30. seria spotkań Ekstraklasy przyniosła kolejne zwroty akcji w walce o mistrzostwo Polski oraz o uniknięcie degradacji na niższy poziom rozgrywkowy, a ciekawie zaczyna się również robić w kontekście walki o awans do europejskich pucharów. Wyjątkowy sezon Koulourisa, opłacalny minimalizm Rakowa, potrzeba regularności w Legii, presja na Jagiellonii oraz walka o utrzymanie. Oto tematy, które omawiamy po 30. kolejce Ekstraklasy.
Efthymios Koulouris rozgrywa wyjątkowy sezon
Na rozpoczęcie 30. kolejki Ekstraklasy szalony mecz odbył się w Niepołomicach, gdzie miejscowa Puszcza wygrywała 4:2 z Pogonią, ale finalnie przegrała 4:5. Dla Dumy Pomorza cztery gole strzelił niezastąpiony Efthymios Koulouris. Grecki napastnik tym samym praktycznie już zamknął rywalizację o koronę króla strzelców w tym sezonie. 25 goli w jednym sezonie to najwyższy wynik od sezonu 2015/16, gdy nagrodę tę zdobył Nemanja Nikolic z 28 bramkami, a Koulouris ma jeszcze 4 spotkania na poprawę swojego dorobku. Dla „9-tki” Pogoni był to czwarty hat-trick w tym sezonie, czego wcześniej w XXI wieku w Ekstraklasie dokonał tylko Artjoms Rudnevs.
Efthymis Koulouris show! 🔥⚽
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) April 25, 2025
Grek w doliczonym czasie swoją czwartą bramką tego dnia dał wygraną Pogoni! CO ZA MECZ! 😱
📺 Oglądajcie mecze @_Ekstraklasa_ w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cUAHv pic.twitter.com/LM3rM5DjpX
Patrząc na Efthymiosa Koulourisa trafianie do siatki wydaje się dziecinnie proste. Grek ma instynkt, aby znaleźć się we właściwym czasie i miejscu w polu karnym oraz dysponuje kapitalną finalizacją akcji. Przy zespole, który regularnie dostarcza piłkę w szesnastkę i kreuje okazje dla swojego napastnika daje to przepis na najwyższą wartość goli oczekiwanych w lidze (19,02 xG), które i tak jest przebijane przez rzeczywistą liczbę bramek (25). Choć w tym sezonie Ekstraklasy mamy wielu wyróżniających się napastników (Ishak, Kallman, Pululu) to każdy klub chciałby mieć u siebie Koulourisa.
Puszcza Niepołomice 4:5 Pogoń Szczecin
Pragmatyzm Rakowa się opłaca
Raków utrzymał pozycję lidera wygrywając wysoko ze Śląskiem Wrocław (3:0) na własnym stadionie. Patrząc na statystyki, może wydawać się, że był to mecz wyrównany, ale w rzeczywistości gospodarze byli zespołem o wiele bardziej dojrzałym i konsekwentnym. Raków wiosną nie zachwyca, ale nauczył się wygrywać mecze w przekonujący sposób. W piątkowy wieczór miał zaledwie 39% posiadania piłki. Mając prowadzenie oddał inicjatywę Śląskowi, długimi fragmentami bronił całym zespołem na własnej połowie, pozwalał nawet rywalom wchodzić w pole karne, ale nie dopuścił do żadnych czystych okazji strzeleckich, które zostałyby sklasyfikowane jako „duże okazje”.
