W ostatnich tygodniach Inter utknął w kryzysie, z którego w żaden sposób nie jest w stanie wyjść. Licząc wszystkie rozgrywki, na osiem ostatnich spotkań tylko jeden raz udało im się wygrać. Reszta to cztery porażki i trzy remisy. Pozycja trenera Simone Inzaghiego jest podważana, a klub ma nawet rozglądać się już za jego następcą. W wyjściu z dołka nie pomaga ofensywa, dla której zdobywanie goli stało się ogromnym wyzwaniem. Końcówka sezonu dla Interu może nie być kolorowa.
Inzaghi może pakować walizki?
Jakiś czas temu Fabrizio Romano w jednym z programów wypowiedział się na temat włoskiego trenera. Z jego słów wynika, że jedynym, co utrzymuje Inzaghiego na stanowisku, są europejskie puchary. Dla Interu awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów to nie mały sukces i wciąż nie można wykluczać, że uda im się zajść wyżej. Wobec tego planem Interu ma być dokończenie sezonu z obecnym szkoleniowcem. Latem ma jednak dojść do zmian w klubie, rozpoczynając właśnie od osoby trenera. Inter, póki co bada rynek, i nie pojawiły się jeszcze żadne konkretne nazwiska. Mało jednak prawdopodobne, aby Włoch utrzymał się na stanowisku na kolejny sezon. Do tego potrzebowałby wyśmienitych wyników sportowych, na które się nie zapowiada.
Strzelecka impotencja
Trudno bowiem wierzyć w sukcesy, jeżeli nie zdobywa się bramek. A z tym Inter w ostatnim czasie ma ogromne problemy. Najlepszy napastnik zespołu, Lautaro Martinez, ostatniego ligowego gola zdobył 5 marca. Do tego należy doliczyć dwa mecze 1/8 finału Ligi Mistrzów bez trafienia Argentyńczyka, a także pierwszy mecz półfinału Włoch z Juventusem. Dalej jest jednak jeszcze gorzej. Edin Dzeko ostatni raz na listę strzelców w Serie A wpisał się… 4 stycznia. Od tamtego czasu nie ominął żadnego meczu, ale jego licznik bramek się nie zmienił. Co prawda Bośniak trafił do bramki w meczu Superpucharu Włoch z Milanem, ale to byłoby tyle jeżeli chodzi o pozytywy.
Romelu Lukaku to całkowicie oddzielna historia. Jego powrót do Mediolanu miał wiązać się z powrotem formy u Belga. Nic takiego jednak nie miało miejsca, a przez pierwsze pół roku częściej leczył kontuzje, aniżeli występował na boisku. Od stycznia gra już regularnie, ale w 11 ligowych meczach zdobył jedynie 2 bramki. Jego ostatnie popisy pod bramką rywali to materiał na memy, a nie kompilacje wychwalające Belga. Fatalne pudło z Fiorentiną, a także nie mniej spektakularne z Salernitaną. W obu przypadkach mogły one decydować o lepszych zdobyczach punktowych Nerazzurrich.
W międzyczasie miało też miejsce starcie z Juventusem, w którym Lukaku doprowadził do wyrównania w 90+5 minucie z rzutu karnego. Jednak chwile po tym wyleciał z boiska, co odbiło się szerokim echem w świecie piłkarskim. Belg był celem okrzyków na tle rasistowskim, na co zareagował, wykonując (nie pierwszy raz zresztą) cieszynkę uciszającą trybuny. To też nie pierwszy raz, kiedy podobne rzeczy dzieją się we Włoszech. Problem rasizmu jest ogromny i nadal nierozwiązany. Do tego wydaje się, że Lukaku jest zawodnikiem, którego bardzo mocno to dotyka. Można odnieść wrażenie, że kwestie okołoboiskowe zaprzątają jego głowę na tyle, że nie jest w stanie odblokować się w czasie meczów.
Inzaghi może mieć deja vu
Do końca sezonu zostało 9 kolejek, a Inter po zwycięstwie Romy nad Torino spadł na piąte miejsce. Walka o prawo gry w Lidze Mistrzów w następnym roku będzie trwać do ostatniego meczu, a Nerazzurri nie są obecnie w niej ustawieni na pole position. Simone Inzaghi jest natomiast ekspertem od… fatalnych końcówek sezonu. W sezonie 2016/17 z Lazio przegrał trzy ostatnie mecze, przez co spadł na piąte miejsce (o tyle „dobrze”, że czwarte wówczas nie dawało gry w Lidze Mistrzów). Rok później na trzy kolejki przed końcem zajmował z Lazio trzecie miejsce z czterema punktami przewagi nad piątym Interem. Tym razem zanotował dwa remisy i porażkę, przez co spadł na piąte miejsce (wtedy już czwarte miejsce dawało prawo gry w Lidze Mistrzów w kolejnym sezonie).
Czy to wcześniej w Lazio, czy już w Interze, jego zespoły mają tendencję do wpadania w kryzysy podczas rundy wiosennej. Nie są to odosobnione przypadki. Niemal w każdym sezonie drużyny prowadzone przez Inzaghiego notowały serię meczów, które mocno wpływały na lokatę zajmowaną na koniec sezonu. Sezon 2018/19 zakończył trzema wygranymi w dziesięciu meczach. W sezonie 2019/20 natomiast w 12. ostatnich kolejkach osiągnął 5 zwycięstw, 1 remis i 6 porażek. W sezonie 2021/22 już w Interze słabszy czas przypadł na okres luty-marzec. Na przestrzeni siedmiu kolejek zanotował jedno zwycięstwo, cztery remisy i jedną porażkę. Sezon zakończył wtedy na drugim miejscu, 2 punkty za Milanem. Trudno nie doszukiwać się powiązań. Tym razem jednak nie chodzi o mistrzostwo, a o miejsce w Lidze Mistrzów. Konsekwencje mogą być więc znacznie większe.