Po trzech perfekcyjnych pucharowych czwartkach oraz jednym ze zwycięstwem i remisem, wczoraj kibice polskich drużyn musieli przełknąć gorzką pigułkę. Zarówno Legia, jak i Jagiellonia po raz pierwszy przegrały w fazie ligowej Ligi Konferencji, a punktem wspólnym obu porażek był brak nominalnego defensywnego pomocnika. Goncalo Feio i Adrian Siemieniec przekonali się jak ważna jest to pozycja.
Złe doświadczenia Jagiellonii
Dla Adriana Siemieńca brak Tarasa Romanczuka nie był nowością. 33-latek nabawił się kontuzji na listopadowym zgrupowaniu reprezentacji Polski i od tego czasu nie wrócił jeszcze do gry. Jego brak był już widoczny w meczach Ekstraklasy, jak choćby w rywalizacji ze Śląskiem Wrocław, ale także w spotkaniach Ligi Konferencji. Jak ważny jest dla zespołu pokazała już 1. kolejka fazy ligowej, gdy po 45 minutach meczu z Kopenhagą pojawił się na placu gry i Jagiellonia odrobiła straty z 0:1 na 2:1, a dominacja Duńczyków z pierwszej części spotkania zamieniła się w dość wyrównane spotkanie po przerwie. Pierwsza strata punktów w Lidze Konferencji przypadła już na mecz, w którym Taras Romanczuk nie mógł zagrać w ogóle. Jaga zremisowała z Celje (2:2) pozwalając rywalom na mnóstwo okazji, do których – tak możemy zakładać na podstawie innych spotkań tego sezonu – nie dopuściłaby, gdyby na murawie przebywał Romanczuk.
Wczorajszy mecz z Mladą Bolesław różnił się od rywalizacji z Celje. Adrian Siemienic podszedł do tego spotkania bardziej zachowawczo, a rywale również nie chcieli otworzyć tego meczu. Jagiellonia spędzała znacznie więcej czasu w posiadaniu piłki, ale nie potrafiła tego przełożyć na sytuacje. Piłkarze z Białegostoku nie wykreowali żadnej „big chance”, a ich współczynnik goli oczekiwanych (xG) – według danych portalu Fotmob – zatrzymał się na 0,76. Jadze brakowało płynności w rozegraniu i budowaniu ataków, za którą odpowiedzialny jest defensywny pomocnik. Adrian Siemieniec na tej pozycji ustawił Jarosława Kubickiego, który przyzwyczajony jest do gry w roli pomocnika box-to-box i 29-latek nie czuł się komfortowo. Odpowiedzialność za transport piłki w tercję ataku spoczywała głównie na barkach obrońców. U Kubickiego było widać również gorsze czytanie gry i ustawienie się w defensywie, przez co linia obrony nie otrzymywała takiej pomocy, na jaką może liczyć od Romanczuka.
Legia bez dwóch defensywnych pomocników
Goncalo Feio musi radzić sobie z brakiem „6-tki” od początku listopada, gdy Maxi Oyedele przeszedł zabieg stawu skokowego. 19-latek zagrał bardzo dobry mecz w 1. kolejce Ligi Konferencji z Realem Betis, później pojechał na zgrupowanie reprezentacji Polski, więc jego strata była sporym osłabieniem. Legia tą pozycję ma akurat nieźle zabezpieczoną, ponieważ w miejsce Oyedele wskoczył Rafał Augustyniak. Goncalo Feio od defensywnego pomocnika w aktualnie obowiązującym w Legii systemie 4-3-3 oczekuje, że w czasie obrony niskiej, na własnej połowie – którą Legia w Europie stosuje często – będzie cofał się on do linii obrony tworząc 5-osobowy blok. To rola wręcz skrojona dla 31-latka, którego część kibiców uważa za środkowego obrońcę, a część – za defensywnego pomocnika. Augustyniak dobrze spisywał się na tej pozycji. Z 11 meczów z byłym piłkarzem Uralu Jekaterynburg w wyjściowym składzie zespół wygrał 9.
LUGANO WYRÓWNUJE 🚨⚽
— Polsat Sport (@polsatsport) December 12, 2024
Mattia Bottani strzelcem gola❗
📺 Polsat Sport 1, PS Premium 1
📲 Polsat Box Go#UECL #LEGLUG pic.twitter.com/IWeXA4NcG3
W ostatnim ligowym meczu rundy jesiennej Rafał Augustyniak zagrał tylko pierwszą połowę z powodu złamania w okolicy nadgarstka i na wczorajsze spotkanie Ligi Konferencji z Lugano nie znalazł się w kadrze meczowej. Goncalo Feio postawił więc na Jurgena Celhakę. O ile Albańczyk zanotował jeszcze w miarę dostateczny występ w grze bez piłki, o tyle był zupełnie anonimowy, gdy to Legia znajdowała się w posiadaniu futbolówki. Zagrał 71 minut, z graczy wyjściowego składu najrzadziej znajdował się przy piłce (28 kontaktów), a Goncalo Feio postanowił zastąpić go nominalnym środkowym obrońcą, Sergio Barcią. Legia była nastawiona na szybkie, bezpośrednie ataki oraz wysokie ustawienie z zamiarem odzyskania piłki. Jeśli cofała się do niskiego bloku, to bardziej była do tego zmuszona niż robiła to z pełną świadomością. Trener przyjął taktykę, aby bronić wyżej, a jednym z powodów była prawdopodobnie chęć ustawienia Celhaki w drugiej linii, zamiast na wysokości obrońców.
Bez lidera w środku pola ani rusz
Porównanie wczorajszych meczów polskich zespołów do wcześniejszych spotkań w Lidze Konferencji pokazuje jak ważny jest lider w środku pola, który jest centralną postacią zespołu. Oczywiście, warto mieć bramkostrzelnego napastnika czy innych graczy ofensywnych robiących różnicę z przodu. Często kluczową rolę w zwycięstwach odgrywają także obrońcy i bramkarz. Niemniej jednak, bez wygrania rywalizacji o środkową strefę boiska zespół nie złapie swojego rytmu i nie przejmie kontroli nad meczem, a to podstawa, aby myśleć o zwycięstwie.
System gry zarówno Jagiellonii, jak i Legii zakłada jednego pivota w momencie posiadania piłki. Wprawdzie ustawienie białostoczan na przedmeczowych grafikach przedstawia się jako 4-2-3-1, ale w rzeczywistości jeden pomocnik ustawia się wyżej przy atakach pozycyjnych. Nie mając defensywnego pomocnika wielu trenerów decyduje się przejść na dwóch pivotów dodając głębiej do rozegrania jeszcze jednego zawodnika. Feio i Siemieniec podjęli jednak decyzję, że nie będą zmieniać tych założeń. O ile trener Jagiellonii trzymał się swojej filozofii w stu procentach, tak szkoleniowiec Legii trochę zmodyfikował plan na mecz, o czym wspomnieliśmy już wcześniej. Zespół starał się bronić wyżej i każdy atak przeprowadzał w bardzo wysokim tempie. W liczbie wymienionych podań Lugano przewyższyło Legię prawie o 300 zagrań, ale już na połowie przeciwnika przewaga wynosiła tylko 30 podań. Ekipa Goncalo Feio grała z jeszcze większą intensywnością, czym można tłumaczyć rosnącą przewagę gości wraz z upływającym czasem.
Czwartek 12 grudnia nie był udany dla polskiej piłki, ale dostarczył ważnego wniosku. Jeśli podbijać Europę to tylko z bardzo dobrze obsadzoną pozycją nr 6.