Czwórka czy trójka obrońców – jakie ustawienie pasuje dla reprezentacji Polski?

Adam Nawałka w reprezentacji Polski niemal przez całą kadencję stosował ustawienie z czwórką obrońców, choć jego końcówka od razu przywołuje skojarzenia z nieudaną próbą grania na trzech defensorów. Jerzy Brzęczek – choć eksperymentował całą Ligę Narodów – ani razu nie zmienił liczby zawodników w linii obrony. Zawsze było ich czterech. Paulo Sousa z kolei przyszedł z wizją stosowania hybrydy pomiędzy dwoma wariantami. Bez piłki miała być czwórka obrońców, a podczas rozegrania – trójka. W niektórych spotkaniach jednak (zwłaszcza przeciwko mocniejszym rywalom) przez cały mecz stosowaliśmy system z wahadłowymi. Jak będzie za kadencji Michniewicza? Sprawdzamy w jakim wariancie nasza kadra może funkcjonować najlepiej.

Śmierć skrzydłowych

Jednym z symboli kadencji Adama Nawałki byli napędzający akcje boczni pomocnicy. Jakub Błaszyczykowski oraz Kamil Grosicki – tą dwójkę (kiedy tylko byli zdrowi) oglądaliśmy w każdym ważnym meczu reprezentacji Adama Nawałki. Łącznie w 72 meczach mieli udział przy 40 golach. Za Jerzego Brzęczka Błaszczykowski coraz częściej zmagał się z urazami, a kariera „Grosika” również wyhamowała. Zagrożenie płynące ze skrzydeł zmalało. Coraz częściej wystawiany był tam Piotr Zieliński, Sebastian Szymański, Przemysław Frankowski, czy Kamil Jóźwiak aż pozycja skrzydłowego zanikła wraz z przyjściem Paulo Sousy.

REKLAMA

Na kłopot bogactwa na tej pozycji Czesław Michniewicz obecnie nie może narzekać. Od ostatniego występu Kamila Grosickiego w kadrze minął prawie rok. W tym czasie 33-latek wrócił do Pogoni i nawet jeżeli obecny selekcjoner przywróci go do reprezentacji Polski to wątpliwe, że „Grosik” jest w stanie grać na poziomie reprezentacyjnym. Kamil Jóźwiak występuje w Derby County na skrzydle, ale często zaczyna na ławce rezerwowych. Przemek Frankowski zalicza udany sezon w Lens, aczkolwiek Franck Haise ustawia go na lewym wahadle. Sebastian Szymański zbiera znakomite recenzje w Dinamie Moskwa, ale zdecydowanie więcej atutów pokazuje, kiedy gra bliżej środka. Tak też jego rolę w reprezentacji widzi Czesław Michniewicz, o czym mówił we wczorajszym Hejt Parku na Kanale Sportowym. Przemysław Płacheta? W Norwich gra bardzo sporadycznie. Jakub Kamiński? Nie jest to jeszcze poziom reprezentacyjny.

Jeszcze kilka lat temu polska reprezentacja skrzydłowymi stała. Dziś ciężko wskazać chociaż jednego, o którego występ przed pierwszym gwizdkiem bylibyśmy względnie spokojni.

Jak sytuacja na wahadłach w reprezentacji Polski?

Kiedy kadra Paulo Sousy na pierwszym zgrupowaniu we wszystkich meczach budowała grę z trójką z tyłu i wahadłowymi wiele osób podnosiło argument, że brakuje nam do tego ustawienia odpowiednich wykonawców. Czy przez ten rok coś się zmieniło? Zdecydowanie. Polskie obywatelstwo otrzymał Matty Cash, który jest podstawowym piłkarzem Aston Villi i sprawdzi się zarówno na prawej obronie, jak i wahadle. Z kolei z obsadą lewej strony od lat mamy ogromny kłopot. Na ten moment najbardziej sensownie wyglądają kandydatury Macieja Rybusa i Tymoteusza Puchacza. Obaj lepiej atakują niż bronią. Zwłaszcza dla byłego piłkarza Lecha Poznań pozycja wahadłowego wydaje się odpowiednia. Mając obok siebie dodatkowego obrońcę jego błędy w ustawieniu nie są aż tak eksponowane, a otwarty korytarz na wyłączność przy linii bocznej podkreśli jego wybieganie i ofensywne wejścia. Pierwsze tygodnie po odejściu na wypożyczenie do Trabzonsoru dają również nadzieje, że Puchacz będzie grał regularnie tej wiosny.

