9 porażek w ostatnich 12 meczach we wszystkich rozgrywkach. Lokata poza pierwszą czwórką gwarantującą grę w Lidze Mistrzów. Niepewne miejsce w play-offach tych rozgrywek na wiosnę. Przed sezonem nikt nie uwierzyłby, że to wszystko będzie dotyczyć zespołu, który przez wielu w ostatnich latach był uważany za najlepszy w Europie. Drużyny, która w poprzednich dwóch sezonach najpierw zdobyła potrójną koronę, a później jako pierwsza cztery razy z rzędu sięgnęła po mistrzostwo Anglii. Obecnie Manchester City w żadnym stopniu nie przypomina siebie jeszcze sprzed kilku miesięcy. Od początku listopada nikt w lidze nie zdobył mniej punktów i nie zanosi się na to, aby szybko miało się to zmienić.
Gorsza jesień, lepsza wiosna
W ostatnich latach Manchester City przyzwyczaił nas do tego, że pierwsza połowa sezonu nie jest w ich wykonaniu najlepsza. Dopiero po Nowym Roku wchodzą na najwyższe obroty i sięgają po tytuł. Pep Guardiola w każdym sezonie stara się usprawnić zespół, dodać jakiś nowy element. To wiąże się z potrzebą czasu. Dlatego też jesienią, gdy szuka odpowiedniego rozwiązania, a zawodnicy muszą zaadaptować się do innego sposobu gry, wyniki nie są tak dobre. Niemniej jednak gdy już wszystko zacznie działać The Citizens są nie do zatrzymania. Tak było chociażby dwa sezony temu, kiedy sięgali po potrójną koronę, a Guardiola szukał sposobu, jak wkomponować do drużyny Erlinga Haalanda. Podobnie było w poprzednim sezonie, kiedy po odejściu Ilkaya Gundogana zaburzony został balans pomiędzy ofensywą a defensywą.
Kibicom The Citizens na ten moment pozostaje chyba tylko nadzieja, że w tym roku będzie podobnie. Niemniej jednak to i tak może nie wystarczyć do uratowania sezonu. Po 17 kolejkach Obywatele mają 27 punktów, co daje średnią 1,59 na mecz. Oczywiście, gdyby takie tempo utrzymali do końca sezonu, byłby to ich najgorszy sezon pod względem dorobku punktowego. Nawet rok temu, kiedy również sporo mówiło się o ich kryzysie, na tym etapie sezonu mieli aż siedem punktów więcej. Co więcej, według modelu xG (goli oczekiwanych) – na bazie danych z Understat – pozycja Manchesteru City jest uzasadniona. Obywatele „powinni” nawet zdobyć jeden punkt mniej niż w rzeczywistości.
Kontuzje nie mogą być wytłumaczeniem
W październiku – po pierwszych porażkach Obywateli – jako główną przyczynę wskazywano brak Rodriego. Hiszpan doznał kontuzji wykluczającej go do końca sezonu pod koniec września i od tego czasu The Citizens w Premier League wygrali tylko cztery spotkania. Zresztą już w poprzednim sezonie następowała duża zależność pomiędzy wynikami Manchesteru City a obecnością Rodriego w pierwszym składzie. Aczkolwiek, na początku trwającej kampanii, kiedy Hiszpan nie był gotowy do gry, ekipa z Etihad Stadium wygrała wszystkie trzy mecze i jego brak nie był aż tak widoczny.
Pewnym wytłumaczeniem tak słabych wyników może być to, że uraz Rodriego zbiegł się w czasie z kontuzjami innych zawodników. W pewnym momencie Guardiola miał tak niewielkie pole manewru, że skład wybierał się praktycznie sam. Z przymusu na skrzydle zaczął występować Matheus Nunes (on akurat radził sobie nieźle). Na środku obrony dwa spotkania w podstawowym składzie rozegrał 19-letni Jahmai Simpson-Pusey, dla którego był to debiut w seniorskiej piłce. A z kolei na „szóstce” najczęściej występował Gundogan, którego braki motoryczne na tej pozycji są jeszcze bardziej widoczne. Tak duża liczba kontuzji musiała wpłynąć na wyniki Obywateli w tamtym czasie. Niemniej jednak, po powrocie większości piłkarzy niewiele się zmieniło.
