Po Pucharze Polski rozgrywanym w środku tygodnia od soboty znowu mogliśmy emocjonować się meczami ligowymi. Po 14. kolejce Ekstraklasy pod lupę bierzemy następujące tematy: porażki Lecha, czyste konta Rakowa, nauka gry dwóch meczów w tygodniu Jagiellonii, inna twarz Widzewa oraz skuteczność Jacka Zielińskiego. Zapraszamy do lektury, ale na sam początek zerknijmy na tabelę.
Największe zaskoczenie? 🧐✍️ pic.twitter.com/Td0u6ukdIU
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) November 4, 2024
Porażki Lecha Poznań są do usprawiedliwienia
Od sierpnia Lech Poznań rozpoczął marsz po tytuł mistrza Polski dystansując pomału konkurencję zarówno w ligowej tabeli, jak i pod względem jakości gry na boisku. Od trzeciej do dziesiątej kolejki Kolejorz wygrał 7 meczów i zremisował z Rakowem. W następnych czterech meczach zdarzyły im się jednak dwie wpadki – z Motorem przy Bułgarskiej oraz w minionej kolejce na wyjeździe z Puszczą. Jeśli chodzi o mecz z beniaminkiem Lech nie zagrał złego spotkania. Miał pecha, że rywale wykorzystali wszystkie sytuacje, które sobie stworzyli i mieli naprawdę dobry dzień grając świetnie w obronie niskiej.
Adam Lyczmański nie ma wątpliwości! Sędziowie w meczu Puszczy z Lechem popełnili duży błąd i Michał Gurgul niesłusznie otrzymał czerwoną kartkę! 🚨
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) November 3, 2024
📺 Liga+Extra trwa w CANAL+ SPORT3 i CANAL+ online: https://t.co/DYVywsvso4 pic.twitter.com/UQrbDaOnAB
Mecz z Puszczą podopieczni Nielsa Frederiksena utrudnili sobie sami. W 23. minucie po indywidualnym błędzie Michał Gurgul otrzymał czerwoną kartkę i od tego momentu zespół grał w osłabieniu. Oczywiście, kandydat do tytułu powinien grać lepiej w dziesiątkę przeciwko ostatniej drużynie w tabeli, bo mimo posiadania piłki okazji praktycznie nie stwarzali, a Puszcza korzystała z tego, że Lech się otworzył. Niemniej jednak, nie ma co wyciągać daleko idących wniosków, drugiego meczu w takich okolicznościach pewnie już nie będą musieli grać w tym sezonie. 31 punktów po 14 meczach to nadal bardzo dobry wynik. Takie tempo w każdym sezonie w ostatniej dekadzie wystarczało na zdobycie tytułu.
Puszcza Niepołomice 0:2 Lech Poznań
Raków ma imponującą defensywę, ale prosi się o kłopoty
4 gole stracone w 14 meczach. Takiej statystyki jaką ma Raków Częstochowa to ze świecą szukać w jakiejkolwiek europejskiej lidze na najwyższym krajowym szczeblu. Zespół Marka Papszuna nie stracił bramki już od 7 meczów. Bramkarz częstochowian ostatni raz wyciągał piłkę z siatki, gdy dzieci miały jeszcze wakacje. Kibice Rakowa mogli już zapomnieć jak to jest stracić bramkę, ale zapewne niepokoją się, że ich zespół trafia do siatki również zbyt rzadko. W ostatnich trzech spotkaniach strzelili łącznie dwa gole, a zwycięstwa z Pogonią oraz w tej kolejce ze Stalą ratowali już po podstawowym czasie gry.
Raków Częstochowa – sposób wygrywania.
