Real Madryt dopełnił formalności. Wygrana z Liverpoolem i awans do 1/4 LM

Spotkania Realu Madryt z Liverpoolem urosły w ostatnich latach już niemal do rangi klasyku Ligi Mistrzów. Jednocześnie są chyba najlepszą możliwą reklamą tych rozgrywek. Rewanżowe starcie na Santiago Bernabeu również nie było pozbawione emocji, a to nawet pomimo wyniku pierwszego meczu. W końcu na Anfield to Real był górą i to w stosunku 5:2. Liverpool zapowiadał jednak walkę o odwrócenie losów tego dwumeczu, dzięki czemu otrzymaliśmy dobre widowisko.

Na szczęście Real Madryt nie skupił się na defensywie

A był to jeden z tych scenariuszy, który mógłby popsuć piłkarskie święto w stolicy Hiszpanii. Zespół Carlo Ancelottiego ani jednak myślał o murowaniu bramki i bronieniu zaliczki z pierwszego spotkania. Królewscy chcieli grać ofensywnie, co w połączeniu z nastawieniem Liverpoolu stworzyło bardzo dobre widowisko. Mecz rozgrywany był na dużej intensywności, a przez ofensywne podejście obie drużyny zostawiały sporo wolnego miejsca na własnej połowie. Nie brakowało więc okazji tak po stronie gospodarzy, jak i drużyny przyjezdnej. Najbliżej otwarcia wyniku był Eduardo Camavingi, ale piłka po jego strzale zza pola karnego uderzyła jedynie w poprzeczkę bramki. Alisson miał mnóstwo roboty, ale podobnie było po drugiej stronie w przypadku Thibaut Courtois’a. Do przerwy jednak żaden z bramkarzy nie skapitulował.

REKLAMA

W drugiej połowie mecz stracił na intensywności

Po powrocie na boisko dało się odczuć zmiany w podejściu u obu zespołów. Real Madryt zaczął grać znacznie wolniej, coraz dłużej przy tym celebrując wznawianie gry. Nie zaniechali całkiem prób ofensywnych, ale było widać znacznie luźniejsze podejście do atakowania. Z drużyny Liverpoolu natomiast z każdą minutą uchodziła wiara w odrobienie strat z pierwszego meczu. Mieli jeszcze mniej z gry w porównaniu do pierwszej połowy, ale przede wszystkim spadła intensywność pressingu z ich strony. Zawodnicy The Reds mieli w głowie, że muszą gonić wynik, a nie byli w stanie nawet oddać strzału na bramkę Realu. Wyglądali wręcz na pogodzonych z faktem odpadnięcia z Ligi Mistrzów.

Real Madryt nie musiał wkładać w ten mecz wszystkich sił. W pierwszej połowie zademonstrowali swoje możliwości i chociaż nie zdobyli bramki, to pokazali, że nie zlekceważyli tego pojedynku. W drugiej połowie zwolnili, ale nadal mieli kontrolę nad meczem. Nie pozwalali rywalom na złapanie wiatru w skrzydła, a nawet zmuszali ich do myślenia o defensywie, zamiast o atakowaniu. W końcu też dopięli swego, wychodząc na prowadzenie i zabierając Liverpoolowi wszelką nadzieję na powrót do rywalizacji. Do złych wiadomości mogą zaliczyć to, że zdobywca gola, Karim Benzema, musiał chwilę później opuścić boisko z powodu urazu. A już w niedzielę ligowe starcie z FC Barceloną.

Real Madryt – Liverpool 1:0 (Benzema 79′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,732FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