Jak donosi dziennikarz Arilas Ould-Saada z norweskiej TV2, Raków Częstochowa walczy o transfer Lasse Nordåsa z Tromsø. 22-letni napastnik miałby kosztować ok. 880 tysięcy euro, a negocjacje trwają podobno od dłuższego czasu. Na 8 dni przed zamknięciem okienka transferowego w PKO BP Ekstraklasie obrońcy tytułu mistrzowskiego nie sfinalizowali jeszcze głównego celu — angażu klasowego snajpera. Dlaczego mimo deklarowanych środków na transfery, póki co wydano niewiele ponad milion euro? Czy możemy wyciągać już jakieś wnioski po dotychczasowych transferach dokonanych pod wodzą Samuela Cardenasa?
Raków gotowy płacić w milionach euro
Pod koniec grudnia w polskich mediach pojawiły się intrygujące doniesienia związane z planem Rakowa na zimę. Maciej Wąsowski z weszlo.com sugerował poszukiwania środkowego obrońcy, wahadłowego, defensywnego pomocnika, ofensywnego pomocnika oraz napastnika. Kilka dni później Piotr Koźmiński ze sportowefakty.wp.pl podczas „Okna transferowego” na kanale YT „Meczyki.pl” opowiedział o zapotrzebowaniu, jakie Raków miał przesłać agencjom piłkarskim. Częstochowianie zadeklarowali chęć wydatku kwot rzędu miliona euro za środkowego obrońcę, środkowego pomocnika (typu „box to box”) oraz napastnika. Polski klub miał zaznaczyć, że interesują go głównie młodsi zawodnicy (poniżej 21 lat). W tamtym momencie wydawało się, że Raków pręży muskuły i daje jasny sygnał — stać go na wydatki, jakie w polskiej piłce obserwujemy rzadko. Łącznie 3 miliony euro za 3 zawodników? Budziło wyobraźnię.
Tyle zapowiedzi, a co wydarzyło się w praktyce? Mistrz Polski zimą sprowadził 6 zawodników, za których zapłacono 1.27 mln euro. W kadrze na mecz z Wartą Poznań znalazło się 3 z nich, ale tylko 27-letni Erick Otieno doczekał się debiutu. 19-letni Kacper Masiak to piłkarz, po którym trudno oczekiwać występów w pierwszym zespole. Muhamed Sahinovic jest inwestycją przyszłościową, ale do czasu sprzedaży Vladana Kovacevicia pożytek z niego będzie znikomy. Jakub Myszor został sprowadzony „po taniości” (70 tys. euro) i musi zapracować na swoją szansę. Z pewnością nie jest to oczywiste wzmocnienie pierwszej jedenastki.
Raków póki co dokonał trzech transferów, które możemy określić jako wzmocnienia
Matej Rodin z nieznanych przyczyn nie znalazł się w kadrze na mecz z Wartą. Pamiętamy go z dobrych występów w Cracovii, ale faktem jest, że od końca kwietnia 2023 roku rozegrał dokładnie dwa spotkania. Raków skorzystał na okazji, wierząc, że zdoła odbudować 28-letniego Chorwata. Péter Baráth został wypożyczony z Ferencvárosi, gdzie jesienią był rezerwowym. Najdroższym zimowym transferem jest póki co Erick Otieno, za którego zapłacono 700 tysięcy euro, ale wcześniej miał pewne miejsce w szwedzkim AIKu.
Gdy wspomniany Piotr Koźmiński sugerował milion euro na 21-letniego napastnika, oczyma wyobraźni widzieliśmy nowego Gifta Orbana, perełkę wyłowioną przez Samuela Cardenasa w Gent. Pamiętajmy jednak, że Nigeryjczyk kosztował belgijski klub aż 4.6 mln euro. Żaden polski klub nie ma obecnie takiego potencjału finansowego. W Europie wydaje się coraz więcej, a milion euro to najwyraźniej kwota, za jaką można sprowadzić kogoś takiego jak Lasse Nordås, którego statystyki w lidze norweskiej są zwyczajnie słabe (w 2023 roku 2 gole w 24 występach). Moglibyśmy kolokwialnie napisać — im jesteś biedniejszy, tym bardziej musisz ryzykować nieoczywistymi wydatkami. Z drugiej strony Jeppe Okkels uważany za idealnego kandydata do wzmocnienia Rakowa ostatecznie wybrał Utrecht. Holendrzy zapłacili „tylko” 700 tys. euro, jednak podobno zaoferował lepsze warunki kontraktu indywidualnego.
Mistrzowie Polski chcą mierzyć wysoko, ale nie są klubem pierwszego wyboru dla perspektywicznych europejskich piłkarzy. Jeśli Otieno, Baráth czy potencjalnie Nordås sprawdzą się w Częstochowie, Cardenas powinien mieć coraz większe pole manewru i coraz większe środki na odważniejsze ruchy. Zanim Raków osiągnie pułap Gent potrzeba czasu i kilku trafionych inwestycji, które wygenerują finanse na dalszy rozwój.