Mecz Liverpoolu z Crystal Palace był już trzynastym niewygranym meczem „The Reds” w tym sezonie Premier League. Drużyna Jurgena Kloppa na 23 mecze w bieżących rozgrywkach wygrała zaledwie dziesięć. Powiedzieć, że to słaby sezon dla tego klubu, to tak jakby nic nie powiedzieć. Skąd biorą się problemy Liverpoolu, jak im zaradzić i czy ten sezon da się jeszcze w jakikolwiek sposób uratować? Na te i wiele innych pytań postaram się udzielić odpowiedzi w poniższym tekście.
Z Anfield wyparowała radość z gry
Czy Liverpool jest w tym sezonie drużyną, która swoją grą regularnie ekscytuje widzów Premier League? Bynajmniej nie. Takie mecze można policzyć na palcach jednej ręki. Wygrana 7:1 z Rangersami w Champions League, czy też zwycięstwo nad Bournemouth 9:0 to z pewnością te dwa mecze, które od razu przychodzą na myśl. Po meczu z „Wisienkami” wydawało się, że „The Reds” takiego właśnie spotkania potrzebowali. Rywalizacji na przełamanie, która pozwoli wrócić na właściwe tory. Nic bardziej mylnego. Kolejne i kolejne mecze wyglądały znacznie gorzej i mniej przekonująco. Liverpool w poprzednich sezonach definiowała przede wszystkim powtarzalność. Jeśli już przegrywali to po niezłym meczu, a teraz gdy przegrywają lub remisują to nie ma za bardzo jakiego piłkarza w tej drużynie wyróżnić.
W tym sezonie panuje chaotyczność i drżenie o wynik połączone z grą w kartkę. Fatalne mecze przeplatają się z tymi niezłymi, a czasem wręcz z bardzo dobrymi jak ten z Rangersami. Boki obrony, które przez wiele sezonów były atutem, nie działają już takich cudów jak wcześniej. Zagęszczony środek pola jest niemrawy, bez polotu i dziurawy jak szwajcarski ser. A tercet z przodu nie jest już tym samym tercetem, nie tylko ze względu na personalia, ale także ze względu na co raz mniejszą liczbę goli zdobywaną przez ofensywę Liverpoolu.
Transfery niezbędnym czynnikiem dla poprawy gry
Wszyscy piłkarze wyglądają jakby grali za karę, czekając na pojedyncze przebłyski kolegi z zespołu. Zabójczy pressing z jakiego znany był Liverpool Kloppa w znacznej mierze wyparował. Ktoś powie: „ale zaraz przecież to kolejny sezon, w którym zespół z Anfield jest trapiony kontuzjami i stąd te problemy”. Owszem zgadzam się, jednak wiele z tych urazów to swego rodzaju deja vu – nie można by temu jakoś zaradzić? Transfery, częstsza rotacja zawodnikami, lepsza praca sztabu medycznego? Liverpool nie jest skłonny do wydawania wielkich pieniędzy tak jak chociażby Chelsea. Dziś to skąpstwo Liverpoolowi odbija się czkawką. W współczesnym futbolu, czy tego chcesz czy nie, musisz mieć szeroką kadrę i wręcz co okienko dodawać do kadry co najmniej dwóch piłkarzy. Liverpool dodaje piłkarzy, ale średnio raz na dwa sezony.
Przychodzi Darwin Nunez, wszyscy są w niego zapatrzeni i nikt nie chce brać nawet pod uwagę stwierdzenia, że nie wypali, nie podoła zadaniu. Przyszedł wcześniej Thiago Alcantara, a jego ciągle nękają kontuzje. To znaczy, że Liverpool wzmocnił środek pola, ale dalej już tego nie musi robić, bo już przecież jednego piłkarza na tę pozycję kupił? Tak być nie może. Każdy widzi jakie problemy Liverpool ma na wielu pozycjach, jakie dziury często musi łatać wiecznie młody James Milner. Nikt tego w klubie nie widzi? Czasem odnoszę wrażenie, że nie.
Liverpool nie może, bądź po prostu nie chce iść z duchem współczesności. Zaczyna to powoli wyglądać jak w polskiej piłce, w klubie dalej są ludzie, którzy cieszą się sukcesami z 2019 roku czy innych finałów. Mam tutaj na myśli piłkarzy biegających po boisku, aż po trenera. Trzeba zmian w czerwonej części Liverpoolu i ten sezon to dobitnie pokazuje, lecz nie musi to być sezon do końca zmarnowany.
Czas na pożegnanie z kilkoma nazwiskami
Braki Liverpoolu bezbłędnie naświetlił mecz z Realem Madryt. Błędy w defensywie i dziurawy środek pola to zmora tego klubu nie tylko w tym sezonie. Takie sezony są jednak potrzebne w każdym klubie, często trzeba zrobić krok w tył, żeby zrobić później dwa do przodu. Najwidoczniej w Liverpoolu wszystko szło za dobrze, wyglądało na zbyt proste i w końcu przyszedł temu kres. Od czego najlepiej zacząć?
James Milner – z całym szacunkiem dla zasług Anglika, nie tylko dla Liverpoolu, ale współczesny futbol zdecydowanie temu piłkarzowi odjechał. Jeśli już miałby zostać to tylko i wyłącznie jako uzupełnienie składu, nie jest to piłkarz pierwszego szeregu. Nie ma żadnej kreatywności w sobie, a jego jedynym plusem w ostatnim czasie zostaje uniwersalność.
Jordan Henderson – sytuacja podobna jak do Milnera. Za wolny, za statyczny, a teraz takich pomocników co raz mniej. Za mało Jordan daje w ofensywie, a w defensywie też już nie daje tego, co kilka sezonów temu. Czas się pożegnać i spróbować sił w jakimś mniejszym klubie.
