Po zdecydowanym błędzie w systemie, jakim niewątpliwie było wicemistrzostwo Śląska Wrocław, przyszedł czas na desperacką walkę, by uniknąć przeznaczania i nie spaść z ligi. Aby utrzymać się w Ekstraklasie, Śląsk będzie musiał punktować jak czołówka. Podwaliny pod tę kompromitację położyło wiele osób. Zaczynając od władz miasta, aż po głównych aktorów tego widowiska – piłkarzy. Warto również dodać indolencję byłego już dyrektora sportowego. Sprowadzeni zawodnicy okazali się totalnym fiaskiem. Rok temu Śląsk zimował jako lider tabeli. A dziś? Jako czerwona latarnia ligi. Regres niesamowity. Przyjrzyjmy się więc temu, co działo się przez ostatnie pół roku w stolicy Dolnego Śląska.
Dziurawa defensywa
W poprzednim sezonie Śląsk słynął głównie z solidnej defensywy. Stracił najmniej bramek (31) i dobrze się czuł, gdy rywal częściej posiadał piłkę. Filarem obrony był Aleks Petkov, który dowodził całym kolektywem. Był wtedy jednym z najlepszych stoperów ligi. Dziś jest na kompletnie innym biegunie, jak cała obrona. Ważką postacią był również Rafał Leszczyński. Po wielokroć chronił Wojskowych przed utratą gola. Gdy wręczano nagrody indywidualne za poprzedni sezon, wielu uważało, że powinien zostać najlepszym bramkarzem sezonu. Natomiast obecnie bramkarz nie spisuje się najlepiej. Leszczyńskiemu przydarzają się proste błędy, a na linii nie jest tym samym golkiperem, co rok wcześniej. Świetnie dowodzi temu fakt, że na koniec rundy w bramce stanął Loska. Choć nie oszukujmy się, efektów z tego nie było żadnych. Na ten moment wrocławska ekipa straciła już 28 bramek. Nietrudno więc policzyć, że przez cały poprzedni sezon stracili trzy gole więcej, przy rozegraniu dwukrotnie większej liczby spotkań.
Spory zjazd odnotował także Matsenko. Ukrainiec rzadko pojawiał się w pierwszej jedenastce. Niezbyt często wchodził na plac gry, a jeśli już to robił, jego gra wołała o pomstę do nieba.
Zawodnikiem, który najlepiej spisywał się w obronie WKS-u przez całą rundę, był Aleksander Paluszek. Polak, pomimo tragicznej dyspozycji całej defensywy, wyglądał w większości spotkań przyzwoicie.
Napastnicy, a w gruncie rzeczy, to ich brak
Erik Exposito, czyli główny artysta w wicemistrzostwie. Poza srebrnym medalem otrzymał również nagrodę za najlepszego strzelca ligi. Był absolutnym liderem drużyny i w wielu spotkaniach brał ciężar gry na siebie. Już przed startem minionej kampanii wiadome było, że zatrzymanie Hiszpana we Wrocławiu jest niemal nieosiągalne. Śląsk nie był w stanie sprostać oczekiwaniom finansowym napastnika. W związku z tym głównym zadaniem zarządców WKS-u było sprowadzenie następcy Exposito.
𝐄𝐫𝐢𝐤 𝐄𝐱𝐩𝐨𝐬𝐢𝐭𝐨 piłkarzem sierpnia ✅
— Śląsk Wrocław (@SlaskWroclawPl) November 8, 2023
𝐄𝐫𝐢𝐤 𝐄𝐱𝐩𝐨𝐬𝐢𝐭𝐨 piłkarzem września ✅
𝐄𝐫𝐢𝐤 𝐄𝐱𝐩𝐨𝐬𝐢𝐭𝐨 piłkarzem października ✅
Król 👑
🎫 𝐁𝐈𝐋𝐄𝐓𝐘 #ŚLĄRCZ ➡ https://t.co/6kZFm5Skk5 pic.twitter.com/8eNqxSowHH
Pierwotnie miał nim zostać Patryk Klimala. Sprowadzono go już w listopadzie 2023 roku, a więc ponad pół roku przed wygaśnięciem umowy Erika. Dalsze części tej historii chyba już wszyscy znamy. Z perspektywy czasu, łatwo stwierdzić, iż było to absolutne fiasko transferowe. ZERO bramek, JEDNA asysta na przestrzeni jedenastu spotkań Ekstraklasy. Spektakularne pudło w meczu z Ruchem Chorzów, inkasowanie pokaźnej gaży, zesłanie do rezerw, a na koniec wypożyczenie z opcją wykupu do Sydney. Nadzieje były wielkie, zwłaszcza miał je prezes Patryk Załęczny, ale mówiąc eufemistycznie, nie wypaliło.
Nieudolność w sprowadzaniu napastników nie została przerwana po transferze Klimali. Kolejnymi nabytkami Śląska byli kolejno Sebastian Musiolik, a następnie Jakub Świerczok. Ciężko się domyślić, czym kierowano się przy wyborze akurat tych dwóch piłkarzy. Bo przecież Musiolik przed transferem do Śląska miał w swoim dorobku ledwie 13 bramek w 123 spotkaniach na poziomie Ekstraklasy. We Wrocławiu nie stał się bramkostrzelny. Gola zdobywał średnio co 338 minut, a jak na napastnika wicemistrza kraju, jest to niesamowicie rozczarowująca statystyka. Świerczoka zaś sprowadzono po perypetiach w Japonii, jako wolnego zawodnika. Od początku było widać, że 31-letni napastnik ma spore problemy fizyczne. Po boisku najczęściej truchtał, pojedynki fizyczne przegrywał niemal za każdym razem. Zdobył jednego gola i postanowił zakończyć strzelanie. Osoby bliskie Śląskowi twierdzą, iż Świerczok otrzymał informację, aby poszukiwał sobie nowego zespołu.