Oczywiście, ani Puchacz ani Rybus nie są zawodnikami na poziom reprezentacji z drugiej dziesiątki Europy. Niemniej jednak, na lewej obronie będziemy mieli z nimi taki sam (o ile nie większy) problem. Pewnym wyjściem z tej sytuacji może być ustawienie na lewym wahadle będącego w formie i zbierającego w tym sezonie liczby Frankowskiego. Teoretycznie ustawianie prawonożnego zawodnika na lewym wahadle mocno ogranicza jego możliwości, ale skoro w klubie to działa to dlaczego – biorąc pod uwagę brak jakościowych opcji na tej pozycji – nie spróbować by skopiować tego rozwiązania do reprezentacji?

Problem środkowych obrońców

O ile w bocznych strefach boiska nasza kadra na papierze lepiej skrojona jest pod system z wahadłowymi, o tyle ustawienie to wymaga również zmian w specyfice gry środkowych obrońców. Nasi kadrowicze mieli już przetarcie gry w trójce środkowych obrońców podczas pracy z Paulo Sousą, ale raz, że – w porównaniu do poprzednika – liczba traconych goli wzrosła i była jednym z głównych zarzutów do Paulo Sousy, a dwa – ciężko dopasować kadrowiczów do tego ustawienia tak, aby każdy czuł się komfortowo w swojej roli. Skrajni stoperzy powinni być szybcy, grać agresywnie, blisko rywala nie zostawiając ich samych między formacją obrony, a pomocy. W fazie rozegrania z kolei są odpowiedzialni za rozegranie. W centrum defensywy pod wodzą Sousy dobrze spisywał się Glik. Jako skrajni środkowi obrońcy mogą zagrać Bednarek (w ostatnich tygodniach coraz częściej jest tak ustawiany w Southampton), Dawidowicz (od grudnia leczy poważną kontuzję – zerwanie więzadeł krzyżowych), Piątkowski, czy Bielik.

Można nawet pójść wzorem Paulo Sousy i przekwalifikować na tą pozycję bocznych obrońców – Kędziorę lub Bereszyńskiego. Problem w tym, że każdy wyżej wymieniony zawodnik jest prawonożny, więc lepiej czują się wyprowadzając piłkę po prawej stronie boiska. Co więcej, żaden z nich nie gra nawet sporadycznie w klubie jako pół-lewy środkowy obrońca. Możecie pomyśleć, że to przecież mało znaczący szczegół, ale niedawno w wywiadzie dla portalu „newonce sport” dobrze tą różnicę tłumaczył Kamil Piątkowski. – „Grałem jako środkowy obrońca, ale ustawiony po lewej stronie. Zamiast skupiać się na rozegraniu, koncentrowałem się, żeby dobrze przyjąć piłkę lewą nogą. Traciłem przez to sekundę i automatycznie zwężało mi się pole. Byłem ograniczony, czego nie mam na prawej stronie, gdzie wiele rzeczy robię z automatu. To tak jakbyś chciał złożyć taki sam podpis lewą i prawą ręką. No nie da się. Tracisz ten ułamek sekundy, a to na tym poziomie jest kluczowe.” – mówił piłkarz Salzburga.

Czy Czesław Michniewicz znajdzie złoty środek dla reprezentacji Polski?

Na dziś dzień ciężko wskazać system, który maksymalizowałby atuty naszej reprezentacji jednocześnie tuszując słabe punkty. Teoretycznie sens miałoby ustawienie 4-4-2 z diamentem w centrum (lub 4-3-1-2), bo w środku pomocy mamy wielu zawodników pełniących ważne funkcje w renomowanych klubach. Niemniej jednak, w obecnych czasach to wręcz zapomniane ustawienie. Stosowane przez trenerów okazyjnie, jako wariant taktyczny pod konkretnego rywala.

REKLAMA

Czesław Michniewicz zapowiada, że chce, aby jego zespół był elastyczny taktycznie. Płynnie przechodził z jednego ustawienia do drugiego. Zmieniał system w zależności od sytuacji meczowej. Z tego też zapamiętaliśmy jego młodzieżową reprezentację. Nowy szkoleniowiec kadry – w przeciwieństwie do swojego poprzednika – lubi dostosować ustawienie oraz taktykę do przeciwnika, więc takiego zespołu możemy się spodziewać. Trudnego do rozczytania i adaptującego się do sytuacji. Będącego niczym kameleon. Ale tak to już jest z reprezentacjami narodowymi. Tutaj, jeśli masz wakat na danej pozycji to nie możesz sięgnąć do kieszeni i problem z głowy. Musisz tak poustawiać klocki, aby budowla trzymała się bez brakujących elementów.

Obserwuj autora na Twitterze i Facebooku

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,721FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