Arsenal do spotkania z Brentford pochodził po dwóch przegranych meczach z rzędu. O ile porażka z Manchesterem City w Pucharze Anglii nie była żadną sensacją, tak już ulegnięcie broniącemu się przed spadkiem Evertonowi mogło wzbudzić niepokój. Tym bardziej że The Gunners w obu tych meczach nie strzelili ani jednej bramki. Starcie z bardzo dobrze spisującym się w tym sezonie Brentford zapowiadało się na trudną przeprawę dla zawodników Mikela Artety.
Brentford postawiło trudne warunki Arsenalowi
Od początku Kanonierzy operowali piłką dłużej i starali się rozmontować defensywę gości. To okazało się jednak bardzo trudnym zadaniem. Brentford w obronie grało bardzo odpowiedzialnie, skupiając się przede wszystkim na zagęszczeniu własnego pola karnego. Zawodnicy Arsenalu nie mieli okazji do wyprowadzania szybkich ataków i musieli opierać się o grę pozycyjną. Nie przynosiło to jednak spodziewanych rezultatów w postaci dogodnych okazji.
Arsenal tworzył grę, ale to ekipa Thomasa Franka miała lepsze okazje. W najlepszej z nich Ivan Toney trafił jednak w poprzeczkę bramki strzeżonej przez Aarona Ramsdale’a. Brentford chciało grać szybko, czasami aż za szybko. Niemal każdy błąd Arsenalu przy wyprowadzaniu piłki kończył się… równie złym zagraniem ze strony gości. Na chęci szybkiego wyjścia z kontratakiem cierpiała dokładność posyłanych podań.
Arsenal starał się wygrać mecz nieustępliwością
W drużynie Arsenalu coś wyraźnie się zacięło w kwestiach ofensywnych. O ile nie można mieć pretensji do zespołu Artety w kwestii gry w środku pola, tak już tworzenie okazji i samo ich wykańczanie pozostawia wiele do życzenia. W dzisiejszym meczu często niewidoczny był Eddie Nketiah, Gabriel Martinelli miał jedynie swoje momenty, a Bukayo Saka odżył dopiero w drugiej połowie. Anglik częściej wchodził w dryblingi i szukał okazji do uderzenia z dystansu, ale te jednak najczęściej były blokowane. To właśnie uaktywnienie Saki pozwoliło Arsenalowi wyjść na prowadzenie. Anglik urwał się obrońcy i posłał piłkę wzdłuż pola karnego. Tam dobrze wbiegał wprowadzony chwilę wcześniej Leandro Trossard, który wpakował piłkę do bramki.
Nie wszystko w ofensywie dzisiaj Kanonierom wychodziło, ale mimo to nie zaprzestawali ataków. Cały czas grali na takiej samej dużej intensywności. To jednak okazało się niewystarczające, aby dopisać sobie komplet punktów. W 74. minucie do wyrównania doprowadził Ivan Toney, po serii odbić piłki w polu karym gospodarzy. Arsenal zachował się dość niefrasobliwie przy okazji rzutu wolnego, nie potrafiąc wybić futbolówki. The Gunners do samego końca szukali jeszcze drugiego trafienia, które dałoby im zwycięstwo, ale Brentford grało bardzo mądrze w obronie. Pozwalało gospodarzom na wymiany podań przed polem karnym, jednocześnie blokując wszelkie drogi wejścia pod bramkę. Arsenal nie miał miejsca w polu karnym Brentford, a strzały z dystansu były bardzo niskiej jakości. Tym razem nie udało się wywalczyć zwycięstwa w końcówce jak w meczu z Manchesterem United.