Postawić się czołówce. Newcastle wykonało pierwszy krok

W zeszłym sezonie wygrali tylko jeden z 12 meczów z czołową szóstką. Na 36 możliwych punktów zdobyli zaledwie cztery. W ostatnim spotkaniu z Manchesterem City, z którym mierzyli się w niedzielę zostali rozbici aż 0:5. Co gorsza, przegrali ostatnie siedem meczów z tym rywalem, a ich trener wszystkie 12. Przed meczem naprawdę nic nie wskazywało na to, że Newcastle postawi się i urwie punkty The Citizens. A jednak tym meczem Sroki udowodniły, że nie tylko potrafią ogrywać średniaków. Nad rzeką Tyne powstaje prawdziwy zespół, który za niedługo może być gotowy do walki o coś więcej niż miano Best of the Rest.

Newcastle postraszyło najlepszą defensywę ligi

Manchester City przyjeżdżał na St. James’ Park jako najlepiej grająca w defensywie drużyna w całej lidze. W dwóch pierwszych starciach nie tylko – podobnie jak Newcastle – nie stracili gola. The Citizens nie pozwalali przeciwnikom dochodzić praktycznie do żadnych klarownych okazji. W meczach z West Hamem i Bournemouth Man City dopuściło rywali łącznie do 10 strzałów, w tym tylko dwóch celnych. Współczynnik xGC (goli oczekiwanych straconych) zespołu Guardioli w dwóch pierwszych kolejkach wyniósł łącznie 0,37. Obywatele po prostu zabierali piłkę i zamykali przeciwnika jak najdalej od własnej bramki.

REKLAMA

Obraz meczu z Newcastle wyglądał jednak zupełnie inaczej. Mimo straconej bramki już w 5. minucie Sroki nie czekały na jak najniższy wymiar kary. Wręcz przeciwnie. Drużyna Howe’a grała wysokim i agresywnym pressingiem nie pozwalając Man City na rozgrywanie piłki od własnej bramki. W całym meczu Ederson wykonał aż 13 długich podań, podczas gdy w dwóch pierwszych kolejkach decydował się na takie próby łącznie zaledwie siedem razy. W efekcie Newcastle jeszcze w pierwszej połowie zdobyło dwie bramki do przerwy i zasłużenie prowadziło.

Tylko w pierwszej części gry Sroki oddały osiem strzałów, z czego pięć celnych, a model xG wycenił ich szanse dokładnie na dwa gole. Ponad pięć razy więcej niż West Ham i Bournemouth przez 180 minut. Co prawda, druga połowa nie była już tak dobra, to i tak Sroki zdołały urwać mistrzom Anglii jeden punkt. W pierwszych 45 minutach Newcastle grało na bardzo dużej intensywności, co musiało odbić się pod koniec meczu. Niemniej jednak piłkarze Howe’a i tak przez 90 minut oddali więcej strzałów niż West Ham i Bournemouth łącznie (12), częściej uderzali celnie (5) oraz zanotowali prawie sześć razy wyższe xG (2,21).

Howe zwiększył intensywność pressingu

Pressing stosowany przez ekipę z St. James’ Park sprawiał, że momentami Manchester City wyglądał na bezradny i jedynym ich pomysłem było zagrywanie długich piłek w kierunku napastników. Newcastle na spotkanie z mistrzem Anglii wyszło bez żadnych kompleksów, świadome tego, jak dobrze zawodnicy czują się grając wysokim pressingiem. Ich wskaźnik PPDA (passes per defensive action) wyniósł 12,07 i był niższy niż średnia z poprzedniego sezonu (13,8), co oznacza, że pressing był bardziej intensywny. Z resztą podobny scenariusz mogliśmy już zaobserwować w jedynym wygranym meczu przeciwko zespołowi z Big Six w poprzednim sezonie. W spotkaniu z Arsenalem (2:0) Newcastle także nie pozwalało rywalom na spokojne rozgrywanie piłki, szybko doskakując do przeciwnika. Wskaźnik PPDA Srok w tym spotkaniu był równy 7,26.

