Goncalo Feio miał już momenty do radości jako trener Legii Warszawa, ale blisko pół roku od objęcia sterów na Łazienkowskiej doczekał się pierwszego zwycięstwa w bardzo ważnym meczu, po którym narracja będzie toczyła się głównie wokół świetnego występu zespołu oraz planu przygotowanego przez trenera. Po ostatnich tygodniach, w których jego pracę coraz częściej krytykowano, Portugalczyk wreszcie ma argument broniący jego warsztat. Bo w zwycięstwie z Betisem postać trenera odegrała kluczową rolę.
Pierwsze wielkie zwycięstwo
Choć Goncalo Feio skutecznie zrealizował dwa postawione przed nim cele – zapewnienie Legii miejsca w europejskich pucharach, a następnie awans do fazy ligowej Ligi Konferencji – to jego zespół nie odniósł wielkich zwycięstw, po których moglibyśmy zachwycać się postawą Wojskowych. W Ekstraklasie za kadencji Goncalo Feio pokonywali Stal Mielec, Lecha Poznań, Wartę Poznań, Koronę Kielce, Radomiaka Radom, Motor Lublin oraz dwukrotnie Zagłębie Lubin. Jedynym rywalem z czołówki jest Lech, ale wszyscy pamiętamy w jak beznadziejnej formie był Kolejorz pod koniec poprzedniego sezonu. Legia nie potrafiła wygrać z Pogonią, Śląskiem gdy w poprzednim sezonie walczył o mistrzostwo oraz dwukrotnie z Rakowem.
W eliminacjach do Ligi Konferencji Legia Warszawa odniosła arcyważne zwycięstwo z Brondby, natomiast jego znaczenie w oczach kibiców oraz ekspertów nie okazało się tak duże, jak mogłoby się wydawać z dwóch powodów. Po pierwsze, polski zespół w rewanżu na Łazienkowskiej był o wiele słabszy i miał sporo szczęścia, że udało im się zremisować. Po drugie, narrację w mediach po meczu zdominował Goncalo Feio, ale w negatywnym kontekście. Portugalczyk po ostatnim gwizdku sędziego celebrował awans pokazując w stronę kibiców gości środkowy palec. Kibiców nie interesowało więc analizowanie jak trener ustawił zespół, czy jaki plan przygotował na ten mecz, a zajmowali się kwestiami moralnymi.
Po meczu z Betisem nie ma już wątpliwości, że za to zwycięstwo Goncalo Feio odbierze zbiorowe gratulacje, ponieważ wszystkie decyzje, które podjął Portugalczyk okazały się trafne.
Zmiana ustawienia
Goncalo Feio od początku pracy na Łazienkowskiej ustawił zespół w systemie 3-5-2. Role trójki zawodników w środku pola nieco ewoluowały, natomiast inne założenia pozostawały bez zmian – trójka stoperów, wahadłowi i dwóch napastników. Pod ten system w letnim okienku transferowym była budowana również kadra zespołu. Po raz pierwszy Feio odszedł od tego ustawienia – przechodząc na 4-2-3-1, które często przypomina też 4-3-3 – w spotkaniu poprzedniej kolejki z Górnikiem Zabrze. Choć trener sam określił go jako „jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy mecz Legii w tym sezonie” to wypowiedź ta spotkała się z porcją krytyki, ponieważ Wojskowi stworzyli sobie bardzo mało okazji do zdobycia gola, a punkt uratowali stałym fragmentem gry. Feio albo rzeczywiście widział więcej niż wszyscy i występ z Górnikiem ocenił wysoko, albo była to już próba generalna przed startem w Lidze Konferencji, ponieważ na Betis posłał w bój taką samą wyjściową jedenastkę.
