Choć Legia Warszawa nie ma już szans na 16. mistrzostwo Polski, to wciąż może jeszcze zawalczyć o Ligę Konferencji. Wojskowi są na dobrej drodze do zajęcia miejsca na podium – przed starciem z Wartą Poznań zajmowali 3. miejsce. To zadanie ułatwił im m.in. Raków, który przegrał dziś z Cracovią. Choć teoretycznie tracili jeden punkt do 7. w tabeli Pogoni, to Legia miała jeden mecz rozegrany mniej. Jeśli warszawiacy pokonaliby Wartę, to ugruntowaliby swoją pozycję, będąc w komfortowej sytuacji na ostatnią kolejkę. Poznaniacy nie mieli jednak zamiaru im tego ułatwiać, jako że nie są jeszcze pewni utrzymania w Ekstraklasie. Warta gra obecnie w kratkę, lecz potrafi postawić się silniejszym.
Prowadzenie Legii po zaciekłej walce
Początek tego spotkania był wyrównany. Obydwie strony szukały odpowiedniej okazji, by otworzyć wynik. Zarówno Legia, jak i Warta zdawały sobie sprawę z wagi tego spotkania i nikt nie miał zamiaru odpuszczać. Goście naciskali, lecz Warciarze nie pozostawali dłużni.
Pierwsza bramka mogła paść w 15. minucie. Warto jednak zaznaczyć, że Michał Kopczyński mógł się cieszyć z tego, że nie trafił do bramki. Po rzucie wolnym o mało co nie pokonałby bowiem własnego bramkarza. Legia zaczęła przeważać i kompletnie zdominowała posiadanie piłki. Miała więcej z gry, lecz na efekty trzeba było czekać do 26. minuty. Wtedy to Josué wykonywał rzut rożny. Portugalczyk dośrodkował w kierunku 11. metra, do piłki doskoczył Radovan Pankov i stołeczna ekipa objęła prowadzenie.
Rezultat w Grodzisku Wielkopolskim mógł się szybko zmienić. Zaledwie 3 minuty później Kopczyński miał okazję na wyrównanie. Zaryzykował, uderzając w kierunku dalszego słupka, lecz nieznacznie chybił. Warta dzielnie walczyła i zaciekle szukała wyrównującej bramki. Mieli jednak spory problem z przebiciem się pod pole karne Kacpra Tobiasza. Widać było, że absencja Adama Zreľáka dawała się im mocno we znaki. Nie było jednak wątpliwości, że więcej jakości na boisku było po stronie podopiecznych Gonçalo Feio. Grali lepiej i ich prowadzenie nie było przypadkowe.
Ambicje i waleczność Warty nie wystarczyły
Podopieczni Dawida Szulczka po przerwie zaczęli stwarzać coraz więcej zagrożenia pod bramką. Nie było ono jednak na tyle duże, żeby Tobiasz musiał trudzić się między słupkami. Nie oznaczało to jednak, że poznaniacy żadnych okazji nie mieli. W 51. minucie piłkę po podaniu Kajetana Szmyta otrzymał Marton Eppel. Węgier znalazł sobie trochę miejsca w polu karnym i oddał groźny strzał, który poleciał tuż obok słupka. To można było potraktować jako sygnał ostrzegawczy, że Warciarze tanio skóry nie sprzedadzą. Z czasem jednak to Legia powoli obejmowała inicjatywę i zaczęła przeważać. Ale znowu nic z tego zupełnie nie wynikało. W drugiej połowie do 75. minuty nie padł ani jeden celny strzał, po obu stronach.
Pod koniec tego spotkania ekipa z Wielkopolski poderwała się do ataku. Piłkarze Warty nie bali się podejmować ryzyka zarówno z przodu, jak i z tyłu. Musieli w końcu to zrobić, żeby wyszarpać choćby punkt. Nie można było odmówić waleczności Warciarzom, ale Tobiasz wciąż pozostawał bezrobotny i zupełnie niezagrożony.
Pomimo starań, poznaniacy nie zdołali zmienić wyniku i przegrali 0:1. Legia nie zagrała w tym spotkaniu jakoś wyjątkowo dobrze. Jednakże najważniejszy dla Wojskowych jest rezultat – po wcale niełatwym meczu i bramce serbskiego defensora zdobyli 3 punkty i umocnili się na 3. miejscu. Jeśli Lech nie da sobie rady z Widzewem, to wiele będzie wskazywać na to, że to właśnie Legia stanie w tym sezonie Ekstraklasy na najniższym stopniu podium i zawalczy o fazę grupową Ligi Konferencji.