Ángel Baena w następnym tygodniu przejdzie testy medyczne w Wiśle Kraków. Potencjalny transfer kolejnego hiszpańskiego zawodnika nie jest większym zdziwieniem, bowiem w obecnej kadrze „Białej Gwiazdy” jest już 8 przedstawicieli tej nacji. Ta liczba najprawdopodobniej będzie jeszcze wzrastała. Chcąc opisać sylwetkę 22-latka, będziemy mieć jednak spory problem…
Baena w minionym sezonie grał na poziomie drugiej ligi hiszpańskiej
Na tym jednak pozytywny się kończą. W 35 spotkaniach zanotował 1 gol i 1 asystę. Jego drużyna okazała się najgorsza w rozgrywkach i spadła do trzeciej ligi. Hiszpan najwięcej spotkań rozegrał w Betisie. Nie tym laligowym, tylko jego rezerwach. Uzbierał w nim 65 występów, które złożyły się na 4 gole. Skrzydłowy – w całej karierze trafienie zaliczał średnio co 20 spotkań.
Rozumiemy, że Wisła chce wrócić do Ekstraklasy, ale ten transfer po prostu pachnie szrotem. Nawet obserwując statystyki serwisu sofascore, Baena miał dokładnie 28. średnią not w najgorszym zespole drugiej ligi hiszpańskiej. Z całych rozgrywek zanotował szóste miejsce pod względem ocen – oczywiście szóste od końca. Albo w Krakowie mają genialnego nosa i dostrzegli w 22-latku coś, czego nie widać po statystykach, albo mamy do czynienia z transferem na zasadzie „a może jakimś cudem się uda”. Owszem, hiszpańscy piłkarze w polskiej lidze często okazują się strzałem w dziesiątkę. Nie kosztują wielkich pieniędzy, a robią ogromną robotę. Baena w teorii wygląda na absolutnie przypadkowego grajka, którego jedynym atutem jest hiszpańskie obywatelstwo. Nawet filmiki, które krążą w sieci, a mają pokazać jego atuty, to tak naprawdę wycięte akcje, polegające na przebiegnięciu kilku metrów i oddaniu piłki – często niecelnym podaniu.
Hiszpańskie wzmocnienia – mają sens. Ściąganie przypadkowych piłkarzy z niższych lig hiszpańskich – no nie bardzo. Naszym zdaniem granica zdrowego rozsądku nieubłaganie się zbliża.