AC Milan podejmował dziś na San Siro 17. w tabeli Sassuolo, które nie wygrało żadnego meczu od końca października zeszłego roku. Wydawałoby się, że to idealna okazja dla Rossonerich aby zrehabilitować się za ostatnie wpadki w lidze i krajowych pucharach. Niestety, dla kibiców z czerwonej części Mediolanu było to jednak bardzo przykre niedzielne popołudnie…
Sassuolo grało z taką łatwością, jakby to był sparing
Nie wiem czy to kwestia tego, że Sassuolo akurat miało swój dzień, czy Milan był po prostu tak słaby, ale pogrążona w kryzysie ekipa Neroverdich wyglądała na ich tle jak jeden z najlepszych zespołów ligi. Podopieczni Stefano Pioliego wyglądali fatalnie w każdej formacji. Bezzębni w ataku, mało kreatywni w ofensywie, bez odpowiedniego zaangażowania i dokładności w pomocy i defensywie. Skutki takiej dyspozycji gospodarzy były bardzo bolesne. Między 19. a 30. minutą meczu Ciprian Tatarusanu musiał wyciągać piłkę z siatki aż 3-krotnie. Fenomenalnie wyglądał dziś Domenico Berardi, który miał udział przy każdej z trzech bramek Sassuolo, zaliczając gola i 2 asysty. Kibice Milanu oglądając 28-latka w akcji mogli tylko westchnąć z rozczarowaniem, że reprezentant Włoch nie gra na prawym skrzydle w czerwono-czarnej koszulce.
Co prawda Olivier Giroud zdobył trafienie kontaktowe na 1:2, ale w perspektywie całego spotkania nie miało to żadnego znaczenia. Pech nie opuszczał zawodników Milanu, którzy dwukrotnie zdobywali bramki z pozycji minimalnego spalonego. A kiedy Davide Calabria sprokurował rzut karny w 46. minucie, który na czwartą bramkę dla gości zamienił Armand Lauriente, wiara na odwrócenie losów tego meczu przez Milan w zasadzie wyparowała. Ten brak nadziei przełożył się również bezpośrednio na wynik, który ostatecznie zakończył się na 5:2 dla Sassuolo.
Mistrzowie w rozsypce
AC Milan znalazł się w takim momencie, kiedy ciężko znaleźć jakąkolwiek deskę ratunku. Kluczowi piłkarze jak Mike Maignan czy Zlatan Ibrahimović są wciąż niedostępni do gry. Zdrowi liderzy pokroju Oliviera Giroud czy Rafaela Leao nie są w stanie ciągnąć zespołu do korzystnych rezultatów. Rossoneri jako kolektyw nie funkcjonują na boisku pod kątem czysto sportowym jak i mentalnym. Dzisiaj zaliczyli szósty mecz bez zwycięstwa z rzędu – ostatni raz ekipa z San Siro zaliczyła taką serię w sezonie 2017/18. Nie wspomnę już o bilansie bramek z ostatnich trzech przegranych meczów – 2:12.
Formację z Mediolanu czeka dziś również najprawdopodobniej wypadnięcie poza ligowe top 4. Wystarczy że ktoś z dwójki Lazio/Roma zdobędzie w swoich spotkaniach chociażby punkt i wyprzedzi Milan za sprawą bilansu bramek. To niewątpliwie najtrudniejszy okres dla mistrzów Włoch za kadencji Stefano Pioliego. Jeśli ten zespół chce zapewnić sobie miejsce w Lidze Mistrzów w kolejnym sezonie, to musi na poważnie wziąć się w garść i przypomnieć sobie DNA drużyny, która sięgała w zeszłym sezonie sięgała po Scudetto.