Starcie Górnika z Wartą zapowiadano jako pojedynek starej szkoły trenerskiej Jana Urbana z jednym z najzdolniejszych trenerów młodego pokolenia — Dawidem Szulczkiem. Po jesiennym remisie 0:0 spodziewaliśmy się o wiele większych emocji. Gospodarze cały czas nie byli pewni utrzymania, a Warta wciąż miała szansę, by powalczyć o prześcignięcie Lecha. Górnik nie przegrał od 4 spotkań, goście w ostatnim występie musieli uznać wyższość Jagiellonii Białystok.
Mecz lepiej rozpoczęli goście
Daniel Bielica już minutę po pierwszym gwizdku musiał interweniować. Kajetan Szmyt to zdecydowanie jedno z odkryć trenera Warty, i to właśnie sprawiał wiele problemów defensorom Górnika Zabrze. Widoczny był brak Kanji Okunukiego, który musiał w tym spotkaniu pauzować za żółte kartki. Zastępujący go Paweł Olkowski był gorszym zawodnikiem na murawie niż Japończyk. Po kolejnych kilku minutach gry, doskonałą sytuację miał Paweł Olkowski. Pacheco świetnie dograł piłkę, jednak obrońca Warty był na posterunku i wybił ją spod nóg zawodnika gospodarzy. Górnik zaczął atakować z coraz większym animuszem. Po chwili w pole karne dośrodkowywał Yokota, ale piłkę skierowaną do Piotra Krawczyka wybił obrońca.
Podopieczni Jana Urbana cały czas byli tą lepszą ekipą na boisku, ale ciągle zabrakło wykończenia. Na 10 minut przed zakończeniem pierwszej części spotkania, piłkę po pressingu odebrał Pacheco, ale źle zagrał do ustawionego idealnie w polu karnym Podolskiego. Wynik tego spotkania otworzył dopiero Damian Rasak, który otrzymał idealnie podanie od Lukasa Podolskiego, dla którego była ta 9 asysta w tym sezonie. Pod koniec pierwszych 45 minut miała miejsce groźna sytuacja dla Warty z rzutu wolnego, ale piłka poleciała nad bramką po dobitce z woleja. Na noszach zniesiony został Dawid Szymonowicz — oby to nie było nic poważnego! W jego miejsce na boisku pojawił się Konrad Matuszewski. W końcówce Warta zdobyła gola, ale arbiter odgwizdał spalonego.
Górnik od początku drugiej połowy prowadził grę i narzucał swoje tempo gry
Okazji było sporo — czy to z rzutów różnych, czy wolnych, ale bez znaczącego zagrożenia dla bramki strzeżonej przez Adriana Lisa. Chwilę po wejściu na boisku doskonałą sytuację dla Górnika stworzył duet Dadok — van den Hurk. Na posterunku czujny był jednak bramkarz Warty. W 74. minucie mogliśmy oglądać drugiego gola dla Górnika. Doskonałe uderzenie Roberta Dadoka przełamało ręce Adriana Lisa i wylądowało w bramce.
Obłędny doping Torcidy niósł piłkarzy do jeszcze lepszej gry. Doskonała interwencja Daniela Bielicy w 84. minucie pozwoliła mu kolejny raz zachować czyste konto. Przy trzeciej bramce dla Górnika nie popisał się Adrian Lis. Po sprawdzeniu przez sędziego okazało się jednak, że piłka nie przekroczyła całym obwodem linii bramkowej i wciąż na tablicy wyników było 2:0. Aż się nie chce wierzyć, że Górnik jeszcze niedawno był poważnym kandydatem do spadku. Dziś zabrzanie mają już ledwie 3 punkty straty do Warty i pukają do czołowej piątki tabeli.
Górnik Zabrze — Warta Poznań 2:0 (Rasak 36′, Dadok 74′)
Autor: Kamil Węgrzyk