W ostatnich ośmiu latach w każdym sezonie grali w europejskich pucharach. W minionej kampanii wyszli z grupy Ligi Konferencji, a w rozgrywkach 2017/18 wystąpili w Lidze Mistrzów, dwukrotnie urywając punkty Atletico Madryt. Co by nie mówić o lidze azerskiej, Lech w pierwszej rundzie mógł trafić na o wiele łatwiejszego przeciwnika niż Karabach. Dla porównania polskie zespoły w ostatnich ośmiu latach zdołały tylko sześć razy zakwalifikować się do fazy grupowej jakichkolwiek pucharów. Doświadczenie na arenie europejskiej zdecydowanie stoi po stronie Karabachu, jednak bukmacherzy w żadnym z zespołów nie widzą wyraźnego faworyta.
Jak silny jest Karabach?
Jako, że Lech nie był rozstawiony w pierwszej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów, trafił na – według rankingu UEFA – mocniejszego od siebie przeciwnika. Na swoim podwórku Karabach nie ma sobie równych. W zeszłym sezonie sięgnął po ósme mistrzostwo w ostatnich dziewięciu latach. Najbliższy rywal Lecha w 28 meczach przegrał tylko raz i zdobył tytuł z 19-punktową przewagą. Karabach cechuje przede wszystkim stabilizacja. Obecny trener Gurban Gurbanow pracuje z zespołem od 2008 roku, co w obecnych realiach jest niezwykle rzadko spotykane. Od tego czasu, w Lechu zatrudnionych na stałe było 12 trenerów.
Karabach równie dobrze, co w lidze, w zeszłym sezonie radził sobie w Lidze Konferencji. W fazie grupowej zdobył 11 punktów, wyprzedzając Omonię Nikozja oraz Kajrat Ałmaty, będąc słabszym jedynie od Basel. Z kolei w pierwszym meczu fazy pucharowej ulegli Marsylii, przegrywając w dwumeczu aż 1:6. Oczywiście ciężko na podstawie tych wyników oceniać, czy w starciu z Lechem będą faworytem. Niemniej jednak mistrzostwo wywalczone z ogromną przewagą oraz wyjście z grupy Ligi Konferencji muszą budzić uznanie. Walka na dwóch frontach dla zespołów ze słabszych lig często okazuje się być niemożliwa do pogodzenia. Z resztą najlepiej widać to na polskim przykładzie. W ostatnich dwóch sezonach i Legia, i Lech grając jesienią w europejskich pucharach, kompletnie nie potrafiły odnaleźć się w tej rzeczywistości. W efekcie nie zdołały nawet zająć miejsca gwarantującego grę w eliminacjach. Kolejorz jako mistrz Polski w nadchodzących rozgrywkach będzie miał największe szanse na ponownie zmierzenie się z tym wyzwaniem.
Jak będzie wyglądał Lech pod wodzą nowego trenera?
Do starcia z Karabachem Lech przystępuje w zupełnie innej sytuacji niż ich przeciwnik. O ile, zespół z Agdamu jest synonimem stabilności, tak latem w Poznaniu doszło do prawdziwego trzęsienia ziemi. Z powodów osobistych z Kolejorzem rozstał się Maciej Skorża, który poprowadził zespół do pierwszego od siedmiu lat mistrzostwa. W jego miejsce przyszedł John Van Den Brom. Mimo, że metody treningowe i preferowany styl gry Holendra są podobne do jego poprzednika, to i tak Lech przystąpi do tego meczu z wieloma znakami zapytania. Nowy szkoleniowiec na poznanie i przygotowanie zespołu do pierwszego meczu ma zaledwie dwa tygodnie.
Mimo to, atutem Lecha może być zgranie zespołu. Po udanym sezonie z polskich zespołów występujących w pucharach często odchodzą kluczowi piłkarze. Kolejorza opuścił jedynie Jakub Kamiński, co wiadome było już wcześniej. Dlatego też Lech miał czas na sprowadzenie jego następcy. Większość zawodników, którzy odegrali kluczowe role w zdobyciu mistrzostwa pozostało w klubie, dzięki czemu trzon zespołu będzie niezmieniony.
Czy Lech jest mocniejszy niż w poprzednim sezonie?
