Nowe braki kadry. Dlaczego reprezentacja Polski nie potrafi bronić?

16 goli straconych w sześciu meczach Ligi Narodów. W dywizji A gorsza od reprezentacji Polski była tylko Bośnia i Hercegowina. Ostatnie czyste konto zachowane w marcu. Jeszcze wcześniej tracone gole z Estonią oraz Mołdawią. Biało-czerwoni w tak beznadziejnym położeniu, jeśli chodzi o grę defensywną, nie byli od bardzo dawna. Dlaczego reprezentacja Polski nie potrafi bronić?

Niepokojące sygnały były od dawna

W dyskusjach nad fatalną postawą w defensywie naszej kadry skupiamy się przede wszystkim na Lidze Narodów, natomiast zespół Michała Probierza już wcześniej pracował na to, aby wyróżniać się w tym aspekcie bardzo negatywnie w skali europejskiej. Choć dwa mecze kontrolne przed Mistrzostwami Europy podbudowały pewność siebie drużyny, tak zagrożenie, jakie generowały pod naszą bramką reprezentacje Ukrainy oraz – przede wszystkim – Turcji było niepokojące. Tym drugim statystycy odnotowali aż 22 próby strzałów na bramkę Wojciecha Szczęsnego. Zespół Michała Probierza pozwalał przeciwnikom na łatwe wchodzenie w pole karne i kolejne tego efekty widzieliśmy na EURO 2024.

REKLAMA

Na turnieju w Niemczech – źródłem wszystkich przytaczanych statystyk jest strona FB Ref – tylko reprezentacje Gruzji i Albanii pozwalały rywalom na więcej strzałów w przeliczeniu na mecz. W liczbie strzałów celnych przeciwnika gorsi od Polaków byli tylko Gruzini, którzy – również jako jedyni – mieli także gorszy współczynnik oczekiwanych goli straconych (xGC). Do większej liczby podań w pole karne niż nasza kadra dopuszczała Albania, Gruzja i Słowenia. Podopieczni Michała Probierza byli natomiast najgorsi, jeśli chodzi o powstrzymywanie rywali przed wejściem w obręb szesnastki. Nasi rywale dotykali piłkę w polu karnym średnio 39 razy na mecz, a 13-krotnie (również w przeliczeniu na mecz) znajdowali dostęp do tej strefy przez płynne wprowadzenie piłki. Pod tym względem żaden zespół nie był gorszy od nas.

Na Mistrzostwach Europy nie zostaliśmy defensywnym pośmiewiskiem, ale nad Michałem Probierzem zadzwonił dzwonek alarmowy – jeśli nic nie poprawi w tym aspekcie, Liga Narodów skończy się niepowodzeniem. I tak się stało.

Reprezentacja Polski jest nastawiona ofensywnie

Selekcjoner obrał inny kierunek. Można odnieść wrażenie, jakby machnął ręką na to, co dzieje się w defensywie, chcąc wyeksponować jak najwięcej atutów ofensywnych naszej reprezentacji. Rozpoczął drogę, w której coraz bardziej zaburzał balans pomiędzy ofensywą a defensywą. Działał zgodnie z wolą opinii publicznej, która pozytywnie odebrała mecze z Holandią i Francją, w których Probierz wystawił ofensywny skład, natomiast mocno skrytykowała wybory selekcjonera na kluczowe starcie z Austrią, gdzie – wzorem Czesława Michniewicza – zabrał zespołowi atuty techniczne kosztem kilogramów, centymetrów i odpowiedzialności taktycznej.

Na mecze Ligi Narodów Michał Probierz wystawiał ultra-ofensywny skład, który już sam w sobie sugeruję, że przy takim zestawieniu mogą być problemy ze znalezieniem równowagi. Na wahadłach selekcjoner najbardziej ufa piłkarzom (Zalewski, Frankowski, Kamiński), którzy zdecydowanie więcej minut w swojej karierze zagrali na skrzydle niż boku obrony. W czterech z sześciu meczów graliśmy bez nominalnego defensywnego pomocnika (dwa razy na „6-tce” grał Zieliński, a dwa razy Moder). Drugą linię dopełniają ofensywni pomocnicy (Zieliński, Szymański, czasem na tej pozycji występował też Urbański), a system gry Michała Probierza w reprezentacji Polski zawsze zakłada dwóch napastników z przodu. Piłkarzami stricte defensywnymi w tej kadrze w większości meczów Ligi Narodów byli jedynie środkowi obrońcy, a o niektórych i tak mówi się, że mają kłopoty z bronieniem. W dwóch spotkaniach Michał Probierz dorzucił jeszcze naturalnego defensywnego pomocnika, zwiększając liczbę „bardziej defensywnych” piłkarzy do czterech z dziesięciu.