— Kanał Sportowy (@Sportowy_Kanal) November 4, 2024
🗣️ @LewczukIgor: „Fajnie, że są trzy punkty, no ale jednak…”
🗣️ Robert Podoliński: „Nie spodziewałem się innego Rakowa. Dla trenera Papszuna najważniejsze są punkty”
🗣️ @eMJot23: „Ale to jest rzut monetą. Raz wypadnie orzeł, raz reszka”. pic.twitter.com/hzUk3Rmt49
Raków w ten sposób prosi się o kłopoty. Nie wątpimy, że są oni najlepiej zorganizowanym bez piłki zespołem Ekstraklasy, natomiast seria bez straty bramki nie będzie trwać wiecznie. Według modelu goli oczekiwanych (xG) na oficjalnej stronie Ekstraklasy podopieczni Marka Papszuna powinni stracić 9 goli. Nadal najlepszy wynik w lidze, ale już nie tak imponujący, jak ten rzeczywisty. Raków musi liczyć się z tym, że przeciwnik zdobędzie jakiegoś gola, nawet z przypadku, a wtedy o zwycięstwo będzie bardzo trudno. Raków więcej niż jedną bramkę strzelał tylko pięciu rywalom. Wszyscy znajdują się aktualnie w dolnej połowie tabeli.
Raków Częstochowa 1:0 Stal Mielec
Jagiellonia szybko nauczyła się rozgrywania dwóch meczów w tygodniu
Kiedy Jagiellonia w sierpniu regularnie zbierała baty zarówno od ligowych rywali, jak i silniejszych zespołów w eliminacjach europejskich pucharów chyba nikt nie postawiłby złamanego grosza, że na etapie mniej więcej 1/3 sezonu będą nie tylko lepiej punktować w Ekstraklasie niż w poprzednim sezonie, ale także zrównają się liczbą „oczek” z liderem tabeli. W tamtym czasie pisaliśmy, że najgorsze dopiero przed Jagą, ponieważ polskie kluby największy dołek dopadał zawsze na jesień, a nie w eliminacjach europejskich pucharów i… to wciąż jest możliwe, ponieważ do końca rundy pozostało jeszcze około 1,5 miesiąca. Niemniej jednak, Adrian Siemieniec i jego podopieczni błyskawicznie wyciągnęli wnioski i nauczyli się gry w systemie co 3-4 dni.
Imponujące jest to, jak błyskawicznie dojrzała Jagiellonia.
— Damian Smyk (@D_Smyk) November 3, 2024
Szybkie przystosowanie do rytmu grania co 3-4 dni, nie grają żadnego ura-bura w lidze. Diabelna skuteczność w lidze, nie narzucają już absurdalnego tempa, tylko w trybie ekonomicznym punktują sobie jak im się podoba.
Mistrzowie Polski nie grają aż tak efektownie jak w poprzednim sezonie, gdy spadały na nich liczne pochwały ze strony kibiców oraz dziennikarzy. Obecnie zwycięstwa Jagiellonii nie odbijają się tak dużym echem w mediach. Drużyna Adriana Siemieńca nauczyła się wygrywać w trybie energooszczędnym, magazynując siły na następne wyzwania. Wykorzystują swoje momenty sprzyjające, grają zdecydowanie bardziej odpowiedzialnie w defensywie i kontrolują mecze nadając im znacznie niższe tempo niż w poprzednim sezonie. W tym sezonie Ekstraklasy żaden zespół nie wykonuje mniejszej liczby sprintów od graczy z Białegostoku.
Górnik Zabrze 0:2 Jagiellonia Białystok
Widzew potrafi grać również pragmatycznie i defensywnie
Kibice Widzewa nie mają obecnie wielu powodów do zadowolenia. Porażka z Legią (1:2) sprawiła, że ich dorobek z ostatnich pięciu spotkań to tylko 4 punkty. Daniel Myśliwiec po meczu z przedstawicielem kraju w Lidze Konferencji będącym na fali wznoszącej może wyciągnąć jednak trochę pozytywów. Jego zespół pokazał w tym spotkaniu inną twarz. O ile łodzianie zawsze chcą grać ofensywnie, wysokim pressingiem i utrzymywać się przy piłce, o tyle na Łazienkowskiej przyjęli postawę bardziej pragmatyczną i defensywną. Większość meczu bronili się w niskim bloku i wyprowadzali szybkie kontrataki.