Legia posiadała piłkę w tym meczu tylko przez 32% czasu, ale kiedy ją miała dało się dostrzec inne założenia niż wcześniej. Nie próbowali już za wszelką cenę ataków środkiem i zagrania w stronę dwójki napastników, a koncentrowali się na atakach skrzydłami angażując w boczne sektory większą liczbę zawodników niż przy ustawieniu 3-5-2. Piłkarze Goncalo Feio potrafili zawiązać kombinacyjne ataki pod pressingiem rywala na lewej stronie z udziałem Rubena Vinagre, Luquinhasa i Ryoyi Morishity. Po przeciwnej linii bocznej boiska szukali natomiast podań za plecy defensorów Betisu, gdzie gotowy do ścigania się z nimi był Kacper Chodyna. Portugalski szkoleniowiec przygotował swój zespół do szybkich ataków i w ten sposób jego piłkarze potrafili zagrozić bramce przyjezdnych.
Goncalo Feio przygotował zespół na cierpienie
Chcąc zwyciężyć z drużyną, która jakościowo jest co najmniej półkę wyżej zawsze musisz być gotowy na momenty cierpienia. Legia zaczęła odważnie, nie bała się doskakiwać do gości pressingiem i przynosiło to efekty, ponieważ po pierwszej połowie trudno byłoby ocenić który zespół od lat utrzymuje się w hiszpańskim peletonie drużyn naciskających na Barcelonę, Real i Atletico, a który ma 10 punktów straty do lidera w polskiej Ekstraklasie. Z czasem Legia broniła jednak coraz bliżej własnej bramki, a w takich sytuacjach ustawienie Legionistów zmieniało się na 5-4-1. Defensywny pomocnik, którym był Maxi Oyedele wklejał się w linię obrony, a broniący początkowo w linii ataku Morishita uzupełniał powstałą lukę w pomocy. Później, gdy Legia już niemal tylko biegała za piłką, rolę „6-tki” przechodzącej w stopera przejął Rafał Augustyniak, który jest o wiele bardziej przyzwyczajony do bronienia we własnym polu karnym niż 19-letni Oyedele.
Skuteczność planu Goncalo Feio najlepiej zobrazować na liczbach. Zespół Manuela Pellegriniego nie potrafił zrobić użytku z posiadania piłki. Połowę z 16 strzałów oddał zza pola karnego. Tylko trzy uderzenia były celne. Nie stworzył żadnej dogodnej okazji, która zostałaby odnotowana w statystykach jako 'big chance’ (duża szansa). Współczynnik goli oczekiwanych (xG) zatrzymał się na 0,72 xG. Legia nie potrzebowała do tego zwycięstwa szczęścia, nieskuteczności rywala czy znakomitego dnia golkipera. Broniła na tyle dobrze, że Betis nie wiedział jak dobrać się jej do skóry.
Goncalo Feio trafił z wszystkimi decyzjami
34-letni trener może dziś chodzić z podniesioną głową w poczuciu świetnie wykonanego zadania. Opracował strategię, dzięki której jego zespół zneutralizował silniejszego przeciwnika w ofensywie. Miał plan, jak zaatakować Betis, przedostać się pod ich bramkę i tworzyć dogodne okazje strzeleckie. Indywidualne decyzje również się obroniły. Rzucony na głęboką wodę Oyedele pokazał, że potrafi pływać i ma ogromny potencjał. Świetne spotkanie zagrał długo trzymany poza podstawowym składem Kacper Chodyna. Regularnie krytykowani od około roku Steve Kapuadi i Radovan Pankov byli bezbłędni w defensywie, a Francuz dołożył jeszcze zwycięskiego gola po rzucie rożnym.
Goncalo Feio wyrasta na trenera bardziej pucharowego niż ligowego, który swój kunszt może pokazać, gdy trzeba przygotować plan pod konkretnego przeciwnika i wytrącić mu jego atuty. Dał się poznać jako szkoleniowiec lepiej przygotowujący zespół do gry bez piłki niż do momentów, w których znajduje się w jej posiadaniu. Z tej perspektywy mecz z Betisem był idealnym dla Goncalo Feio na odniesienie pierwszego wielkiego zwycięstwa. I to mu się udało.