Tymoteusz Puchacz budzi zainteresowanie Venezii. Jak donosi jedno z najlepszych niemieckich źródeł transferowych – Florian Plettenberg, polski zawodnik mógłby trafić do ekipy występującej w Serie B. Pomysłodawcą sprowadzenia Puchacza jest dyrektor sportowy klubu – Filippo Anotnelli, który wcześniej próbował ściągnąć Tymoteusza do Monzy. Piłkarzem Venezii jest sprowadzony z Górnika Zabrze Przemysław Wiśniewski.
Kierunek optymalny?
Wydaje się, że kluczem do zmiany pracodawcy nie jest zainteresowanie klubów, a zgoda Ursa Fischera. Szkoleniowiec Unionu Berlin miał przecież zablokować wypożyczenie do Lecha Poznań, które wydawało się bardzo realne przed kilkoma miesiącami. Z perspektywy czasu, Puchacz stracił przez to szansę wyjazdu na Mundial. Fischer chciał kontynuować współpracę z Tymkiem, a jednocześnie bardzo rzadko korzystał z jego usług.
Venezia zajmuje obecnie 15. miejsce na zapleczu Serie A. Perspektywy powrotu do najwyższej klasy rozgrywkowej w Italii są więc niewielkie, ale szanse regularnych występów bardzo duże. Puchacz ma podobno budzić również zainteresowanie Panathinaikosu, co sugeruje Tomasz Włodarczyk z serwisu meczyki.pl. W obu przypadkach mówimy o zainteresowaniu, a nie realnych ofertach – co oznacza, że do samej zmiany klubu jest jeszcze daleka droga. Dodajmy jednak, że w przypadku Venezii, słynny Gianluca Di Marzio wskazuje na wykonanie pierwszego kroku. Przedstawiciele włoskiego zespołu mieli skontaktować się z Niemcami z zapytaniem na jakich warunkach mogliby sprowadzić Polaka. Jeśli nie dostaną jednoznacznej odmowy, powinny rozpocząć się konkretniejsze rozmowy.
Puchacz powinien odejść… gdziekolwiek
Niestety, musimy realnie brać pod uwagę scenariusz, w których Puchacz zostanie niejako zmuszony do kontynuowana kariery w Berlinie i sporadycznego otrzymywania szans gry. Tymoteusz zagrał w dzisiejszym sparingu tej drużyny, a Union wciąż ma przed sobą rywalizacje o czołowe lokaty Bundesligi, a także dobry wynik w Pucharze Niemiec i Lidze Europy. Czy Fischer zgodzi się na odejście swojego rezerwowego, skoro na takiej transakcji niewiele zyska? Puchacz ma ogromnego pecha i musi czekać na dalszy rozwój wypadków. Można jedynie cieszyć się, że nie brakuje chętnych na jego usługi. Gorzej, że Niemcy podchodzą do jego kariery na zasadzie „psa ogrodnika”. Sami korzystają z usług Polaka rzadko, a zarazem blokują mu szanse odejścia do klubu, w którym chcieliby na niego postawić.