Śląsk Wrocław dokończy obecny sezon w PKO BP Ekstraklasie bez jednego swojego napastnika. Klub poinformował dzisiaj o kontuzji Jakuba Świerczoka, jakiej doznał na treningu. Niestety, to jeden z najpoważniejszych urazów w futbolu – zerwanie więzadeł krzyżowych, które wyklucza piłkarzy z gry na długie miesiące. Sytuacja Śląska już wcześniej była dramatyczna, lecz teraz może być jeszcze gorzej, zwłaszcza w kwestii ustalania składu i jego rotacji.
Świerczok nie zachwycił kibiców Śląska, ale…
Śląsk w rundzie wiosennej dysponuje czterema napastnikami. Są nimi: Assad Al-Hamlawi, Sebastian Musiolik, Adam Basse i właśnie Świerczok. Niestety dla wrocławian, do każdego z nich znajdzie się jakieś „ale”; coś, do czego można się przyczepić. O Szwedzie na razie trudno powiedzieć cokolwiek, bowiem dopiero przyszedł do klubu. Basse z kolei ma ledwie 17 lat i jest dopiero na początku kariery. Musiolik może jest pracowity, ale nie robi tego, czego wymaga się od napastnika w pierwszej kolejności, czyli strzelania goli. Natomiast Świerczok przyszedł do Śląska po dłuższym rozbracie z poważną piłką – bo tak nie można nazwać trzeciej ligi japońskiej. Zatem jeśli ktoś liczył, że 32-latek jak za dotknięciem magicznej różdżki znowu będzie grać na poziomie reprezentacyjnym (jak 4 lata temu), to srogo się mylił.
Wicekapitan Śląska Wrocław, Jakub Świerczok, doznał kontuzji zerwania więzadeł krzyżowych przednich w prawym kolanie. 32-latka czeka operacja oraz kilkumiesięczna przerwa od gry.
— Śląsk Wrocław (@SlaskWroclawPl) February 7, 2025
Kuba, jesteśmy z Tobą i czekamy na Twój powrót na boisko!
Więcej 👇
Urodzony w Tychach napastnik strzelił 2 gole w 10 meczach. Pierwszy z nich w swoim debiucie w Lublinie, natomiast drugi – w ubiegłym tygodniu podczas konfrontacji z Piastem. Gola może i strzelił, lecz to nie zasłoniło dwóch widowiskowo spartaczonych akcji bramkowych, dzięki którym (ale nie tylko) Śląsk przegrał na start rundy wiosennej. Świerczok oczywiście nie doczekał się komentarzy w sieci okazujących mu wsparcie, a raczej krytykując jego postawę, często w niecenzuralny sposób.
…lepiej mieć kogoś w pogotowiu, niż go nie mieć
Na chwilę obecną Ante Šimundža ma do dyspozycji w zasadzie tylko dwóch napastników, jakim jest Al-Hamlawi oraz Basse. Słoweniec nie widzi miejsca w zespole dla Musiolika, któremu dał zielone światło na szukanie sobie nowego klubu (źródło: Weszło). Basse z kolei ma jeszcze za mało doświadczenia, choć warto dawać mu trochę więcej minut, wpuszczając go z ławki. Pozostają jeszcze inne, nieoptymalne opcje. Jako „9” może zagrać również Piotr Samiec-Talar, czyli obecnie skrzydłowy. Šimundža może zdecydować się na inne, niekonwencjonalne rozwiązanie, jakim byłby chociażby Mateusz Żukowski – grał na tej pozycji za tymczasowej kadencji Michała Hetela.
Są jednak pogłoski, że sytuacja kadrowa na tej pozycji może ulec zmianie. Według informacji Piotra Janasa z Gazety Wrocławskiej, klub zamierza sprowadzić jeszcze jednego napastnika. Pion sportowy klubu szuka nowego piłkarza na tej pozycji, najprawdopodobniej miałby być sprowadzony na zasadach wypożyczenia. Wrocławianie na to mają jeszcze 2 tygodnie – 22 lutego w Polsce zamyka się okno transferowe. Być może Świerczok nie imponował formą strzelecką, lecz zawsze warto mieć takiego piłkarza pod ręką. Bo można powiedzieć o nim wiele, ale nie to, że nie ma doświadczenia i obycia z piłką. Śląsk teraz będzie musiał jakoś załatać po nim dziurę, a Świerczokowi życzymy jak najszybszego powortu do zdrowia.