Koniec Euro zbliża się wielkimi krokami. Niemcy zawiodły?

Trwające Mistrzostwa Europy w piłce nożnej zbliżają się do końca. W wielkim finale na Stadionie Olimpijskim w Berlinie zagrają Hiszpania i Anglia. Turniejowe emocje niebawem się ulotnią, a to oznacza, że po mistrzostwach zostaną nam jedynie wspomnienia. Czy będą przyjemne?

Reprezentacja Polski pożegnała się z Euro 2024 po fazie grupowej. Ilu kibiców, tyle opinii. Jedni dorobek 1 punktu uważają za klęskę, inni za odzwierciedlenie faktycznego potencjału naszej kadry. Jedno wydaje się jednak pewne — startu Polaków na kończącym się turnieju nie będziemy wspominać ze szczególnym sentymentem. A jak będziemy wspominać samo Euro w Niemczech? Emocje, poziom piłkarski i rezultaty drużyn, za które trzymamy kciuki to jedno. Natomiast oprócz tego po zakończeniu wielkich imprez sportowych zawsze sporo mówi się o organizatorach. O tym, czy podołali wyzwaniu. Zapewnili odpowiednią opiekę sportowcom i kibicom, potrafili zadbać o atmosferę sportowego święta, czy chociażby należytą jakość usług publicznych.

REKLAMA

Ordnung to przeszłość?

UEFA marzyła o ekologicznych mistrzostwach. Organizatorem Euro 2024 zostały 27 września 2018 roku wybrane Niemcy. Blisko 8 lat po tym, jak FIFA ogłosiła, że gospodarzem Mistrzostw Świata 2022 zostanie Katar. Już 2018 roku sporo mówiło się o kontrowersjach związanych z organizacją mundialu na Bliskim Wschodzie. Był to również czas, gdy z problemami natury PR-owej zmagała się też sama UEFA (a w zasadzie zmaga się nadal).

Być może, by wybielić swój wizerunek i zadbać o dobrą prasę, zdecydowano się na przeprowadzenie najmniej kontrowersyjnego turnieju w historii. Używam zwrotu „być może”, gdyż są to tylko moje domysły. Dlaczego uważam, że miało obyć się bez kontrowersji? Ano dlatego, że na gospodarza mistrzostw wybrano Niemcy — kraj z długimi tradycjami piłkarskimi, sprawdzony w roli organizatora podobnych wydarzeń i położony w centrum Europy. Do tego jest to przecież jeden z najbogatszych krajów Starego Kontynentu, który jednocześnie wskazuje kierunki rozwoju w wielu dziedzinach. Sytuacja sprzyjała więc zaimplementowaniu jakiejś modnej ideologii. No, bo wiadomo — patrząc na rozgrywki piłkarskie spod egidy UEFA z ostatnich lat, bez drugiego dna się nie obejdzie. Tym razem postawiono na ekologię. Miało to zrobić dobrze zarówno wizerunkowi UEFA jak i samym Niemcom, którzy mogliby powiedzieć: Hej, patrzcie jacy jesteśmy zieloni i przyjaźni planecie! Bierzcie z nas przykład! Nie zakładano, że pojawią się kontrowersje, tak jak to było przy okazji np. tęczowych opasek kapitańskich. To miał być pomysł niemal, że idealny, bo kto nie chce dobrze dla swojej planety?

źródło: Jakub Białek na portalu X

Problem w tym, że w kwestii ekologii wylano dziecko z kąpielą

A to dlatego, że… w „ekologicznych” Niemczech niewiele się zgadza. Z jednej strony zamyka się parkingi w sąsiedztwie stadionów, by nakłonić kibiców do transportu kolejowego. Z drugiej jednak, jak pisze Jakub Białek z Weszło, współczynnik punktualności pociągów Deutsche Bahn w czerwcu bieżącego roku wyniósł… 52,5%. Dla porównania punktualność składów uruchamianych przez PKP Intercity — na którą przecież tak często narzekamy — w najsłabszym pod tym względem miesiącu bieżącego roku wyniosła 70,45% (dane z portalu Rynek Kolejowy — przyp. red.). I były to statystyki dotyczące stycznia. Miesiąca z najniższą średnią temperaturą w roku, w którym życie kolejarzom mogą utrudniać śnieżyce i defekty maszyn.