Raków 3:0 Śląsk
— Meczyki.pl (@Meczykipl) April 26, 2025
🗣️ @jlaskowskitvp: Ten mecz udowodnił, że Raków to system, a nie konkretne personalia. Brak podstawowych piłkarzy nie wpływają na grę drużyny. Różnice miedzy zawodnikami z pierwszego składu, a tymi, co wchodzą, są w Rakowie najmniejsze. Jakość piłkarska… pic.twitter.com/nqCKtga0cJ
Wiosną coraz częściej oglądamy tak pragmatyczną (może nawet minimalistyczną?) postawę zespołu Marka Papszuna. W poprzedniej kolejce z Pogonią mieli 34% posiadania piłki (choć akurat przy grze w dziesiątkę od 16. minuty to nic dziwnego). Z Piastem – 43%. Przeciwko Lechii – 47%. Z Górnikiem – 48%. W drugiej połowie z Puszczą to rywale częściej mieli futbolówkę (53%). Raków oddaje jednak rywalom piłkę z premedytacją, ponieważ ma świadomość, że w defensywie jest świetnie zdyscyplinowany taktycznie, a łatwiej strzelić im bramkę po szybkim ataku niż budując akcję mając przed sobą jedenastu przeciwników i niewiele przestrzeni. W minionej kolejce Ekstraklasy zawieszeni za kartki byli Stratos Svarnsa, Jean Carlos Silva oraz Erick Otieno, ale nie zrobiło to różnicy na korzyść Śląska. Zespół jako kolektyw był na tyle dobrze zorganizowany, że nie dopuszczał przeciwnika do dogodnych okajzi.
Raków Częstochowa 3:0 Śląsk Wrocław
Legia Warszawa musi stać się bardziej regularna
Legia Warszawa ma w tym sezonie jeszcze jeden bardzo ważny mecz – finał Pucharu Polski z Pogonią Szczecin. Choć pojawia się wiele głosów, że to od rezultatu tego spotkania zależy przyszłość Goncalo Feio to nowy dyrektor sportowy, Michał Żewłakow siłą rzeczy musi brać także pod uwagę poziom gry zespołu w ostatnich kolejkach ligowych. Główny powód, dla którego jedyną szansą Legii na udział w europejskich pucharach w następnym sezonie jest wygranie Pucharu Polski to brak regularności. Stołeczny klub potrafił grać znakomite mecze, ale w wielu spotkaniach prezentował się sporo poniżej swojego potencjału.
Legia szybko podkręca tempo! Goncalves i Shkurin pokonują bramkarza gospodarzy w odstępie ledwie dwóch minut 🔥⚽
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) April 26, 2025
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT 3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cU2RX pic.twitter.com/zNHRQxH8uB
Mecz z GKS-em Katowice przez długi czas zapowiadał się jako jeden z najlepszych Legii Warszawa w tym sezonie. Zespół Goncalo Feio kontrolował mecz, był skuteczny w wysokim pressingu i budował składne ataki pozycyjne, co zaowocowało dwubramkowym prowadzeniem przeciwko niewygodnemu zespołowi na trudnym terenie. Wojskowi przywieźli z Katowic komplet punktów, ale w drugiej połowie oglądaliśmy tą gorszą twarz Legii. Piłkarzom Goncalo Feio mecz wymknął się spod kontroli. Oglądaliśmy akcje od jednego pola karnego do drugiego, a zespoły podzieliły się na atakujące i broniące. Mecze Legii zbyt często stają się tak szalone. Jeśli Goncalo Feio chce przekonać pion sportowy, że warto kontynuować z nim współpracę to w ostatnich spotkaniach musi pokazać, że jego zespół jest w stanie kontrolować przebieg gry od pierwszego do ostatniego gwizdka sędziego.
Jagiellonia może nie reprezentować Ekstraklasy w pucharach w następnym sezonie
Jagiellonia zaczyna igrać z ogniem. Jeszcze przed kilkunastoma dniami liczyli się w wyścigu o mistrzowski tytuł, a teraz muszą zacząć poważnie martwić się o utrzymanie miejsca w pierwszej trójce, które zagwartanuje udział w europejskich pucharach. Oczywiście, w przypadku zdobycia Pucharu Polski przez Pogoń Szczecin cały Białystok będzie mógł odetchnąć z ulgą, ponieważ przewaga w tabeli Ekstraklasy nad Legią jest dość duża (5 pkt i lepszy bilans meczów bezpośrednich). Niemniej jednak, jeśli trofeum trafi do Warszawy, wówczas będzie trzeba bronić 2-punktowej przewagi nad rozpędzoną Pogonią, którą Jaga podejmuje na własnym stadionie w ostatniej serii gier.
Jagiellonia 🇵🇱 are playing with 🔥!
— Football Meets Data (@fmeetsdata) April 27, 2025
Loss at Korona Kielce 🇵🇱 means Pogoń 🇵🇱 are now only 2 pts behind them!
