Duet nie do zatrzymania. Jak De Bruyne i Haaland rozbili Arsenal?

Kiedy Manchester City ogłaszał transfer Erlinga Haalanda „mokrym snem” fanów tego zespołu była wizja jego współpracy z Kevinem De Bruyne. Oczami wyobraźni wszyscy widzieliśmy Belga posyłającego prostopadłe podanie do Norwega, co uczyniłoby The Citizens zespołem nie do zatrzymania w kontrataku. Choć w całym sezonie do ich współpracy nie można mieć zastrzeżeń to dopiero we wczorajszym spotkaniu z Arsenalem zobaczyliśmy prawdziwy potencjał tego duetu. I to niekoniecznie w sposób, jaki sobie wyobrażaliśmy.

REKLAMA

Zmiana systemu Guardioli

Jak to często bywa, wszystko zapoczątkowała niepozorna sytuacja – kontuzja Nathana Ake. Teoretycznie kłopot dla zespołu, ale Pep Guardiola nauczył się zamieniać problemy w rozwiązania. Uraz Holendra wywołał „efekt domina”, które doprowadziło do zmiany systemu. Na papierze Manchester City był ustawiony tak samo, jak zwykle i w fazach gry, w których nie mieli piłki również nic się nie zmieniało. Kluczem do pokonania Arsenalu było jednak to, jak Obywatele rozstawiali się w posiadaniu futbolówki. Odeszli od rozgrywania na trzech środkowych obrońców stosując klasyczną czwórkę z nominalnymi bocznymi obrońcami. Zamiast ustawienia, które moglibyśmy opisać jako 3-2-2-3 Guardiola zastosował 4-2-3-1.

Obywatele byli lepsi od swoich rywali w każdym elemencie gry, ale ich główną metodą kreacji szans było wyciągnięcie piłkarzy Arsenalu do wysokiego pressingu i zastosowanie bardziej bezpośrednich środków przenosząc grę do przodu. Kanonierzy w fazie defensywy zostawiali przy Haalandzie dwóch stoperów, a De Bruyne’a kontrolował Thomas Partey, jednak w momencie skoku pressingowego Ghańczyk często przeskakiwał strefę wyżej i Arsenal przechodził do krycia indywidualnego. To dla Manchesteru City był znak, że trzeba przenieść grę do przodu i stworzyć Haalandowi i De Bruyne sytuację 2v2 przeciwko Holdingowi i Gabrielowi, którzy mają za sobą do pokrycia masę przestrzeni.

Chyba nie skłamiemy, jeśli napiszemy, że Guardiola inspirował się… Roberto De Zerbim, trenerem Brighton. Spokojne budowanie akcji, „zaproszenie” rywala do pressingu i szybka progresja piłki. To teoria o tyle prawdopodobna, że niecałe 2 tygodnie temu Guardiola na konferencji prasowej mówił, że Brighton to najlepiej budująca akcje drużyna.

Wykorzystanie słabych punktów Arsenalu

Guardiola tym ruchem przechytrzył swojego ucznia, a wczoraj rywala, Mikela Artetę. Skoro Manchester City po Mistrzostwach Świata w każdym meczu budował akcję na trzech obrońców i dwóch środkowych pomocników to Arteta musiał przygotować plan na mecz, który zneutralizowałby taki system Manchesteru City. Trener The Citizens zmianą ustawienia wykorzystał także najbardziej czuły punkt Arsenalu, czyli Roba Holdinga, który swoją charakterystyką kompletnie nie wpisuje się w profil środkowego obrońcy pod system Mikela Artety (o czym szeroko pisaliśmy przed meczem tutaj). Anglik nie potrafi funkcjonować w zespole, który chce grać wysoko ustawioną linią obrony i Manchester City bezlitośnie to wykorzystał. Holding nie potrafił wyczuć momentu, kiedy może opuścić swoją strefę i pójść „na wyprzedzenie”, przez co regularnie otwierał Manchesterowi City autostradę do bramki Aarona Ramsdale’a.

Przy pierwszym golu Holding przegrał walkę o pozycję z Erlingiem Haalandem, pozwolił mu przyjąć kierunkowo piłkę i zagrać do Kevina De Bruyne, który ograł Gabriela (Brazylijczyk też się nie popisał), pomknął na bramkę i umieścił piłkę w siatce. W pierwszej połowie tego typu sytuacji, w których Haaland do spółki z De Bruynem i często skrzydłowymi (Bernardo Silvą i/lub Jackiem Grealishem) rozmontowywali defensywę Arsenalu było mnóstwo, ale The Citizens nie byli wystarczająco skuteczni.

Duet Haaland – De Bruyne

Pep Guardiola świetnie przygotował zespół na to spotkanie, ale różnicę zrobiły też indywidualności. Mowa szczególnie o Erlingu Haalandzie i Kevinie De Bruyne. Ich role dzisiaj niejako się odwróciły. Norweg był adresatem dalekich podań, a Kevin De Bruyne wbiegał za linię obrony i czekał na zagranie w otwartą przestrzeń. Haaland zaliczył dwie asysty do Belga i wypracował mu trzy sytuacje strzeleckie. W drugą stronę ten serwis nie był już tak owocny – De Bruyne zanotował „tylko” jedno kluczowe podanie do Erlinga Haalanda. Belg oprócz fantastycznej kreacji jest także szybki, zwłaszcza z piłką przy nodze, więc taki plan taktyczny jak najbardziej miał sens.

Znakomicie w nowej roli odnalazł sie także Erling Haaland. Jakiś czas temu jeszcze regularnie pojawiały się wątpliwości pod kątem Norwega o niedopasowaniu do stylu gry zespołu przez brak udziału w konstruowaniu akcji. W meczu z Arsenalem w tym aspekcie był jednak fantastyczny. Odnajdywał się w roli „ściany”, podłączał kolegów do gry, nie popełniał błędów technicznych i kreował sytuacje niczym światowej klasy „10-tka”. W jego grze było widać mnóstwo boiskowej inteligencji. W tym sezonie Norweg w żadnym meczu nie miał więcej kontaktów z piłką niż we wczorajszym spotkaniu (tyle samo w wygranych 6:3 derbach Manchesteru). Pod kątem całościowego wpływu na grę zespołu to był najlepszy mecz Erlinga Haalanda w barwach The Citizens.

Kevin De Bruyne i Erling Haaland mają wszystko, aby być nie do zatrzymania dla defensywy przeciwników. Na naszych oczach tworzy się duet, który zapisze się na kartach historii futbolu. Mecz z Arsenalem to był dopiero początek.

***

REKLAMA

Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,607FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