Na niemieckiej kolei dochodzi już do takich absurdów, że punktualnie przestały być nawet pociągi wiozące piłkarzy na mecz. Na dworcu w Wolfsburgu w przykry sposób przekonali się o tym piłkarze Holandii, którzy zmierzali na swój mecz do Dortmundu. Mecz ważny, bo półfinałowy. Z rozczarowującą, ale zawsze groźną Anglią. Na tablicy odjazdów pojawiła się informacja, że pociąg, którym mieli podróżować Oranje, jest opóźniony o ponad 2 godziny. I mowa tu tylko o czasie, którzy Holendrzy zastali na swojej stacji początkowej. Przez komplikacje na dworcu holenderski związek piłkarski postanowił nie ryzykować i ostatecznie zapakował członków swojej kadry w samolot. Cała sytuacja zaburzyła jednak całą organizację zespołu. Holendrzy na dobę przed półfinałem Mistrzostw Europy musieli stawić czoła kilku niespodziewanym sytuacjom, które na turnieju takiej rangi nie powinny mieć miejsca. Mówimy przecież o Mistrzostwach Europy, a nie Pucharze Narodów Afryki. Euro 2024 to zmagania, które odbywają się w jednym z najbogatszych państw świata, który nie ma problemu z dostępem do najnowocześniejszych technologii.

Autostrady i parkingi? A komu to potrzebne?

Ciekawe przeżycia za naszą zachodnią granicą zaliczył też Mateusz Borek. Jeden z najpopularniejszych dziennikarzy sportowych w Polsce w jednym z programów Kanału Sportowego opowiedział o swoich doświadczeniach związanych z przemierzaniem niemieckich autostrad. Borek — weteran turniejów mistrzowskich — narzeka zarówno na drogi będące w niekończących się remontach, jak i na dostępność przystadionowych parkingów. Jednak to nie wszystko. Zdaniem komentatora wysokiego poziomu nie gwarantują nawet hotelarze.

„Ja do Niemiec przyjeżdżam 30 lat. I nie poznaje tego kraju. (…) Jest bałagan, jest brudno, w 60-70% hoteli (recepcji) nie mówią w języku angielskim”.

Mateusz Borek dla Kanału Sportowego
źródło: Kanał Sportowy na portalu X

Jest to dla mnie tym bardziej niezrozumiałe, że Niemcy to naród, który wręcz kocha motoryzację. O ile rozumiem, że remonty dróg trzeba kiedyś przeprowadzić, tak jestem zdziwiony, że zorganizowano je w taki sposób, że paraliżują one ruch podczas Euro. Złośliwi napisaliby, że to specjalnie, by być „eko” i mocno zasugerować wszystkim przyjezdnym przesiadkę na pociągi. Problem jest jednak taki, że tak jak mogliście przeczytać wyżej, koleje też nie funkcjonują, tak jak powinny.

Wróćmy jednak do motoryzacji. Na liście oficjalnych partnerów czempionatu nie znajdziemy żadnej niemieckiej marki samochodowej. Znamienne, że sponsorem Euro 2024 nie jest Opel czy Volkswagen, lecz chiński koncern samochodowy BYD. Zaryzykuję stwierdzenie, że by w odpowiedni sposób wpisać się w narrację o ekologii, władze niemieckich moto korporacji odpuściły finansowe wsparcie turnieju. I ok, takie ich prawo, w końcu mamy wolny rynek. Dziwi jednak, że nie zdecydowano się, chociażby na ekspozycję ekologicznych rozwiązań motoryzacyjnych, np. promowania ekologicznych modeli rodzimych marek. W zamian za to pozwolono, by w europejskim zagłębiu motoryzacyjnym zrobił to gigant z Chin.

Stadiony są wspaniałe, ale ich zabezpieczenie już nie

Areny, na których odbywały się mistrzowskie pojedynki to architektoniczne dzieła sztuki. Tego Niemcom nie można odmówić, że pod względem piłkarskiej infrastruktury Euro 2024 wypada dobrze. Inna kwestia, że stadiony były gotowe już na długo przed przyznaniem Niemcom imprezy. Tym bardziej zastanawia więc, skąd u naszych zachodnich sąsiadów tyle problemów organizacyjnych, skoro przecież lwia część tego, co potrzebne do zapewnienia dobrych mistrzostw była już gotowa na długo przed ich startem? Wszak było 6 lat na przyszykowanie wszystkiego na ostatni guzik.

REKLAMA

Weźmy na tapet bezpieczeństwo. Od Mistrzostw Świata 2006 minęły niecałe dwie dekady. Wtedy każdy kibic mógł się czuć bezpiecznie, a o incydentach na niemieckich stadionach w ogóle się nie mówiło. Paradoksalnie najniebezpieczniejsza sytuacja miała chyba miejsce w finale tamtego mundialu, kiedy Zinedine Zidane uderzył głową Marco Materazziego. Mundial 2006 stawiano za wzór, do którego organizatorzy każdej kolejnej imprezy porównywali swoje poczynania. Ba, wielu (w tym też ja) liczyło, że trwające Euro 2024 będzie stało na równie wysokim poziomie. Jednak nic bardziej mylnego.

