Środa, godziny wieczorne. Juazeirense podejmuje na własnym boisku Sport Recife w pierwszej rundzie Pucharu Brazylii. Nikt nie spodziewa się, że za chwilę wydarzy się jeden z najdziwniejszych pojedynków w historii futbolu.
Juazeirense już w 2 minucie wyszło na prowadzenie, ale 19 minut później przegrywało 1:2.
Nieoczekiwanie, gdy zawodnicy Sport Recife byli „w gazie”, na boisku uruchomiono… zraszacze. No cóż, takie przypadki się zdarzają, prawda? Jasne, ale dziwnym trafem woda oblewała zawodników akurat wtedy, gdy SR prowadziło akcje ofensywne. Sytuacja powtarzała się bowiem w dalszej części spotkania.
Nieuczciwy pomysł popłacił, bowiem Juazeirense potrafiło odwrócić losy meczu i w drugiej połowie to oni wyszli na prowadzenie. Po chwili wybito piłkę poza boisko i okazał się, że… nie ma chłopców do posiadania piłek. Ba! Nie ma w ogóle piłek. Sport Recife chcące gonić wynik było oczywiście wściekłe, a czas uciekał nieubłaganie. Niedługo później na murawę wjechała karetka, która tak po prostu zaparkowała w polu karnym. Po co znosić jednego z zawodników poza linię boczną, jak można go opatrywać na murawie, prawda?
Sędzia doliczył aż 11 minut.
SR szukało wyrównania walcząc z rywalami i zraszaczami, aż w końcu… wyłączono oświetlenie.
Arbiter nie chciał zakończyć meczu, bowiem wynik był wciąż otwarty, a gospodarze zapewniali, że awaria zostanie usunięta. Mecz „trwał dalej”, aż na zegarze pojawiła się… 191 minuta. W końcu załamany arbiter zagwizdał po raz ostatni, ale kontrowersje nie zakończyły się. Juazeirense uważa, że liczy się wynik z boiska i to oni wygrali. Sport Recife domaga się dogrania brakujących minut, a piłkarska Brazylia mówi o skandalu dekady.
Fot. GeGlobo