Z klubem pożegnali się także Mickey Van Der Hart i Pedro Tiba oraz wypożyczeni w poprzednim sezonie Tomasz Kędziora i Dawid Kownacki. Co prawda, do Lecha przyszli bramkarz Artur Rudko, Afonso Sousa i Giorgi Citaiszwili, a z wypożyczenia wrócił Jan Sykora. Niemniej jednak Czech już niedługo prawdopodobnie odejdzie z zespołu, przez co nie znalazł się w kadrze na nadchodzący dwumecz. Oczywiście w Poznaniu wiele oczekują po transferze Sousy oraz Citaiszwiliego, jednak obaj zostali kupieni całkiem niedawno, przez co trener może mieć problem z wkomponowaniem ich do składu tak szybko. Wtorkowe spotkanie obydwaj rozpoczną prawdopodobnie na ławce rezerwowych.
Na papierze kadra Lecha wygląda całkiem nieźle. Jedyną pozycją, która wymaga jeszcze wzmocnienia pod kątem liczby zawodników, jest środek obrony. Mimo wszystko, można mieć pewne wątpliwości czy Kolejorz będzie mocniejszy niż w poprzednim sezonie. Głównym problemem może być zastąpienie Kamińskiego. Na wtorkowe spotkanie jako skrzydłowych Van Den Brom ma do dyspozycji Michała Skórasia, Adriela Ba Louę, Kristoffera Velde i Citaiszwiliego. Jak dotąd żaden z pierwszych trzech swoimi występami w Poznaniu nie udowodnił, że może wejść w buty Kamińskiego. Z kolei Gruzin pomimo, że miał udaną końcówkę poprzedniego sezonu w Wiśle Kraków, to ze względu na niedawny transfer – przynajmniej na razie – pozostaje znakiem zapytania.
Lech nie stoi na straconej pozycji
Oczywiście wszystkie te przedmeczowe dywagacje, co do tego kto jest faworytem często już w trakcie spotkania nie mają znaczenia. O tym jak silna jest ekipa Gurbanowa przed dwoma laty przekonała się Legia, która na własnym boisku przegrała aż 0:3 w ostatniej rundzie eliminacji Ligi Europy. Z drugiej jednak strony, dwa lata temu w fazie grupowej Ligi Europy Lech potrafił wygrać ze Standardem Liege (3:1) czy postawić się znacznie silniejszej Benfice (2:4 u siebie) czy Rangersom (0:1 na wyjeździe).
Z resztą ubiegłoroczna przygoda Legii w Lidze Europy również pokazuje, że polskie zespoły potrafią sprawiać niespodzianki. Leicester, Spartak Moskwa czy Slavia Praga na papierze są o wiele mocniejsze niż Karabach, a mimo to Legia zdołała ich pokonać. Owszem, Karabach jest regularnym uczestnikiem fazy grupowej europejskich pucharów i dominuje na swoim podwórku. Lechowi trafił się najtrudniejszy rywal z możliwych, jednak nie jest to przeszkoda, której nie jest w stanie przeskoczyć. Przy dobrej organizacji gry i odpowiednim przygotowaniu jest to rywal, z którym Kolejorz powinien rywalizować jak równy z równym.
W kontekście dalszej rywalizacji w europejskich pucharach wynik starcia z Karabachem będzie kluczowy. Jeżeli Lech przejdzie dalej, aby zagrać przynajmniej w Lidze Konferencji wystarczy mu wygrać tylko jeden z trzech następnych dwumeczów. Jednak jeżeli przegra spadnie od razu do drugiej rundy eliminacji najmniej prestiżowych rozgrywek. Wtedy marginesu błędu już nie będzie. Zbliżające się starcie z Karabachem w dużym stopniu wpłynie na dalszą przygodę Lecha w europejskich pucharach. Potencjalna porażka znacznie zmniejszy szanse na awans do fazy grupowej, na czym ucierpi przede wszystkim przyszłość polskiej piłki. Starcie w pierwszej rundzie rysuje się więc jako najważniejsze tego lata dla Kolejorza. Dlatego też odpowiednie przygotowanie zespołu już na początek lipca będzie niezbędne, jeżeli Lech poważnie myśli o europejskich pucharach.