Korona Kielce przegrała 0:2 z Wisłą Płock w 1. kolejce sezonu 2025/2026 PKO BP Ekstraklasy. To najniższy wymiar kary, biorąc pod uwagę, co podopieczni Jacka Zielińskiego wyprawiali w tym spotkaniu. 2 czerwone kartki, sprokurowany rzut karny i zaledwie 1 strzał celny to najkrótsze podsumowanie ich fatalnego występu. Nieco dłuższa ocena, a także obserwacje dotyczące postawy Nafciarzy już w naszych pomeczowych wnioskach. Zapraszamy do lektury!
1. Korona? Co najwyżej cierniowa
Korona Kielce sama zadbała o to, żeby inauguracyjny mecz tego sezonu nie był dla niej udany. Autodestrukcję klubu z województwa świętokrzyskiego rozpoczął jego kapitan, Nono, już w 2. minucie popełniając bardzo groźny faul. Po wideoweryfikacji nie mogło być innej opcji, niż tylko wyrzucenie Hiszpana z boiska. Grając w niepełnym składzie Korona cierpiała, ale bardzo nisko ustawiona obrona była wręcz perfekcyjnie szczelna. Jak się jednak okazało – tylko do kolejnego aktu sabotażu, tym razem ze strony Jakuba Budnickiego. To on popełnił kolejne tragiczne w skutkach przewinienie, którego konsekwencją tym razem była nie czerwona kartka, lecz rzut karny dla przeciwników. Gdyby 24-latek cofnął nogę, z akcji nic by nie było, bo w momencie faulu piłka wylatywała już poza linię bramkową boiska. Zabrakło mu jednak odrobiny rozwagi i sprawił, że 45 minut niemal totalnego skupienia na obronie jego zespołu zostało zaprzepaszczone.
Do piłki ustawionej na 11. metrze podszedł bowiem kapitan Wisły, Łukasz Sekulski, i strzelił gola na 1:0. Co ciekawe, na początku meczu to za faul na nim Nono obejrzał czerwony kartonik. Jedne z najważniejszych wydarzeń pierwszej części meczu bezpośrednio dotyczyły więc snajpera Nafciarzy, który po wspomnianym przed momentem przewinieniu wymagał pomocy medycznej. Na szczęście dla jego drużyny były to tylko krótkotrwałe problemy, które nie przeszkodziły Sekulskiemu w kontynuowaniu gry, a później także w otwarciu wyniku spotkania.
Dani Pacheco wycięty równo z trawą w polu karnym Korony! 😬 Jedenastkę na gola zamienia Łukasz Sekulski! 🎯 @WislaPlockSA prowadzi! 💪
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) July 19, 2025
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cU2RX pic.twitter.com/QhBj2jX9kO
2. Druga połowa, te same problemy Korony
W drugiej połowie Korona kontynuowała utrudnianie sobie zadania. Kolejna czerwona kartka (dla Budnickiego, w konsekwencji drugiej żółtej) praktycznie przekreśliła marzenie przyjezdnych na choć 1 punkt. Trudno nawet powiedzieć, żeby to Wisła samodzielnie wygrała ten mecz. De facto Korona zrobiła to za nich, paraliżując swój zespół kolejnymi fatalnymi zachowaniami.
W drugich 45 minutach padła tylko jedna bramka dla Wisły Płock, ponownie autorstwa Łukasza Sekulskiego. W pewnym sensie piłkarze mają szczęście, że mecz skończył się tylko dwubramkową wygraną Wisły. Gdyby ekipa z Płocka miała bowiem lepszy pomysł na kreowanie akcji i lepiej je finalizowała, mogłaby po prostu upokorzyć swoich przeciwników.
Drugi gol dla @WislaPlockSA i drugi autorstwa Łukasza Sekulskiego! ⚽⚽ Grająca w dziewiątkę Korona jest już w niezwykle trudnej sytuacji…
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) July 19, 2025
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cU2RX pic.twitter.com/sVdPUiQU7E
3. Defensywa Wisły… przydatna w ofensywie
Wisła Płock – jak na grę w przewadze liczebnej – nie najlepiej radziła sobie z zagrażaniem bramce rywali. Jest jednak pewien aspekt wyprowadzenia akcji, za który podopiecznym Mariusza Misiury należą się pochwały. Chodzi o przenoszenie piłki od defensorów do przodu, bliżej pola karnego Korony. Pod tym względem bardzo dobrze radzili sobie zarówno Andrias Edmundsson, jak i grający obok niego Marcin Kamiński. To ci dwaj zawodnicy w największym stopniu byli odpowiedzialni za zarządzanie piłką we własnej tercji defensywnej.
Nie dopuszczali się oni strat, a także inteligentnie kontrolowali to, co działo się na polu gry. Dzięki temu udawało im się dostrzec strefę boiska niepilnowaną przez gości lub partnera wbiegającego na wolne pole. W zależności od boiskowych wydarzeń decydowali się albo na dostarczenie futbolówki do środka pola, albo na bezpośrednie dalsze podania prosto na napastników. Oba warianty miały sens, a najważniejsze było umiejętne wybieranie między nimi. Zarówno to, jak i sama dokładność podań wychodziły obrońcom bez zarzutu. To samo można zresztą powiedzieć o ich działalności pod własną bramką, gdzie z łatwością neutralizowali ataki Korony. To jednak w pewnym sensie komplementy zastępcze. Po całym meczu w przewadze liczebnej Wisła powinna dać bowiem podstawy, by chwalić postawę jej napastników…
4. Iban Salvador mistrzem irytowania
Jednym z najbardziej bezbarwnych zawodników w ofensywie gospodarzy był Ivan Salvador. Reprezentant Gwinei Równikowej długimi fragmentami po prostu przechadzał się po boisku, był poza grą i tylko przyglądał się poczynaniom swoich kolegów. Robił jednak dużo niezwykle frustrujących rzeczy, które raczej nie mieszczą się w zakresie obowiązków służbowych piłkarza. Wielokrotnie próbował (bardzo nieudolnie) wymuszać rzuty wolne, kłócił się z przeciwnikami i bardzo wyraźnie okazywał swoje niezadowolenie po każdym złym zagraniu. W jego wykonaniu było ich zresztą naprawdę sporo, więc miał wiele powodów do machania rękami i pokazywania kibicom, jak bardzo mu się to nie podoba.
Taka postawa to niby nic nowego w wykonaniu 29-latka, który podobne show prezentuje niemal w każdym swoim występie. W Betclic 1 Lidze w poprzednim sezonie do tego typu wybryków dokładał jednak udane dryblingi, gole i asysty, więc można było mu wybaczyć brak kontroli nad emocjami. W meczu, w którymi nie wychodziło mu absolutnie nic, jest to już dużo trudniejsze. Salvador powinien skupić się na grze w piłce, a nie zamienianiu jej w niepotrzebne happeningi.