Do Wrocławia przyjechał niesiony zwycięstwem nad Bodo/Glimt i awansem do 1/8 finału Conference League Lech Poznań. Drużyna Johna van den Broma nie mogła jednak zapominać o punktowaniu w Ekstraklasie i o zapewnienie gry w europejskich pucharach również w przyszłym sezonie. Legia coraz bardziej ucieka, jednak remis Widzewa z Legią i zwycięstwo Poznaniaków mogą przesunąć Lecha na pozycję trzeciej drużyny w lidze. Wszystko się wydaje dosyć proste, jednak Śląsk Wrocław to strasznie niewygodna drużyna w tym sezonie, o czym przekonał się nie kto inny jak właśnie Lech Poznań, dostając lanie od drużyny Ivana Djudrjevica w 1/16 finału pucharu Polski 3:1 oraz 14 sierpnia w meczu ligowym 1:0.
Wiele się wtedy w obu drużynach pozmieniało, a oczywiście o wiele więcej w Poznaniu. Drużyna została bardziej poukładana, zaczęła lepiej punktować w lidze, dodając do tego pięknie wyglądającą europejską przygodę. Śląsk na pewno łatwo skóry nie sprzeda, sam walczy o punkty, żeby możliwie jak najbardziej oddalać się od strefy spadkowej, a Lech zrobi wszystko, żeby po raz pierwszy wygrać w tym sezonie z Wrocławianami. Jedyne, co może martwić Lecha Poznań, a jednocześnie cieszyć Śląsk Wrocław, to wąska ławka rezerwowych przyjezdnych. Za kartki pauzują Ishak i Velde, a w kadrze meczowej nie ma innego Szweda Karlstroma, Artura Sobiecha czy Bartosza Salamona. Jednak nie z takimi problemami John van den Brom sobie w tym sezonie już radził. Zapinamy pasy i startujemy!
Spokojny Śląsk, nerwowy Lech
Pierwsze 30 minut przyniosło żywy, otwarty mecz ze znaczną przewagą Lecha Poznań. Jednak Śląsk Wrocław potrafił cierpieć na boisku, stwarzając jednocześnie sytuacje. Zmarnowane okazje Marchwińskiego czy Skórasia szybko się zemściły. W 33. minucie Śląsk ruszył z kontrą, biegnącego Johna Yeboaha, wychodzącego na czystą pozycję tuż przed polem karnym sfaulował Radosław Murawski, za co obejrzał czerwony kartonik. Chwilę po jego zejściu, rzut wolny podyktowany za ten faul wykorzystał Erik Exposito, płaskim strzałem po długim rogu, zaskakując debiutującego na boiskach Ekstraklasy Słowaka Dominika Holca.
Lech sam sobie niesamowicie skomplikował ten mecz. Miał Śląsk na widelcu, był blisko strzelenia gola, przeważał, tworzył więcej sytuacji, jednak wystarczyła jedna kontra drużyny Ivana Djurdjevica i gospodarze prowadzili, z przewagą jednego zawodnika. Serb ma patent na klub, którego reprezentował barwy zarówno jako trener, jak i piłkarz. Lech, myśląc o zmianie wyniku, musiał ożywić swoją grę w środku pola, jednak to nie było łatwe, grając z jednym zawodnikiem mniej, oraz nie mając zbyt szerokiej ławki rezerwowych.
W drugiej połowie stan osobowy na boisku się wyrównał
Lech nie dokonał zmian w przerwie, jednak od razu ruszył na gospodarzy. Mógł szybko wrócić do gry za sprawą Michała Skórasia, jednak jego strzał z powietrza zza pola karnego trafił w poprzeczkę. Z pewnością, gdyby to uderzenie wylądowało w siatce, mielibyśmy bramkę kolejki, a kto wie, może i bramkę sezonu. Kilka minut później 100% sytuację zmarnował Gio Tsitaishvili. Niesamowitą interwencją popisał się Rafał Leszczyński. Po grze obu drużyn w ogóle nie było widać, że goście rozpoczęli drugą połowę w dziesięciu. Wtedy Śląsk zagrał pressingiem, a Gio Tsitaishvili popełnił karygodny błąd. Zagrał przez środek prosto pod nogi Johna Yeboaha, który piłkę przyjął, ułożył ją sobie i fantastycznym uderzeniem pokonał Dominika Holca. Gruzin z pewnością tego meczu nie zaliczy do udanych. Najpierw zmarnował 100% sytuację, kilka minut później po jego błędzie Śląsk strzelił gola.
Nie pomagał też Lechowi, grający fenomenalny mecz Rafał Leszczyński. Bramkarz Śląska obronił dwie dobre okazje, najpierw Gio, potem Milicia. Van den Brom próbował zmianami odmienić losy meczu. Amaral, Pereira i Sousa pojawili się na placu boju. Chwilę później Pereira napędził akcję, podał do Skórasia, który dał się sfaulować Victorowi Garcii. Hiszpan opuścił boisko, po obejrzeniu drugiej żółtej kartki. Lech miał na odrobienie strat około 20 minut. Siły się wyrównały. Lech próbował odmienić losy meczu, ale to udało się jedynie połowicznie. Swego dopiął Skóraś, który zdobył bramkę po podaniu Amarala.
Lech przegrał na własne życzenie
Lech miał swoje okazje, tworzył, kreował, a Śląsk jak przyczajony lis, czekał, czekał i wyczekał. Wykorzystał błędy Lecha, cierpiał na boisku i dopiął swego. Trzeci raz w sezonie Ivan Djurdjevic pokonuje Johna van den Broma. Trzecie miejsce jednak nie dla Lecha, a strata do Legii, zamiast się pomniejszać, to jeszcze się tylko powiększa. Śląsk może nie zasłużenie, ale pokonuje mistrza Polski i odskakuje od strefy spadkowej, mając nad 16-stą Lechią Gdańsk przewagę 6 punktów. Kolejorz kolejny mecz tworzył wiele sytuacji, ale brakowało mu ciągle skuteczności, co jest co najmniej niepokojące. Ile więcej punktów mógłby mieć na koncie Lech, gdyby lepiej wykańczali swoje okazje? Aż strach pomyśleć. Lech przegrywa pierwszy mecz na wiosnę oraz także pierwszy mecz w sezonie na wyjeździe, a rywalizację ze Śląskiem Wrocław w sezonie 2022/2023 nie będą wspominać, delikatnie mówiąc zbyt dobrze.
Śląsk Wrocław – Lech Poznań 2:1 (Exposito 34′, Yeboah 57′ – Skóraś 88′)
Autor: Mateusz Topolski