Włochy dołączyły wczorajszego wieczoru do Holandii i Chorwacji, które zapewniły sobie już wcześniej awans do Final Four Ligi Narodów. Gdyby ktoś napisał mi podczas losowania, że o zwycięstwo będą bić się z Węgrami, to najzwyczajniej bym go wyśmiał. Co lepsze, to Madziarom wystarczył jedynie remis, żeby zagrać w Final Four z wymienionymi drużynami oraz kimś z duetu Hiszpania/Portugalia. Italia miała trudną sytuację, ale tym razem udźwignęła presję. Dlaczego jednak ewentualne zwycięstwo reprezentacji trenera Manciniego jest tak potrzebne włoskiej piłce?
Powstać z kolan
Reprezentacja Włoch ewidentnie fatalnie czuje się w kwalifikacjach do Mistrzostw Świata. Wydawało się, że zwycięstwo na Euro 2020 oraz passa ponad 30 spotkań bez porażki odmieni oblicze kadry. Ta jednak znowu skompromitowała się podczas barażów odpadając z… Macedonią Północną.
Z jednej strony czasem w decydujących momentach brakuje szczęścia, z drugiej podobne sprzyja ono lepszym. Italia powinna wykorzystać co drugą lub co trzecią 100% sytuację w barażowym pojedynku z Macedonią. To najprawdopodobniej pozwoliłoby im znaleźć się w upragnionym finale tamtejszej drabinki. Przypomnijmy jedną prostą statystykę – oddane strzały. Włosi w dwumeczu oddali 44 uderzenia – Macedonia Północna ledwie 8. Ekipa Manciniego nie grała źle, po prostu brakowało jej goli. Aktualnego mistrza Europy nie będzie zatem na Mundialu, a Liga Narodów to jedyne forma pocieszenia, która mimo wszystko jest potrzebna by odbudować włoskie morale.
Italia Serie A stoi!
Reprezentacja trenera Manciniego zdobyła w obecnej edycji LN 8 goli, a aż 7 z nich padło po strzałach zawodników z Serie A. Włosi bardzo chętnie korzystają z zawodników występujących w rodzimej lidze, w sporej mierze dlatego, że… nie mają wyboru. Piłkarze tej nacji rzadko podbijają Premier League czy La Ligę, za to w lidze włoskiej pojawiło się kilka obiecujących nazwisk. Bardzo fajnie prezentuje się chociażby Giacomo Raspadori, który w dwóch ostatnich pojedynkach trafiał po jednym golu zarówno przeciwko Anglii, jak i Węgrom. Na co dzień reprezentuje barwy Napoli, do którego został wypożyczony z Sassuolo. Ma 22 lata i spore perspektywy przed sobą.
Oczywiście z jednej strony nie jest to niczym dziwnym, gdyż Serie A to jedna z czterech najsilniejszych lig w Europie. Z drugiej, liga włoska od kilku lat próbuje znaleźć swoje miejsce w hierarchii światowego futbolu. Po raz ostatni drużyna tej nacji wygrała Ligę Mistrzów w rozgrywkach 2009/10. Roberto Mancini nie ma kłopotów bogactwa, ponieważ włoskie zespoły coraz częściej stawiają na obcokrajowców. Przykładowo – 80% piłkarzy kadry AC Milanu to piłkarze zagraniczni! Ta statystyka wygląda równie słabo w takich drużynach jak Spezia czy Torino, gdzie Włosi to wręcz kilkuosobowa mniejszość. Dziś Italia to gracze, których nazwiska mogą niewiele powiedzieć fanom z reszty Europy. Wilfried Gnoto, Rafael Toloi, Federico Dimarco. Podejrzewam, że znaczna część kibiców miałaby problemy by wytypować kluby w których występują, a mówimy dziś o graczach podstawowego składu Italii. Mancini przeprowadza swoistą transformację kadry narodowej, bazując na graczach Serie A – ale musimy zauważyć, jak trudne jest to dziś zadanie.
Forma nagrody pocieszenia
Po kwalifikacyjnej kompromitacji nastroje fanów Azzuri są oczywiście przygaszone. Włosi nie będą akceptować przeciętności i nie pogodzą się z faktem, że nie mają dziś pokolenia gwarantującego sukcesy. Italia zawsze stawiała sobie wysokie cele i to się nigdy nie zmieni. Sukces w Lidze Narodów nie zmaże plamy braku występu na MŚ, ale może być łyżką miodu w beczce dziegciu. Italia jest zdeterminowana, by udowodnić, że zaliczyła jedynie wypadek przy pracy.