If Pogoń 🇵🇱 wins the 3 matches (vs Radomiak, Motor, Lechia) before the direct clash with Jaga, Pogoń will have 65% chance to finish 3rd!
Falling to 4th place would mean… pic.twitter.com/lPHp8T6oXY
Dla Jagiellonii sytuacja robi się o tyle niebezpieczna, że w ostatnich tygodniach to Pogoń znajduje się w o wiele lepszej dyspozycji. Po zespole Adriana Siemieńca już od dłuższego czasu widać zmęczenie całym sezonem. Przez całą wiosnę byli w stanie wygrywać spotkania niskim nakładem sił, ale w minionym miesiącu zatracili tą umiejętność. W pięciu ostatnich kolejkach wygrali tylko raz i przegrali trzy mecze z dolną połową tabeli (Lechia, Zagłębie, Korona). Brak europejskich pucharów po udanej przygodzie w Lidze Konferencji oraz trzymaniem wysokiego poziomu w lidze byłby bardzo bolesnym i niezasłużonym ciosem dla Jagiellonii, ale taki scenariusz staje się coraz bardziej realny.
W walce o utrzymanie jeszcze nikt nie może zostać skreślony
Sytuacja, w której na cztery kolejki przed końcem żaden zespół nie pożegnał się jeszcze oficjalnie z ligą nie jest częsta. A już bardzo rzadko zdarza się, aby żadnej drużyny nie można było jeszcze skreślać. Podczas przerwy zimowej wydawało się, że w obecnym sezonie Ekstraklasy będziemy mieli podobne sytuacje jak w poprzednim, ponieważ Śląsk Wrocław i Lechia Gdańsk miały już sporą stratę do bezpiecznej strefy: odpowiednio – 8 i 4 punkty.
3⃣0⃣ ✅ pic.twitter.com/z49KMJYJws
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) April 28, 2025
Po 30. kolejce Ekstraklasy Lechia wygrywając z Piastem (3:1) wydostała się ponad kreskę i ma 3 punkty przewagi nad 16. w tabeli Puszczą Niepołomice. Śląsk ma natomiast 5 „oczek” straty do bezpiecznej strefy, natomiast seria pięciu meczów bez porażki poprzedzająca dwie ostatnie porażki sugeruje, że zespół Ante Simundzy ma potencjał, aby jeszcze powalczyć o pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. O utrzymanie walczy jeszcze Stal Mielec (4 punkty straty do bezpiecznej strefy), która wczoraj zremisowała na wyjeździe z Zagłębiem, czyli – jakby nie patrzeć – zespołem, który wygrał trzy ostatnie mecze rozgrywając – jak na zespół ze strefy spadkowej – dobry mecz. Puszcza ma z kolei 3 punkty straty do Lechii i przed sobą dwa kluczowe mecze (ze Stalą i Śląskiem), które rozegrają na własnym stadionie. Bitwa o jedno wolne miejsce gwarantujące pozostanie w Ekstraklasie (zakładamy, że Zagłębie nie włączy się już do tej bitwy) zapowiada się arcyciekawie.
Co jeszcze wydarzyło się w 30. kolejce Ekstraklasy?
- Lech Poznań znowu wygląda na zespół, który nie jest gotowy mentalnie na mistrzostwo Polski. W Radomiu wygrywali 2:0 do 79. minuty, ale ostatecznie wywieźli tylko punkt. Strata do Rakowa wynosi teraz 2 punkty (plus gorszy bilans meczów bezpośrednich).
- Lechia Gdańsk wyszła poza strefę spadkową. Zespół Johna Carvera wygrał z Piastem Gliwice (3:1) kontynuując świetną serię domowych spotkań. Przed własną publicznością biało-zieloni wygrali trzy mecze z rzędu.
- W meczu drużyn walczących o 6. miejsce w tabeli Cracovia wygrała na wyjeździe z Motorem Lublin (1:0).
- Piotr Gierczak zadebiutował w Ekstraklasie bezbramkowo remisując ze Stalą Mielec i takim też wynikiem zakończył się jego pierwszy mecz w Zabrzu. Górnik w niedzielę podzielił się punktami z Widzewem (0:0).