Były gole, piękne akcje i walka do ostatniej minuty. Niestety to nie wystarczyło. Polska żegna się z mistrzostwami Europy do lat 17 po porażce z Niemcami 3:5.
Pierwsze kilka minut należało do Niemców
Nasi rywale na wysokiej intensywności weszli w mecz, ale nasze Orzełki absolutnie się tym nie przejęły. Po tej krótkiej dominacji reprezentacja Niemiec z każdą chwilą gasła w oczach, aż w końcu to Polacy przekuli swoją narastającą przewagę na gola. Wszystko za sprawą akcji rozpoczętej przez Filipa Rejczyka, którą w 7. minucie wykończył Daniel Mikołajewski. Nasza gra mogła się podobać – był doskok, była agresja i chęć zdobywania kolejnych bramek. Tak naprawdę po kwadransie spotkania mogło być już nawet i 3:0. Tyle że najpierw Mateusz Skoczylas nieczysto trafił w piłkę, a później Mikołajewski – w sytuacji sam na sam – zbyt szybko oddał strzał, posyłając futbolówkę obok słupka.
Niewykorzystane sytuacje lubią się mścić
Stare piłkarskie porzekadło sprawdziło się niestety także i tutaj. Niestety – bo to my nie potrafiliśmy wykorzystać stuprocentowych okazji. Po mierzonej wrzutce Erica da Silvy do Maxa Moerstedta, ten drugi z główki pokonał Miłosza Piekutowskiego. Kluczowe było to, że napastnik Schalke 04 z łatwością wygrał walkę o pozycję z Igorem Orlikowskim.
Polska jednak wciąż robiła swoje na Pancho Arenie. To jest zresztą charakterystyczne dla podopiecznych Marcina Włodarskiego na tych mistrzostwach – nieważne ile goli stracą, ważne, żeby strzelić ich więcej od przeciwników. Z tego powodu tych chłopaków zwyczajnie dobrze się ogląda, życzeniowo myśląc przy tym, żeby i piłkarze Fernando Santosa mieli w sobie tyle odwagi, zadziorności i przebojowości.
I właśnie ta ostatnia cecha odezwała się w 31. minucie
Po prostopadłym wprowadzeniu piłki przez Igora Brzyskiego, Mikołajewski nonszalancko odegrał piętką do Karola Borysa. Pomocnik Śląska Wrocław natomiast ze spokojem wykończył tę akcję, wyprowadzając Polaków na prowadzenie.
źródło: TVP SPORT
Po przerwie obraz rywalizacji coraz bardziej się wyrównywał
Niemcy dochodzili do głosu, raz za razem stwarzając sobie coraz groźniejsze okazje. Tak jakby chcieli zrekompensować sobie mizerną postawę w pierwszej odsłonie. W jednej z akcji, w raptem kilkusekundowym odstępie, Paris Brunner huknął w poprzeczkę, a po chwili Moerstedt obił słupek. To były sygnały ostrzegawcze dla polskiej defensywy. Chwilę później bowiem nie udało już się ustrzec od straty gola. Tym razem to Brunner wyskoczył najwyżej i doprowadził do wyrównania, wykorzystując nieuwagę Dominika Szali. Asystą po raz drugi w tym meczu popisał się Eric da Silva Moreira. Dośrodkowania w wykonaniu tego gracza były najgroźniejszą bronią naszych zachodnich sąsiadów.
Przy wyniku 2:2 coraz wyraźniej było widać fizyczną przewagę Niemców. Nasz środek pola zaczął przegrywać w starciach z bardziej rosłymi i wybieganymi rywalami. Gdy selekcjoner Włodarski już przygotowywał zmiany, Charles Herrmann znalazł sobie miejsce, trafiając na 3:2.
Intuicja nie zawiodła jednak naszego trenera
W miejsce Krzysztofa Kolanki na murawie zameldował się Jakub Krzyżanowski, który z miejsca ustawił się na lewej stronie. Na przeciwną flankę powędrował dzięki temu Filip Wolski. I być może ta zmiana na skrzydłach zamieszała nieco w niemieckiej obronie. Wykorzystując tą chwilową dezorientację, Rejczyk wprowadził podaniem Wolskiego, który ponownie doprowadził do remisu.
W ostatnich 10 minutach widać było zmęczenie oraz ogromną lukę w naszych szeregach między obroną a atakiem. Biało-czerwoni nie nadążali wracać do defensywy. Z tego skrzętnie skorzystali Niemcy – na listę strzelców wpisali się jeszcze Assan Ouedraogo i Robert Ramsak.