Naby Keita – diament RB Lipska, ściągany z Niemiec w 2018 roku, a do tej pory na angielskich boiskach nie pokazał praktycznie nic. Wieczne kontuzje, wieczny brak rytmu meczowego, a co za tym idzie, spadek wartości i ciągła walka o wyjściowy skład. Gdy już Gwinejczyk dostanie szansę, to wygląda na boisku jakby nie wiedział po co się tam znalazł.
Joel Matip – zaraz ktoś może powiedzieć, że zwariowałem bo w poprzednim sezonie pokazał ile jeszcze potrafi. Jednak właśnie to był poprzedni sezon i chyba to był już szczyt możliwości Kameruńczyka. Trzeba powiedzieć sobie dość, Matip już nie ma tej zwrotności, tej pewności w wyprowadzaniu piłki, a wszystkie jego ruchy są statyczne i przewidywalne.
Roberto Firmino – kolejny piłkarz, który choćby w zeszłym sezonie dawał jeszcze „The Reds” bardzo wiele, jednak już chyba więcej nie da. Jest Darwin Nunez, jest Diogo Jota, dlatego dla Brazylijczyka miejsca może już nie być, a jego czas powoli dobiega końca na Anfield. Kolejny z piłkarzy, którzy dali wiele, jednak wszystko ma swój początek i koniec.
Nie zapominajmy również o wypożyczeniu Arthura Melo, które jest kompletnym nieporozumieniem i do tej pory w klubie się zastanawiają, dlaczego się na to zgodzili, czy też od dłuższego czasu chaotycznym Fabinho, który swoją falującą formą nie przekonuje wielu ludzi dookoła siebie. Jednak to nie tylko wina zarządu, czy też tych piłkarzy, ale o tym za chwilę.
Budowanie młodych i pobudzenie gwiazd
Budowanie na młodych, energicznych, perspektywicznych graczach, takich jak: Harvey Elliot, Curtis Jones, Cody Gakpo, Fabio Carvalho czy Stefan Bajcetic – każdy z nich pokazał jak wiele dla tego klubu chce i może zrobić. Warto w nich wierzyć i budować na nich fundamenty klubu na kilka dobrych sezonów. To inwestycja, która ma ogromną szansę zwrócić się z nawiązką.
Skoro o budowaniu mowa, to nie można zapominać o doświadczonych piłkarzach, wciąż mogących dać temu klubowi dużo dobrego: Mohamed Salah, Allison, Virgil van Dijk, Trent Alexander Arnold czy Andrew Robertson. Mimo spadku formy Salah to dalej genialny piłkarz, często przerastający swoimi umiejętnościami pozostałych piłkarzy tego klubu. Podobnie jak Virgil van Dijk, który w formie jest jednym z najlepszych obrońców w Europie. A boczni obrońcy, to przecież głowni architekci sukcesów Kloppa, którzy cały czas są w bardzo młodym wieku i jeszcze sporo lat przed nimi w europejskiej piłce.
Aufwiedersehen Jurgen?
Liverpool nie może się bać pożegnać z piłkarzami, którzy dali temu klubowi wiele pięknych chwil kilka lat temu i postawić odważniej na innych piłkarzy. To właśnie jest główny grzech Jurgena Kloppa. Nie potrafi się pogodzić, że dany zawodnik nie potrafi mu dać w każdym sezonie tego samego. Ten błąd popełnił w Borussi Dortmund, teraz popełnia go w Liverpoolu. Nie naciska zarządu na transfery, twierdzi że wszystko jest w porządku gdy rzeczywiście wyniki się zgadzają, jednak gdy wyniki się pogarszają, zrzuca winę na wszystkich tylko nie na siebie.
Sam transfer Cody’ego Gakpo nie wystarczy do rozwoju drużyny. Potrzeba dwóch/trzech mocnych transferów i to częściej niż raz na dwa lata. Skoro Klopp tak grzeszy, a jego grzechy widać najbardziej w tym sezonie, to czy wypadałoby mu dać szansę na tak długo jak to tylko możliwe? Myślę, że nie. Klopp przez 7 sezonów nie zmieniał nic w taktyce, ciągle katuje to swoje 4-3-3 i jedyne, co wprowadził do gry „The Reds” to wzmożona aktywność bocznych obrońców, lecz to nic nie da. Nie próbuje niczego nowego, nie próbuje nowych ustawień, nie wyciąga zbytnio zbyt wielkich wniosków po porażkach.
Liverpool uratuje sezon?
Ten sezon Liverpool można jedynie jakkolwiek uratować awansem do Champions League, o co swoją drogą będzie bardzo trudno patrząc na konkurencję, bo na pokonanie Realu Madryt na 99% nie ma co liczyć. Niemiec sprawia wrażenie osoby, której wymknęło się parę rzeczy spod kontroli, nie widać w drużynie jak i w postawie szkoleniowca tego blasku, tej woli walki z jakiej zasłynął Liverpool Jurgena Kloppa. Niemiec zrobił coś niesamowitego dla tego klubu, zdobył Champions League oraz zdobył pierwsze mistrzostwo Anglii w erze Premier League. Jednak trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść. Niestety nie niepokonanym, lecz wydaje się, że idealnym momentem na złożenie broni, będzie koniec tego sezonu. Liverpool przez jakiś czas będzie średnim klubem, co pokazują mecze tego sezonu. Jednak nie ma co się zamartwiać kibice Liverpoolu. Po burzy, zawsze wychodzi słońce, a na Anfield z pewnością jeszcze nie raz się pokaże.
aut. Mateusz Topolski