu brakowało jej jednego trafienia.

Utrzymanie ledwie jednobramkowej zaliczki było już jednak misją bez marginesu błędu, za to z ogromną dawką stresu. Arka stanęła jednak na wysokości zadania i dowiozła wynik do końca. Choć Stal naprawdę się nie poddawała, zabrakło jej odrobiny dojrzałości i pomysłu, żeby doprowadzić co najmniej do remisu. Poprawa tych elementów to na pewno kwestia dłuższego czasu, ale ekipa z Rzeszowa na pewno ma potencjał na dalszy rozwój. Na ten moment trzeba jednak jasno powiedzieć, że jest zespołem słabszym od gdyńskiej Arki. Wobec tego nie ma co żałować przegranej, ale za to skupić się na dalszej ciężkiej pracy i w kolejnych kolejkach walczyć o niespodzianki. A Stal niespodzianki sprawiać umie, bo przecież przed tygodniem zremisowała z Wisłą Kraków. Zanim przyjdzie pora na mecze ze znacznie silniejszymi, pora jeszcze na ostatnie spotkanie przed zimową przerwą. Będzie nim rywalizacja z Górnikiem Łęczna, który z pewnością jest w zasięgu Stalowców.

Arka Gdynia 2:1 Stal Rzeszów (19′ Karol Czubak, 23′ Tornike Gaprindashvili – Kamil Kościelny 62′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,787FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