Guardiola lubi pracować z wąską grupą piłkarzy, jednak stara się tak konstruować kadrę, aby na każdej pozycji miał do wyboru dwóch wartościowych zawodników. Nie przez przypadek przez ostatnie lata mówiło się o tym, że rezerwowy skład Obywateli mógłby spokojnie rywalizować – jeśli nie o mistrzostwo – to przynajmniej o pierwszą czwórkę. Tymczasem ich dyspozycja przez ostatnie dwa miesiące nie gwarantuje nawet utrzymania. Od początku listopada nikt w Premier League nie zdobył mniej punktów. Co prawda, według modelu xG ekipa Guardioli „powinna” zdobyć ich o cztery więcej, jednak i tak jest to dopiero 15. wynik w tym okresie. The Citizens odpadli też z Pucharu Ligi, a w Lidze Mistrzów zdobyli jeden punkt w trzech meczach.
Manchester City przespał letnie okno transferowe
Większość piłkarzy jest po prostu bez formy i wygląda na zmęczonych nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim mentalnie. W Manchesterze City brakuje zawodników głodnych trofeów, którzy najlepsze lata mają dopiero przed sobą. Ten zespół w obecnym kształcie wygrał praktycznie wszystko. Już nic nikomu nie muszą udowadniać, przez co piłkarzom zwyczajnie brakuje wewnętrznej motywacji. W takich sytuacjach najlepszym rozwiązaniem jest po prostu dopływ świeżej krwi i zwiększenie rywalizacji na poszczególnych pozycjach. Jednak w klubie latem nie zadbano o to.
Jedynymi pozyskanymi piłkarzami byli Savinho i Gundogan, aczkolwiek tak naprawdę jedynie Brazylijczyk jest „nowy”. Niemiec opuścił Etihad tylko na rok, dlatego też ciężko uznawać go za „świeżą krew”. Z drugiej strony od 20-latka, który rozegrał tylko jeden wybitny sezon, też ciężko oczekiwać, że po wyjeździe do nowego kraju, będzie ciągnął jeden z najlepszych zespołów na świecie. Po okresie przygotowawczym można było mieć nadzieję, że trochę świeżości wniesie Oscar Bobb, który był jednym z wyróżniających się zawodników. Niemniej jednak tuż przed startem sezonu doznał on kontuzji. Ponadto znów wracamy do pokładania nadziei w młodym i niedoświadczonym zawodniku.
Czy Manchester City będzie w stanie wyjść z kryzysu?
Drugą kwestią jest brak zastępstwa na wypadek kontuzji Rodriego. Mimo że Mateo Kovacić występując na tej pozycji, nie prezentuje się najgorzej, to nie jest on typową „szóstką”. Chorwat jest znakomity z piłką przy nodze, jednak nie ma takich warunków fizycznych oraz zmysłu do czytania gry, co Rodri. Minionego lata Manchester City przespał moment na przebudowę zespołu. Kadra The Citizens jest jedną z najstarszych w całej lidze, co przekłada się na intensywność pressingu. W obecnym sezonie – bazując na wskaźniku PPDA, który określa na ile podań pozwala dany zespół, zanim podejmie próbę odbioru – jest ona dopiero dziesiąta najwyższa w całej lidze.
Trwający kryzysy bez wątpliwości jest najpoważniejszym, z jakim musi poradzić sobie Pep Guardiola w swojej karierze. W obecnej kampanii Manchester City można porównać do Liverpoolu sprzed dwóch sezonów. The Reds po zdobyciu dwóch krajowych pucharów, finale Ligi Mistrzów i przegranym na ostatniej prostej wyścigu o tytuł, również przespali moment na przebudowę kadry. Piłkarze byli zmęczeni mentalnie i aż do końca sezonu nie mogli wejść na swoje najwyższe obroty. Jeżeli w styczniu Manchester City nie dokona gruntownej przebudowy – a na to się nie zanosi – może być podobnie.