W październiku w Częstochowie Pogoń Szczecin przegrała 0:1 z Rakowem po grze w dziesiątkę i golu w doliczonym czasie gry. Na obiekcie im. Floriana Krygiera było na odwrót, z tym że zarówno kartkę, jak i gola obejrzeliśmy już w pierwszej połowie. A z wyniku cieszą się nie tylko w stolicy województwa zachodniopomorskiego, ale także podlaskiego i wielkopolskiego.
Na stadion w Szczecinie zamiast piłkarzy przyjechały chyba reprezentacje kiboli obu klubów. Przez pierwsze parędziesiąt minut zawodnicy skupiali się na wzajemnym uderzaniu, kopaniu i szarpaniu się, a nie na grze. Widać było, że zawodnicy nie trzymają ciśnienia wagi tego spotkania. A sędzia Damian Sylwestrzak chyba nie wziął kartek z szatni, bo wstrzymywał się z pokazywaniem ich, jak tylko mógł.
Za pierwszym razem nawet interwencja VAR-u po starciu Linusa Wahlqvista z Ivim Lopezem nie sprawiła, że arbiter tego spotkania sięgnął do kieszonki. Zrobił to dopiero w 16. minucie, po niebezpiecznym wślizgu w nogi Rafała Kurzawy w wykonaniu Ericka Otieno. Co ciekawe, tu także musiał wejść do gry system wideoweryfikacji, bo… sędzia Sylwestrzak nie pokazał piłkarzowi Rakowa choćby żółtej kartki. Ciężko zrozumieć taką znieczulicę, bo powtórki pokazały dokładnie, że Kurzawa został trafiony na wysokości piszczela, co mogło się skończyć dla niego bardzo źle.
Otieno "odrobinę" przesadził z tym wejściem i @Rakow1921 gra w dziesiątkę 👀
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) April 19, 2025
📺 Mecz z Pogonią trwa w CANAL+ SPORT 3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cU2RX pic.twitter.com/QwKjHxVCcq
Pogoń przełamała „obronę Częstochowy”. Raków nie miał argumentów
Raków grał więc od 16. minuty jednego mniej, więc Pogoń wcisnęła gaz do dechy. Częstochowianie cofnęli się na wysokość swojego pola karnego i przez kolejne dwadzieścia minut bronili się, jak mogli. Najwięcej pracy z tego względu miał Kacper Trelowski, który naprawdę wznosił się na wyżyny, żeby tylko zachować czyste konto. Najpierw sparował na rzut rożny strzał Fredrika Ulvestada, później odbił strzał z dystansu Leonadro Koutrisa, a także odruchowo wyciągnął nogę i obronił próbę Efthymiosa Koulourisa z bliska. Bramka Rakowa była przez Trelowskiego zamurowana, ale i ten niewidzialny mur musiał kiedyś ulec pod naporem.
Skuteczne okazało się rozegranie rzutu rożnego na krótko. Rafał Kurzawa podprowadził piłkę, ile mógł i posłał ją do niepilnowanego Linusa Wahlqvista. Szwed główką posłał ją do siatki, ale i tu bramkarz Rakowa nie był wcale daleko od skutecznego odbicia futbolówki. Niestety, rywal miał za dużo miejsca w polu karnym, a samo uderzenie miało niezłą siłę. Tu pojawia się pytanie, czy zawodnik Portowców powinien być na boisku w nawiązaniu do wspomnianej sytuacji z Lopezem z początku meczu.
Pogoń jeszcze w pierwszej połowie wykorzystuje grę w przewadze! Wahlqvist strzałem głową daje prowadzenie ⚽
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) April 19, 2025
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT 3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cU2RX pic.twitter.com/6prqJffEPU
A przyjezdni przegrywali i grali w osłabieniu. Sytuacja opłakana, choć nie podopieczni Marka Papszuna nie zamierzali prosić tylko o najniższy wymiar kary. Przed przerwą zawitali jeszcze dwukrotnie w polu karnym Valentina Cojocaru, jednak gospodarze zdołali się wybronić. Po przerwie znów to zawodnicy ze Szczecina dyktowali swoje tempo. Trelowski oczywiście wciąż miał dużo pracy.
Jedna bramka w plecy to zasługa tylko i wyłącznie Trelowskiego
Ciężko racjonalnie wyjaśnić, jak Polak praktycznie w pojedynkę utrzymywał wynik 0:1. Udało mu się zaliczyć podwójną interwencję, gdy z dystansu strzelał Leo Borges, później dobijał Joao Gamboa. Później odbił także ciekawy strzał z dystansu Koutrisa. A w międzyczasie pomógł mu słupek, który zablokował groźną próbę z dystansu Kamila Grosickiego.
Trzeba by było się zastanowić, czy arbiter dobrze ocenił sytuację, w której Vladyslav Kochergin nadepnął na brzuch Ulvestada. Wydawało się, że Ukrainiec celowo nastąpił na rywala, ale pan Sylwestrzak nie zdecydował się na gwizdnięcie przewinienia.
A Medaliki miały problem z wyjściem z własnej połowy. Pogoń szybko doskakiwała do rywali i neutralizowała zagrożenie ze strony zawodników Rakowa. Przyjezdnym pozostało więc heroiczne bronienie się oraz czekanie na cud. Bo ciężko było oczekiwać, patrząc na przebieg meczu, że bez ogromnego pecha gospodarzy uda się tu doprowadzić do remisu.
Pogoń czuła się na boisku pewnie, ale znów w końcówce o swoje postanowił powalczyć Raków. Na boisku w Szczecinie drużyna prowadzona przez Marka Papszuna prezentowała się przeciętnie do potęgi i nawet pojedyncze zrywy nie dawały nadziei. A to najlepiej obrazują statystyki. Częstochowianie oddali w całym meczu 5 strzałów, zaś żaden z nich nie był celny. Najgroźniej pod bramką Cojocaru zrobiło się w końcówce, gdy na strzał z dystansu zdecydował się Jesus Diaz. Do remisu rzutem na taśmę nie udało się doprowadzić.
Tym razem chwalona ofensywa Rakowa nie miała za dużo do powiedzenia. Pogoń Szczecin od momentu wyrzucenia z boiska Otieno miała o wiele łatwiej i zgarnęła trzy punkty w meczu z liderem. Zakończyła ona tym samym passę ośmiu spotkań bez porażki, którą częstochowianie notowali od początku lutego.