O dyspozycji napastników Śląska sporo mówi decyzja o ustawieniu na tej pozycji Mateusza Żukowskiego. Zamiast korzystać z nominalnych dziewiątek, trener Michał Hetel wolał ustawić tam Żukowskiego, który u Jacka Magiery był prawym obrońcą. W efekcie tak nieskutecznej ofensywy Śląsk kończy jesień ze średnią 0.78 gola na mecz.
Fatalne transfery i gra doprowadziły do dwóch odejść
W trakcie sezonu z klubem pożegnali się dwaj pracownicy. Dyrektor sportowy David Balda, a także pierwszy trener, Jacek Magiera. Podziękowanie za współpracę Baldzie nie powinno nikogo dziwić. Czeskiemu działaczowi trzeba przyznać, że był bardzo otwarty na media. Regularnie udzielał się w mediach społecznościowych, chcąc zyskać wielu fanów, dzięki swojej otwartości. Ale na koniec dyrektora rozlicza się za to, jakich zawodników sprowadził, na jakich warunkach oraz za wkład nowych nabytków w wyniki zespołu.
Grono sprowadzonych przez Baldę zawodników, którzy okazali się kompletnym niewypałem, jest naprawdę szerokie. Można by tu wymienić choćby Patryka Klimalę, Camerona Borthwicka-Jacksona czy Juniora Eyambę. Wzmocnieniem dla klubu mieli być tacy piłkarze jak Mateusz Bartolewski, Simon Schierack, Jakub Świerczok, Kenneth Zohore, Alen Mustafic. Żaden z nich kariery we Wrocławiu nie zrobił. Oczywiście warto też wziąć pod uwagę fakt, że Balda nie dysponował dużą sumą pieniędzy, ze względu na problemy finansowe Śląska. Ale mimo wszystko, dokonane transfery to kompletna aberracja. Nowym dyrektorem sportowym Śląska został Rafał Grodzicki i będzie miał okazję, by się wykazać w zimowym oknie transferowym.
Postanowiono również o niekontynuowaniu współpracy z Jackiem Magierą. Po porażce z Górnikiem Zabrze (0:1) w 15. kolejce zadecydowano o rozwiązaniu umowy z trenerem. Czy ta decyzja była słuszna? Ciężko stwierdzić. Magierę zastąpił Michał Hetel, pod którego batutą Śląsk zdobył jeden punkt w czterech meczach. Na tym zakończy swoją przygodę na stanowisku pierwszego trenera WKS-u, bo sam poinformował, że nie będzie dłużej trenował Śląska. W związku z tym czas, w którym był on pierwszym trenerem, można uznać poniekąd za stracony.
Nieprawidłowości finansowe
Od wielu lat Śląsk Wrocław jest klubem miejskim. W związku z tym, decyzje dotyczące klubu zapadają zgodnie z wolą władz miasta Wrocław. Przed wyborami samorządowymi, które odbywały się w 2024 roku, Pan Jacek Sutryk, czyli obecny prezydent miasta zobowiązał się do wykonania jednej rzeczy. Obiecał, że doprowadzi do sprywatyzowania klubu Śląsk Wrocław, aby drużyna się rozwijała. Oczywiście, obietnica nie została spełniona. Po sukcesie Wojskowych – wicemistrzostwie kraju – wycena klubu była bardzo wygórowana. Miasto domagało się ogromnych pieniędzy, blisko 53 milionów złotych. Dla porównania rok wcześniej, gdy WKS zajął 15. miejsce w tabeli, wartość klubu została oszacowana na 8 milionów złotych. Do prywatyzacji klubu nie doszło, bo liczba inwestorów, chętnych do zapłacenia takiej sumy kręciła się wokół zera. Wprawdzie w pierwszej połowie 2023 roku znalazł się zainteresowany, jednak odstraszyła go znacznie podniesiona wartość WKS-u po wicemistrzostwie.
Sam prezydent, jak i jego zarząd byli poddawani w ostatnim czasie sporym kontrolom. Zainterweniować w urzędzie miejskim postanowiła Najwyższa Izba Kontroli. Powodem kontroli było finansowanie piłkarskiego klubu Śląsk Wrocław oraz działania, podejmowane w celu zbycia akcji klubu.
Nowe porządki
Zima to naprawdę ciężki czas dla wszystkich związanych ze Śląskiem Wrocław. Natomiast płynące z klubu informacje pozwalają sądzić, że nikt nie ma zamiaru patrzeć na tę sytuację obojętnie. Z klubem ma pożegnać się co najmniej trzech zawodników, w tym próbujący wymusić odejście Peter Pokorny, a w ich miejsce mają przyjść nowi, którzy natychmiast będą walczyć o pierwszą jedenastkę. Prężnie poszukiwany jest także nowy trener. Przez media przebijało się kilka nazwisk, ale najwidoczniej nie są one zbyt skore do podjęcia się tej pracy. Nic w tym dziwnego. Szansę na utrzymanie Śląsk w Ekstraklasie są naprawdę małe, a wątpię, by któryś szkoleniowiec chciał mieć w CV spadek. Wszystkie nastroje ostudził Rafał Grodzicki.