Reprezentacja Polski nie ma piłkarzy do bronienia

Przy takim zestawieniu podstawowej jedenastki liczba traconych goli nie powinna dziwić, zwłaszcza grając przeciwko zespołom, które kadrowo są silniejsze od nas lub znajdują się na podobnym poziomie. W meczach Ligi Narodów oraz Mistrzostwach Europy każdy zespół potrafił zabrać nam piłkę na dłuższy czas, zmusić nas do obniżenia ustawienia, a wtedy wykorzystanie słabych punktów reprezentacji Polski staje się łatwiejsze.

Zaczynając od napastników – Robert Lewandowski jest już w takim wieku i ma taki status w polskiej piłce, że nikt nie będzie się go czepiał, jeśli poza momentami wysokiego pressingu odpuści sobie naciskanie na środkowych obrońców rywali. Piotrowi Zielińskiemu również zdarza się wyłączyć w defensywie, a jako że gra w drugiej linii to konsekwencje braku koncentracji są większe. W idealnym świecie „Zielka” najlepiej byłoby obudować agresywnymi, wybieganymi i dobrymi w destrukcji pomocnikami, natomiast w polskiej reprezentacji raczej takich nie znajdziemy. Wahadłowi cofając w fazie defensywy do linii obrony, również mają odpowiedzialne zadania w defensywie, ale często brakuje im doświadczenia w bronieniu, aby skutecznie je realizować.

Czy Michał Probierz ma inny wybór?

Pracując w klubie Michał Probierz mógłby zapukać do gabinetu dyrektora sportowego i poprosić o sprzedaż jednego pomocnika z myśleniem ofensywnym, za którego miałby przyjść taki, który myśli bardziej defensywnie, aby odzyskać balans. Niemniej jednak specyfika pracy w reprezentacji jest zupełnie inna. Nie ma się wpływu na brak poszczególnych profili zawodników na danych pozycjach. Gdyby zastanowić się jak personalnie zmienić skład, aby był bardziej solidny w defensywie, ale zarazem nie ograniczał potencjału ofensywnego kadry na myśl, przychodzi wystawienie Matty’ego Casha – choć najpierw musi być zdrowy – za Frankowskiego/Kamińskiego i… dalej ciężko coś wymyślić. Pojawiają się schody.

Obecna reprezentacja Polski nie jest stworzona do gry bez piłki. W poprzednich latach, gdy narzekaliśmy na nieumiejętność gry kadry w ataku pozycyjnym, gdy szukaliśmy środkowych obrońców dobrze wyprowadzających piłkę, przebojowych skrzydłowych czy kreatywnych „10-tek” raczej nie spodziewaliśmy się, że wkrótce możemy mieć problem z piłkarzami, którzy potrafią bronić.

REKLAMA

Pozostaje nam tylko przywyknąć, że kadra będzie przeciekać w tyłach, choć trudno nie oczekiwać od selekcjonera postępów w tym elemencie. Mimo braku piłkarzy zdyscyplinowanych taktycznie i dobrych w defensywie organizacja gry bez piłki polskiej kadry pozostawia wiele do życzenia. Odstępy pomiędzy formacjami są zbyt duże, przez co pomocnicy muszą sporo biegać. Nie mamy wypracowanych momentów na skok pressingowy z niskiej obrony. Zbyt łatwo minąć naszą drugą linię podaniem. Często nie jesteśmy odpowiednio przygotowani do zatrzymania kontrataku. To są akurat elementy, które można wypracować, a w reprezentacji Polski nie widać w nich postępu od początku kadencji Michała Probierza.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,727FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