Legia Warszawa uległa wczoraj na wyjeździe AZ Alkmaar w drugiej kolejce fazy grupowej Ligi Konferencji. Po dwóch spotkaniach zespół Kosty Runjaicia ma na koncie 3 punkty (wygrali z Aston Villą), co po losowaniu wszyscy kibice polskiej piłki raczej wzięliby w ciemno (zwłaszcza przy niskiej porażce z AZ na wyjeździe). Sytuacja punktowa w grupie jest przyzwoita, a styl gry stołecznej ekipy daje nadzieję na europejską przygodę, którą zapamiętamy na długo.
Odwaga
Wicemistrzowie Polski nie mieli szczęścia w losowaniu grupy Ligi Konferencji. Przed startem rozgrywek mogliśmy zakładać, ze w starciach z Aston Villą i AZ na wyjeździe to rywale będą mieć dużą inicjatywę, a Legia Warszawa będzie zmuszona do głębokiej defensywy i wyczekiwania na swoje szanse. Fragmenty przeciwko słabszym drużynom (Austria Wiedeń, Midtjylland) w eliminacjach do Ligi Konferencji pokazały jednak, że warszawianie mają problemy z obroną blisko własnego pola karnego. Kosta Runjaic wiedział więc, że musi przyjąć inną strategię na mecze z Aston Villą i AZ, w których nie będą faworytami. Zdawał sobie sprawę, że schowanie za podwójną gardą i liczenie, że uda się wyprowadzić kilka ciosów po kontratakach – na czym bazowała Legia w fazie grupowej Ligi Europy przed dwoma laty pod wodzą Czesława Michniewicza – choć jest łatwiejsze, to efektów raczej nie przyniesie. Trzeba było zagrać odważniej.
W starciu z Aston Villą Legia od początku spotkania nastawiła się na średni pressing. Choć The Villans wyglądali jakby do Warszawy przyjechali nie po to, aby wygrać mecz, a głównie po to, aby się nie przemęczyć to jednak zwycięstwo i ograniczenie rozpaczliwego bronienia się przed stratą bramki do samej końcówki meczu przeciwko tak klasowemu zespołowi pełnemu indywidualności to duże osiągnięcie Legii. Przeciwko AZ podopieczni Runjaicia rozpoczynali aktywną defensywę jeszcze wyżej, często zakładając wysoki pressing. Wojskowi nie bali się także podejmować ryzyka przy rozegraniu piłki. Starali się wyprowadzać piłkę krótkimi podaniami i szukać gry przez środek. Struktura otwarcia gry Legii była bardzo płynna. Zdarzało się, że rozgrywali na dwóch środkowych obrońców, zdarzało się na trzech, a między stoperów głęboko cofali się Elitim, Slisz czy Josue. Dla AZ było to utrudnienie przy zakładaniu pressingu.
Zadecydował jeden moment
Plan Legii przez długi czas okazywal się skuteczny, ponieważ mecz zawieszony był w impasie. Ani wicemistrzowie Polski, ani zespół holenderski nie stwarzali sobie żadnych dogodnych sytuacji. Po pierwszej połowie wskaźnik goli oczekiwanych (xG) gospodarzy wynosił 0,20, a gości – 0,32. Posiadanie piłki utrzymywało się na bardzo podobnym poziomie, a mecz odbywał się w środkowej strefie boiska. Legia toczyła wyrównaną walkę z silniejszym na papierze rywalem, za co należą się jej pochwały. Jedynymi niepokojącymi sygnałami mogły być elektryczne zachowania obrońców Legii. Grając dość daleko od własnej bramki nie byli wystarczająco pewni w grze na wyprzedzenie oraz pojedynkach powietrznych, przez co rywale mieli kilka szans na wyprowadzenie szybkich ataków, ale długo nie potrafili z tego skorzystać.
Mecz ten miał dwa kluczowe momenty. Pierwszy to oczywiście gol dla AZ Alkmaar. Swoim piątym i ostatnim strzałem, a dopiero trzecim z pola karnego wyszli na prowadzenie. Zaczeło się od złego ustawienia całego zespołu Legii, przez co środkowy obrońca, Wouter Goes wprowadził piłkę do drugiej linii. Tym samym wyciągnął ze strefy Artura Jędrzejczyka, który później, przy dośrodkowaniu, zdążył wrócić w pole karne, ale nie pomógł zespołowi. Kun przegrał pojedynek w powietrzu (oczywiście to nic dziwnego przy jego wzroście) na dalszym słupku z Danim de Witem, który zgrał piłkę do Pavlidisa. Grek w polu karnym wygrał pozycję z Pankovem i umieścił piłkę w siatce. Tutaj warto zaznaczyć, że Serb znalazł się w strefie, w której powinien być Artur Jędrzejczyk, ale przez wcześniejsze wyjście Polaka po powrocie w pole karne zamienił się on miejscami z Radovanem Pankovem.
Legia nie wykorzystała gry w przewadze
Drugim kluczowym momentem, który niestety nie okazał się momentem zwrotnym była czerwona kartka dla Mayckela Lahdo, skrzydłowego AZ. Legia miała blisko pół godziny (licząc z doliczonym czasem gry), aby odwrócić sytuację, ale nie byli w stanie tego wykorzystać. Wicemistrzowie Polski grając w przewadze jednego zawodnika oddali tylko jeden strzał z pola karnego, a łączna wartość goli oczekiwanych w tym fragmencie spotkania z trzech uderzeń wyniosła marne 0,12 xG. Choć Legia miała inicjatywę i prowadziła grę to ani przez moment nie można było odnieść wrażenia, że gol dla wisi w powietrzu. Kosta Runjaic w pomeczowym wywiadzie dla Viaplay tłumaczył, że Holendrzy po czerwonej kartce bronili się bardzo głęboko i w takich sytuacjach różnica jednego zawodnika jest o wiele trudniejsza do wykorzystania.
Nieudolną grą w przewadze Legia trochę zatarła dobre wrażenie, jakie zostawiła z całego spotkania. Ogółem rzecz biorąc – zespół Kosty Runjaicia ma dobrą sytuację w grupie. Każdy zespół ma po trzy punkty, a teraz przed nimi kluczowy dwumecz ze Zrinjskim Mostar. Gra Legii w pierwszych dwóch spotkaniach daje spore nadzieję, że będzie dobrze.