Kibice, którzy wbiegają na murawę, to może nie jest bardzo rzadki widok. Jednak podczas Euro 2024 nawet dzieci robią z ochroną, co chcą. Podobnie starsi, którzy wnoszą na stadiony materiały pirotechniczne. Abstrahując od tego czy pirotechnika powinna być legalna, czy też nie, to co dzieje się podczas mistrzostw to jawne kpienie ze służb. Przed meczami Euro nie ma przecież takiej możliwości (a przynajmniej tak się powinno wydawać), by grupa jakichś kibiców w niepostrzeżony sposób, sobie tylko znanymi drogami wniosła na stadion race kilka godzin przed meczem.

Sztab medyczny Hiszpanów twierdzi, że incydent ze stewardem nie był przyczyną kontuzji Alvaro Moraty. Patrząc na powyższy filmik ciężko w to uwierzyć…
źródło: Paddy Power na portalu X

Statystyka nie kłamie

Symbole tych mistrzostw? Moim zdaniem póki co są dwa. Pierwszym jest obrazek wpadającego stewarda w Alvaro Moratę. Drugim historia angielskiego kibica, który zasnął podczas meczu swojej reprezentacji i przez nikogo niepokojony obudził się po kilku godzinach. Gdzie była ochrona, która w ogóle nie powinna dopuścić do takiej sytuacji?

Ogólny obraz psują też statystyki i… słynny już wywiad Toniego Kroosa. Były (już) niemiecki piłkarz przyznał, że we własnym kraju nie wypuściłby swojej córki po godzinie 23 „na miasto”. Te słowa nie mają zbyt wiele wspólnego ze sportem, ale w pewnym sensie są odpowiedzią na pytania o to, skąd tyle dziwnych incydentów na stadionach podczas Euro 2024.

Natomiast niektóre badania społeczne ukazują niepokojące dane. Aż 40% społeczeństwa czuje się niebezpiecznie w przestrzeni publicznej. Te dane szokują, zwłaszcza kiedy porównamy je ze statystykami poczucia bezpieczeństwa w Polsce. Jeśli ufać danym udostępnianym przez polską policję, aż 88% mieszkańców naszego kraju uważa Polskę za bezpieczne miejsce do życia. Szkoda, że w przypadku Niemiec poczucia bezpieczeństwa nie udało się podreperować przynajmniej na czas trwania mistrzostw. Przynajmniej tak wynika z relacji reporterów, którzy przy okazji Euro mieli okazję niemiecki ordnung poznać od podszewki.

badanie Centrum Badania Opinii Społecznej przeprowadzone w dniach 11-20 kwietnia 2023, źródło: Polska Policja

Został jeszcze wielki finał…

Zatrzymajmy się na moment przy wydarzeniach sprzed kilku dni. Czy wypaczono wynik półfinału Holandia – Anglia? Nie wiem. Holendrzy chcieli być fair i zgodnie z zaleceniami organizatorów na mecz zamierzali udać się koleją. Nie wyszło, co zapewne miało jakieś przełożenie na to, jak wyglądały ich ostatnie godziny przed starciem decydującym o finale. W końcu mówi się, że w profesjonalnym futbolu na wysokim poziomie decydują detale. Na boisku Oranje też wyglądali trochę jak nie oni. Przede wszystkim nie byli tak dynamiczni, jak w poprzednich spotkaniach. W półfinale to Synowie Albionu wyglądali lepiej. I może Anglicy nie tylko wyglądali, ale po prostu byli lepsi. Jednak zwycięstwo 2:1 byłoby bardziej wymierne i sprawiedliwe (o ile coś takiego jak sprawiedliwość w futbolu w ogóle istnieje), gdyby na dobę przed pierwszym gwizdkiem obydwóm reprezentacjom zapewniono takie same warunki.

W niedzielnym finale zagra Hiszpania i Anglia. Będziemy mieli też polski akcent, bo sędzią technicznym finału będzie Szymon Marciniak. Spora część kibiców liczyła zapewne na to, że zostanie on wybrany głównym arbitrem ostatniego meczu mistrzostw, ale rola technicznego to z pewnością też pewien rodzaj nobilitacji. I kolejna pozycja do i tak dość bogatego CV Marciniaka. Miejmy nadzieję, że Polak zaliczy dobry występ i nie będzie miał sporo nadmiarowej pracy. Pojedynek zapowiada się ciekawie i mam nadzieję, że zapisze się w pamięci kibiców europejskich kibiców. Trochę już tak jest, że dobre finały podnoszą ogólną ocenę mistrzostw. Wszak wspominając mundial w Katarze wielu z nas ma przede wszystkim obrazki ze znakomitego finału Argentyna — Francja, a nie klatki z reportaży o niewolniczej pracy Azjatów i nieprzestrzeganiu norm BHP. Być może tak samo będzie z Euro 2024, że w naszych głowach utkwi fantastyczny finał, a nie obraz nieporadnych stewardów czy pijaków zaśmiecających centra niemieckich miast. Tego Wam życzę.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,727FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