Uwaga! To nie jest tekst dla fanów zespołu Kobranocka! Natomiast jeśli powiedzieliście kiedyś dziewczynie „Kocham Cię jak Irlandię”, natychmiast ją przeproście. Aktualnie Irlandia kocha bowiem tylko zera… Dowód? Piłkarska reprezentacja tego wyspiarskiego kraju w minionym roku strzeliła w 8 meczach zaledwie 1 gola.
Finlandia, Słowacja, Walia i Anglia. Oto lista reprezentacji, którym „The Boys in Green” w 2020 roku nie potrafili strzelić bramki. Mało? To dodajmy, że jedynym zespołem, który dał sobie wbić gola, była Bułgaria. Nic więc dziwnego, że dla podopiecznych trenera Kenny’ego bilans „pandemicznego” roku jest tragiczny. Z 7 meczów o stawkę zremisowali 4 i przegrali 3, odpadając przy tym już w pierwszej fazie barażów o Euro 2021. Pojawia się więc pytanie: co się stało z reprezentacją spod znaku koniczyny?
Kiedyś to było…
Jeszcze niedawno Irlandia była postrzegana jako solidna drużyna, która może napsuć krwi każdemu. Bez głośnych nazwisk, o zbliżonym potencjale do Polski. Słabsza od topowych drużyn Starego Kontynentu, ale znajdująca się w gronie pretendentów. Dość powiedzieć, że w el. Mistrzostw Europy 2016 raz wygrali, a raz zremisowali z Niemcami, zaś w el. do Mistrzostw Świata odnotowali tylko jedną porażkę w bardzo wyrównanej grupie. Nic więc nie wskazywało, że w perspektywie jednego roku staną się europejskim przeciętniakiem, którego punktować będzie nawet Luksemburg.
W ostatniej dekadzie Irlandczycy dwukrotnie grali na Euro. W 2016 r. dotarli do 1/8, gdzie odpadli po emocjonującym meczu z Francuzami – późniejszymi finalistami. Na Mundialu nie gościli ani razu, ale w 2010 r. i 2018 r. swój udział przegrywali w barażach. W rozgrywkach „drugiej szansy” toczyli boje także o wyjazd na najbliższe ME, jednak tym razem pożegnali się z awansem w słabym stylu – po bezbramkowym remisie i konkursie rzutów karnych uznali wyższość Słowaków. Sensacja, która nie tyle zaskoczyła, co bardzo zawiodła Zielonych. Można powiedzieć, że ta klęska to punkt kulminacyjny, od którego zaczęło się wszystko co złe.
… a teraz to nie ma
Spójrzmy więc, co na pierwszy rzut oka szwankuje najbardziej. Przynajmniej według osoby, która nie siedzi w irlandzkim futbolu od „środka”.
Po pierwsze, zawodzą filary reprezentacji. Robbie Brady co chwila jest wybijany z rytmu drobniejszymi urazami, a James Collins czy Callum Robinson stali się bardzo nieskuteczni. Ciężko o trafienia, gdy najlepszy playmaker jest bez formy, a napastnicy nie kończą akcji, które z trudem udaje się wypracować. Oczywiście gra zespołu polega na współpracy 11 zawodników, ale nie oszukujmy się, że gra liderów jest bez znaczenia. Nie trzeba daleko szukać przykładów – wyobrażacie sobie naszą kadrę bez Lewego i Zielińskiego? No właśnie.
Po drugie, toporny, defensywny styl starej daty. Dużo rywalizacji w powietrzu, ostrej gry na pograniczu faulu i mnóstwo biegania. Tak jak w Polsce od 20 lat słyszymy, że „nie no, nasi to tylko z kontry”, tak u Iroli jest „nie no, siła razy ramię, a jak gol to najlepiej z dyńki”. Futbol poszedł do przodu i nie da się ciągle grać tak samo. Irlandczycy powoli przekonują się o tym, że samą walecznością i ciągłymi dośrodkowaniami nie da się podążać za najlepszymi, zwłaszcza kiedy u kluczowych piłkarzy nie ubywa lat.
No i po trzecie, chyba najważniejsze: brak świeżej krwi. W ostatnim spotkaniu z Serbią średnia nieznacznie przekraczająca 26 lat niby nie wyglądała najgorzej. Jednak kiedy popatrzymy na skład, to dojdziemy do wniosku, że trzon kadry stanowią zawodnicy po 30. – Collins, Long, McClean, Brady czy zbliżający się do 3 z przodu Doherty nie mają jakościowych zastępców. Dobrze pokazał to mecz z Luksemburgiem, w którym – doświadczeni Robinson czy Browne – wyraźnie zawiedli. Niby solidni, grający w angielskich klubach napastnicy, a jednak nie potrafili sforsować zasieków rywala. Zmiana pokoleniowa zapowiada się dla nich okrutnie, ale w końcu nigdy nie jest tak kolorowo, by na każdej pozycji mieć talent na miarę Robbiego Keane’a.
Co będzie dalej?
Czy Irlandia zdoła się odbić i powrócić do dyspozycji sprzed 2-3 lat? Wydaje mi się, że w tych eliminacjach będzie to wręcz niemożliwe. Oba tegoroczne mecze przegrali i mają 0 punktów. Przed nimi pojedynki z Portugalią i Azerbejdżanem i jeśli nie uda im się w tych potyczkach wyrwać punktów rywalom, powinni spokojnie skupić się na transformacji kadry. Jak to się mówi, nie ma co się szarpać z samym sobą. Korzystniej jest patrzeć długofalowo. Zamiast walić głową w mur, lepiej obrać sobie za cel kolejną wielką imprezę.
fot.: Football365