Na naszych oczach umiera piękno Igrzysk Olimpijskich

Igrzyska Olimpijskie. Impreza, którą zna większość ludzi na kuli ziemskiej. Zawody sportowe, sięgające historią 776 r. p.n.e. Kilka tygodni, podczas których cały świat emocjonuje się występami przedstawicieli swoich nacji, czas w którym na naszych oczach rodzą się legendy. Gdy w 2020 roku zawieszono zawody sportowe na niemalże każdym zakątku kuli ziemskiej, wydawało się, że pandemia koronawirusa spowoduje kryzys, z którym sport olimpijski jeszcze nigdy się nie mierzył. Dziś, w trakcie trwania Zimowych Igrzysk w Pekinie można jednak odnieść wrażenie, że to nie COVID-19 jest największym problemem, a irracjonalna i wybiórcza interpretacja związanych z nim przepisów.

REKLAMA

Oto bowiem do Pekina przyjechała 26-letnia Natalia Maliszewska

Umówmy się, medalistka mistrzostw świata i Europy, a także zdobywczyni Pucharu Świata w short tracku uważana była za jedną z faworytek biegu na 500 metrów. Polskie media wprost nazwały urodzoną w Białymstoku zawodniczkę, naszą największą nadzieją medalową. To miała być jej chwila, moment, w którym przejdzie do historii w trakcie najwspanialszej imprezy sportowej na świecie. Nic nie mogło zatrzymać ją w walce o spełnienie marzeń. Prawie nic…

30 stycznia, PKOL poinformował, że Natalia Maliszewska uzyskała pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa w organizmie

Zgodnie z wytycznymi musiała przebywać w izolacji. Tego samego dnia w rozmowie z Alkiem Dzięciołowskim z TVP Sport przyznała, że czuje się dobrze i właściwie nie odczuwa żadnych problemów zdrowotnych. Kibice z Polski zobaczyli uśmiechniętą, młodą dziewczynę, która deklaruje, że nie ma żadnych objawów, nie czuje się nawet osłabiona, ale jest odcięta od świata. Początkowo wszystko traktowano z przymrużeniem oka, chociaż problem był niezbyt wesoły. Opowiadano jednak, że najważniejsze jest jej zdrowie…

2 lutego, PKOL przekazał pełen nadziei komunikat – Natalia Maliszewska uzyskała negatywny wynik testu

Wydawało się, że wszystko musi się ułożyć, a zgodnie z procedurami, jeszcze jeden negatywny wynik testu dzielił ją od powrotu z izolacji. Skoro czuje się dobrze i ciężko w ogóle mówić o jakiejkolwiek chorobie, to dlaczego miałaby nie wystartować w zawodach? Tak nam się wszystkim mogło wówczas wydawać. Wszystko miało się szybko uspokoić.

3 lutego, Natalia Maliszewska znów miała jednak pozytywny wynik testu

Już w tym momencie można popukać się w czoło. Jak w ogóle poważnie traktować sytuację, w której sportowiec czuje się zdrowo, nie narzeka na żadne problemy chorobowe, a wyniki testów przypominają loterię? Natalia mogła czuć niesamowite wkurzenie, bowiem zamiast skupić się na życiowej szanse, gdzieś w tle toczyła się loteria, w której nie miała nic do powiedzenia. Jeden dzień chora – drugi zdrowia – trzeci znów chora? O co tutaj chodzi?

4 lutego, PKOL znów przekazał fatalną informację – o kolejnym pozytywnym wyniku testu Natalii Maliszewskiej

W praktyce, uniemożliwiał on szansę występu w sobotnich kwalifikacjach na 500 metrów. Dramat? Tego samego dnia wspomniany PKOL poinformował, że Maliszewska została zwolniona z izolacji. Myślę, że w tym momencie każdy poczuł się już ogłupiony. Jakim cudem jednego dnia Polka traktowana była jako osoba chora, która musi być odseparowana od świata, a drugiego, mimo pozytywnych wyników testów wypuszczano ją „na wolność”? Bez sensu.

Tym bardziej bez sensu, że Natalia trenowała… w pokoju hotelowym. Skoro mimo pozytywnego wyniku nagle miała zostać dopuszczona do występu, to po co ta cała szopka? W sobotę rano, tuż przed potencjalnym startem, okazało się, że po raz kolejny zrobiono jej test, który dał wynik pozytywny. Uniemożliwiło to występ, na który czekała od lat. Zabiło szansę walki o wymarzony medal. Po tym wszystkim, jakby nigdy nic pozwolono Polce wrócić na lód. Natalia w social mediach tak skomentowała całą sytuację.

Dziś słyszymy, że Maliszewska wróciła na lód

Smutny to jednak powrót, bowiem straciła szansę na medal na swoim ulubionym dystansie. Natalia miała przeżyć niesamowitą, życiową przygodę, a stała się obiektem jakiegoś chorego show. W ciągu kilku dni dostała dziesiątkę sprzecznych informacji. Na zmianę była chora i zdrowa – bo tak wskazywał test. Idea igrzysk straciła sens. To nie jest walka o zdrowie sportowców. Rozumiem powagę sytuacji i chęć ochronienia ich przed wirusem, ale przy takim podejściu, ich zdrowie psychiczne jest wręcz niszczone. Jeśli nie mamy pewności co do wiarygodności testów – a ciężko traktować je poważnie, jeśli wyniki dzień po dniu są zgoła odmienne, to czy mogą one dawać lub odbierać szanse na medal?

Osobiście mam już na tym etapie dosyć takiej imprezy. Te sukcesy nie będą mieć większej wartości, jeśli rywalizacja toczyć się ma przy testowaniu, a nie na obiektach sportowych.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,605FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