Najlepsze szanse na bramkę w klasyku Legia – Widzew:
— Szymon Janczyk (@sz_janczyk) November 4, 2024
Kerk – 0,7 xG (41. minuta)
Wszołek – 0,34 xG (86. minuta)
Rondić – 0,15 (53. minuta)
Rondić – 0,15 (56. minuta)
Cybulski – 0,13 (41. minuta)
Morishita – 0,13 (46. minuta)
Daniel Myśliwiec miał rację, Widzew zrobił… pic.twitter.com/hJFVuzW32J
Niski blok prawdopodobnie nie wynikał z tego, że Legia zepchnęła ich tak blisko pola karnego, ponieważ Mateusz Żyro w wywiadzie dla Canal+ w przerwie meczu mówił, że mają na Legię przygotowany specjalny plan, aby zneutralizować rywala. Widzew bronił skutecznie, na dobrej intensywności, był przygotowani na ataki rywali skrzydłami, bo dobrze przesuwał i starał się zamykać boczne sektory. Gole stracili po świetnym strzale Bartosza Kapustki oraz rzucie rożnym, czyli trudno szukać tutaj błędów zespołowych. Widzew pokazał, że potrafi wyjść ze swojej strefy komfortu i bronić nisko, a Daniel Myśliwiec – że jest trenerem elastycznym i umie dostosować się do silniejszego rywala. Porażki nie zawsze muszą być oceniane negatywnie, zwłaszcza z rywalem w tak dobrej formie jak obecnie Legia Warszawa.
Legia Warszawa 2:1 Widzew Łódź
Jacek Zieliński w Koronie broni się wynikami
Jacek Zieliński przejmował Koronę w trudnym momencie, gdy zespół po trzech rozegranych meczach miał tylko punkt. Kamil Kuzera szybko stracił pracę, a jeden z powodów, przez których to się stało – publiczne narzekanie na mało jakościowe transfery – były przestrogą dla trenera, który podejmie się misji utrzymania Ekstraklasy dla Kielc. To zadanie spadło na barki Jacka Zielińskiego, jednego z najbardziej doświadczonych ligowych szkoleniowców i po 14. kolejce Korona ma 4 punkty przewagi nad strefą spadkową. Za okres pracy Zielińskiego (11 kolejek) Scyzoryki są ósmym najlepiej punktującym zespołem w lidze.
63-letni trener broni się wynikami, ale do gry można mieć zastrzeżenia i na jej podstawie w Kielcach nie mogą popaść w zachwyt, a ciągle mieć świadomość, że podstawowym celem jest utrzymanie. Wczoraj pokonali na wyjeździe GKS Katowice (2:1), choć przez większość czasu to rywale sprawiali zespołu, który ma kontrolę nad meczem. Główną przeszkodą w walce o utrzymanie będzie ofensywa. O ile bez piłki Korona jest całkiem dobrze zorganizowana (i była już przed przyjściem Zielińskiego), tak ma problem ze strzelaniem goli. W okresie już po zmianie trenera żaden zespół nie trafiał do siatki rzadziej niż Korona (na tym samym poziomie Zagłębie, Stal, Puszcza, Radomiak i Piast).
GKS Katowice 1:2 Korona Kielce
Co jeszcze działo się w 14. kolejce Ekstraklasy?
- Imponująca jest przewidywalność Pogoni Szczecin. Portowcy z kolejnego wyjazdu nie przynoszą punktów. Było to ich siódme spotkanie na obcym stadionie i szósta porażka (2:4 z Motorem).
- Cracovia zmniejszyła stratę do dwóch punktów wygrywając z Lechią na wyjeździe (2:1). Dwa gole dla Pasów strzelił Benjamin Kallman, który zgłasza akces do najlepszego zawodnika jesieni w Ekstraklasie.
- Radomiak na własnym stadionie podzielił się punktami z Piastem Gliwice. Zespół Bruno Baltazara ciągle nie może spać spokojnie, bowiem ma tylko 2 punkty przewagi nad strefą spadkową.
- Na ostatnie miejsce w tabeli spadł Śląsk Wrocław, który w derbach Dolnego Śląska przegrał z Zagłębiem aż 0:3.