Zresztą intensywność pressingu to jedna z rzeczy, która najbardziej zmieniła się za kadencji Eddiego Howe’a na St. James’ Park. Pod wodzą Steve’a Bruce’a czy Rafy Beniteza Newcastle grało bardzo zachowawczo, często pozwalając rywalom na dużą liczbę podań. Do momentu zatrudnienia 44-latka, średni wskaźnik PPDA Srok w poprzednich rozgrywkach wynosił 15,49. Natomiast za kadencji Howe’a średnia ta spadła do 13,18, a licząc od Nowego Roku, kiedy Newcastle zaczęło lepiej punktować do 12,13. Być może nie jest to jakaś duża różnica, jednak obecny sezon pokazuje, że ten trend dalej się utrzymuje. W pierwszych trzech kolejkach wskaźnik ten wynosi średnio 9,3 i jest piątym najniższym w lidze.

Problemy z czołówką

Za kadencji Eddiego Howe’a Newcastle dało się poznać jako niezwykle solidna drużyna. Sroki regularnie ogrywają tych teoretycznie słabszych od siebie, jednak mocniejszym ekipom zazwyczaj nie są w stanie się przeciwstawić. W ubiegłym sezonie z zespołów z Big Six Newcastle zdołało pokonać jedynie Arsenal (2:0) oraz zremisować z Manchesterem United (1:1). Na 36 możliwych do zdobycia w tych starciach punktów Newcastle zgarnęło tylko cztery. Regularność, z jaką Sroki pokonywały zespoły spoza Big Six zasługiwała na uwagę. Z 14 takich meczów od stycznia podopieczni Howe’a przegrali tylko raz (0:1 z Evertonem) oraz trzykrotnie remisowali (1:1 z Watfordem i West Hamem oraz 0:0 z Brighton w obecnym sezonie). To głównie punktowanie na tych ekipach sprawiło, że Newcastle było czwartym najlepszym zespołem w 2022 roku.

Niemniej jednak w dłuższej perspektywie Sroki potrzebowały poprawić przede wszystkim wyniki z czołówką ligi, do której przecież same aspirują. W obecnej kampanii już pierwsze takie spotkanie pokazało, że zespół Howe’a jest w stanie się jej przeciwstawić. W niedzielę Newcastle postawiło Manchesterowi City niezwykle ciężkie warunki i pokazało, że w tym sezonie mogą być niewygodni dla każdego. Porównując ten mecz do poprzedniego starcia obu tych ekip na Etihad Stadium widać, że Howe wyciągnął wnioski z tamtej porażki. Teraz przygotował niemal perfekcyjny plan na mecz, a jego zespół pokazał, jak duży postęp wykonał w tak krótkim czasie.

Newcastle jak Atletico

Oglądając pierwszą połowę niedzielnego starcia, przypomniał mi się ćwierćfinał poprzedniej edycji Ligi Mistrzów i starcie The Citizens z Atletico. Większość kibiców pewnie bardziej zapamiętało ten dwumecz z nowego ustawienia 5-5-0 przygotowanego przez Diego Simeone na pierwsze spotkanie czy bójkę po końcowym gwizdku w rewanżu. Mnie jednak w pamięci zapadła szczególnie druga połowa i to, jak Atletico stłamsiło zespół Pepa Guardioli wysokim i agresywnym pressingiem. Niemal przez pełne 45 minut drugiej części gry piłkarze Manchesteru City czuli się bardzo niekomfortowo, będąc zmuszonym do zagrywania długich podań i bronienia się pod własnym polem karnym. W drugiej połowie ekipa Simeone miała więcej posiadania piłki i oddała aż 13 strzałów przy zaledwie dwóch Obywateli.

Oglądając ten mecz zastanawiałem się dlaczego w Premier League nikt nie potrafi postawić Manchesterowi City tak trudnych warunków. Skoro Atletico może, to dlaczego nie Liverpool, Chelsea, Arsenal, Tottenham czy Manchester United? W trzeciej kolejce trwającego sezonu okazało się, że jest taka drużyna i nazywa się Newcastle United.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,770FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