Opisując taktykę Realu Madryt w meczu z Barceloną, na usta rzuca się przede wszystkim jedno słowo: chaos. Wydaje mi się, że nikt na boisku tak naprawdę nie wiedział co, i dlaczego ma robić.
Niezrozumiałe decyzje
Począwszy od pressingu, który był nakładany w formacji 4-2-2-2, gdzie pierwszą linię tworzył Toni Kroos z Luką Modriciem. Jakim cudem ktoś mógł wpaść na taki pomysł? Dlaczego wycofujemy Fede Valverede na pozycję szóstki, gdzie liczy się przede wszystkim mądre przesuwanie i krycie, zamiast dać go do przodu, gdzie chodzi o zwyczajne zasuwanie i naciskanie na operujących futbolówką graczy? Podobnie sytuacja wygląda ze skrzydłowymi — Vinicius i Rodrygo są bardzo wybieganymi, szybkimi zawodnikami, którzy niekoniecznie lubią mądre przesuwanie z kryciem. Dlaczego nie wykorzystać ich jako takie „mięso armatnie” na pierwszej linii pressingu, skoro są właśnie szybcy i młodzi? Poważnie 32-letni Kroos i 36-letni Modric są lepsi w tej roli?
Real nie radził sobie w żadnym z pressingów. Ani w wysokim, który był momentami kuriozalnie nakładany, ani w średnim, z którego Barcelona nic sobie nie robiła. Bronienie w średnim bloku na tyle nie wychodziło Realowi, że Barca potrafiła dwoma banalnymi podaniami przejść przez czwórkę pressujących graczy. Niski pressing w wykonaniu Królewskich był już wywieszeniem białej flagi i powiedzeniem „zapraszam w okolice mojego pola karnego”. Niesamowitym faktem jest, że tak doświadczony i tak utytułowany szkoleniowiec jak Ancelotti, w tyle miesięcy pracy nie potrafi zaszczepić w swojej drużynie podstaw piłkarskiego rzemiosła. Na przykład bronienia w kilku schematach i nakładania pressingu w różny sposób.
Atak pozycyjny w przypadku Realu nie istniał
Nie wiem, czy Królewscy spędzili z piłką przy nodze na połowie Barcelony chociaż minutę. Barcelona wiedziała, że jak już Real wszedł na ich połowę, to trzeba jak najszybciej zneutralizować zagrożenie, a nie czekać nie wiadomo na co. Xavi idealnie nauczył graczy wysokiego pressingu. Real natomiast miał kłopoty z ominięciem nawet pierwszej linii, którą tworzył Pedri z Aubameyangiem (no popatrz Carlo, szybcy, wybiegani zawodnicy z dobrym przyśpieszeniem). Gracze nieco mądrzejsi taktycznie, jak Busquets, czy De Jong byli wycofani i szukali odpowiednich przestrzeni do wejścia, albo odpowiednich graczy do spressowania.
Kiedy już Real miał piłkę, to na pierwszy rzut oka było widać, że nikt nie wie jak wyjść z pressingu Barcelony. Tłamsił on piłkarzy Los Blancos. Tych cechowała panika, mnóstwo prostych błędów, brak ruchu bez piłki i raz po raz rzucanie dalekich podań (które zgarniał Araujo lub Pique). To wyglądało tak, jakby jedna drużyna miała jasno nacechowany plan na grę, plan na to jak biegać, jak podawać, a druga nie wiedziała nawet jak wybić piłkę z piątki.
Najgorsze z perspektywy kibiców Realu jest, że to nie pierwszy tego typu mecz w ostatnim czasie
Przy odrobinie lepszej celności zawodników PSG, pierwszy mecz w Paryżu mógłby się skończyć podobnie. Real tym razem nie dostał prezentu od golkipera i stoperów rywala. Nie poniosły go trybuny oraz przeciwnik nie zaczął przysłowiowo „srać pod siebie”. Ancelotti musi szybko wyciągnąć wnioski i w końcu nauczyć tych graczy podstawowych piłkarskich rzeczy. Przykro się patrzy na niektóre z ostatnich meczów Królewskich. Jeśli jednak nie uda mu się tego zrobić, to nie zdziwiłbym się, gdyby Carletto został zwolniony mimo wygrania mistrzostwa. Będzie to zwyczajnie mistrz zdobyty tym, że Atletico i Barcelona rozgrywają najgorsze sezony od dawna, a nie dobrą grą Realu Madryt.
Po więcej analiz i najnowszych wieści o Realu Madryt zapraszamy na Los Galácticos – Po prostu o Realu Madryt!
aut. Daniel Franosz