Cóż za kapitalne widowisko mieliśmy okazję zobaczyć w sobotnie popołudnie na lubelskiej Arenie! Motor Lublin i Widzew Łódź zaserwowały wielobramkowe show w ramach 12. kolejki PKO BP Ekstraklasy.
Ekscytujące widowisko na Arenie
Motor Lublin nawiązał do nazwy klubu wyrywając się na prowadzenie niczym motocykl na pierwszych metrach po zmianie świateł. Żółto-Biało-Niebiescy zdobyli gola już w 1. minucie meczu za sprawą trafienia piętką Piotra Ceglarza, któremu asystował Michał Król. Kapitalne otwarcie w wykonaniu gospodarzy, fatalne ze strony gości.
Początek meczu należał do Motorowców. Świadczyły o tym kolejne próby strzałów, takie jak uderzenie Króla z woleja w 8. minucie. Z kolei w 13. minucie wywalczony przez Christopher Simona rzut wolny pod polem karnym rywali został zamieniony na drugą bramkę. Bartosz Wolski ładnie dośrodkował, a Sebastian Rudol strzałem głową pokonał Rafała Gikiewicza.
W dalszej części pierwszej połowy drużyna Mateusza Stolarskiego straciła jednak czujność i pozwoliła Widzewowi na zbyt wiele. W 22. i 24. minucie Czerwono-Biało-Czerwoni zadali dwa szybkie i skuteczne ciosy. Najpierw „kontaktowy samobój” Mraza, następnie główka Imada Rondića po wrzutce Kerka z rożnego. Motor próbował odpowiedzieć za pomocą swojego znaku rozpoznawczego, czyli dynamicznych i praktycznych kontrataków. Jedna z takich dobrze zapowiadających się kontr została jednak zepsuta przez nieporozumienie Sampera z Królem. W 36. minucie Ceglarz oddał niepozorny strzał, który ostatecznie minął dalszy słupek o zaledwie kilka centymetrów.
Kiedy wydawało się, że Motorowcy odzyskali swój rytm, stało się najgorsze. Tuż przed przerwą Kacper Rosa sprezentował gola Widzewowi Łódź. Bramkarz Motoru zamarudził przy wyprowadzeniu piłki i skończyło się na tym że wykopał ją prosto w Rondića, a ta odbiła się od niego prosto do siatki. Bardzo niefortunna sytuacja, na dodatek w takim momencie meczu.
Festiwalu goli ciąg dalszy
Od startu drugiej połowy również nie brakowało wrażeń. 51. minuta to próba z woleja Luisa da Silvy zakończona tuż nad prawym górnym rogiem bramki Rosy, a moment później groźny atak Motoru, gdzie zabrakło tylko wykończenia. W 56. minucie defensywa Motoru została natomiast rozklepana. Jakub Sypek ściągnął na siebie przeciwników i zagrał do wbiegającego Frana Alvareza. Hiszpan uderzył technicznie przy prawym słupku i piłka zatrzepotała w siatce.
Nie minęło kilka minut od akcji bramkowej, a golkiper gospodarzy znów mógłby wyciągać futbolówkę zza swoich pleców. Tym razem 30-latek stanął jednak na wysokości zadania, zaliczając udaną interwencję. Im dalej w mecz, tym Widzew bardziej oddawał inicjatywę Żółto-Biało-Niebieskim, powielając tym samym błąd swoich rywali z pierwszej odsłony rywalizacji. To w 79. minucie mogło skończyć się golem kontaktowym Motoru. Trafienie rezerwowego Kacpra Wełniaka nie zostało jednak uznane po analizie VAR. Ale co się odwlecze, to nie uciecze. Wełniak – już oficjalnie – wpisał się na listę strzelców w minucie 86. Taki obrót zdarzeń przyniósł oczywiście dodatkową dawkę adrenaliny w samej końcówce. Perfekcyjnym zwieńczeniem spektaklu na Arenie Lublin byłoby trafienie gospodarzy na 4:4 lecz takowego nie było dane nam zobaczyć.