Po kolejnej rewolucji kadrowej, zmianie trenera i obiecującym początku sezonu, Wisła Kraków wróciła do znanej sobie od kilku lat roli — ligowego przeciętniaka rozczarowującego swoich fanów. Z czego wynika taka sytuacja, czy jest szansa na poprawę i jak mogą potoczyć się losy Białej Gwiazdy w kolejnych miesiącach? Zapraszam do analizy.
Permanentny plac budowy
Przed tym sezonem w Wiśle zaszło wiele zmian. Tym razem jednak, poza kolejną w ostatnich latach rewolucją w kadrze i roszadą na stanowisku trenera, zdecydowano się zatrudnić dyrektora sportowego. Stanowisko to objął Tomasz Pasieczny, wcześniej skaut m.in. Arsenalu czy West Bromu. Mogło to o tyle cieszyć fanów Białej Gwiazdy, że nareszcie za transfery miała odpowiadać jedna osoba, posiadająca ku temu kompetencje. Przez lata polityka transferowa klubu z Reymonta była chaotyczna, obsada stanowiska dyrektora sportowego była nadzieją na większą stabilizację.
Te nadzieje wciąż są racjonalne. Wisła jednak potrzebuje czasu.
Jak już wcześniej napisałem, latem doszło w klubie do szeroko zakrojonych zmian. Poza wspomnianym Pasiecznym, w Krakowie pojawił się Adrian Gul’a, czyli trener z bardzo interesującym CV, swego czasu znajdujący się w orbicie zainteresowań warszawskiej Legii. Wisła dokonała również kilka interesujących transferów. Przy Reymonta pojawili się piłkarze, którzy mają potencjał na stanowienie o sile naszej ligi. Wszystko zresztą zaczęło się dla Wisły pięknie, efektowna i efektywna gra na inaugurację z Zagłębiem rozbudziła wyobraźnię kibiców Białej Gwiazdy.
Maszyna nie ruszyła
Po inauguracyjnym zwycięstwie przyszedł dość szczęśliwy remis w Niecieczy, Wisła dalej jednak znajdowała się na fali entuzjazmu. Byliśmy świadkami efektownego świętowania 115-lecia klubu i sparingu z Napoli. Później przyszła porażka na własne życzenie z Rakowem (po której można było Wiślaków chwalić za grę). Było pewne zwycięstwo w Łęcznej i ogranie na własnym stadionie Legii. Na boisku świetnie prezentował się Yeboah, dobre wejście w zespół notowali Aschraf, Hanousek czy Kliment. Mogło się wydawać, że klub z Reymonta zagości na dłużej w górnej części tabeli.
Piach w trybach maszyny, piach na boisku
Od września ekipa Adriana Gul’i przestała jednak prawidłowo funkcjonować. O ile wysoką porażkę w spotkaniu z rozpędzonym Lechem można było jeszcze nazwać wypadkiem przy pracy, o tyle dyspozycja Wisły w kolejnych spotkaniach była zwyczajnie oznaką kryzysu. Po wygranej z Legią bilans Wisły prezentuje się następująco:
- We wrześniu jedyne zwycięstwo odniesione w Pucharze Polski przeciwko Stali Mielec, poza tym jeden remis i dwie porażki,
- W październiku jedyne zwycięstwo odniesione w ligowym spotkaniu z Górnikiem Zabrze po bardzo przeciętnej grze, oprócz tego trzy porażki (w tym klęska na własnym stadionie ze Śląskiem 0:5),
- W listopadzie bardzo ważna wygrana w derbach Krakowa oraz wygrany mecz w PP
z GKS-em Tychy, poza tym dwie porażki, - Grudzień rozpoczęty od dość szczęśliwej wygranej z Widzewem w Pucharze Polski oraz wydartego w doliczonym czasie gry remisu z Wartą.
Wyniki to jedno, natomiast styl prezentowany na boisku to drugie. Wiślaków we wspomnianych wyżej miesiącach ciężko już było chwalić za pomysł na rozgrywanie kolejnych spotkań. Wciąż Wisła stara się długo utrzymywać przy piłce, narzucać rywalowi swój sposób grania. Problem w tym, że przestało to przynosić sytuacje bramkowe, gra Wisły stała się nijaka. Jeśli dołożymy do tego popełniane w defensywie błędy, to otrzymujemy drużynę stanowiącą o przeciętności Ekstraklasy. Ekipę, której nikt nie musi się obawiać. Ostatnim przykładem jest spotkanie przeciwko Warcie Poznań, w którym to Wiślacy wydarli remis w doliczonym czasie gry.
Nadzieja na lepsze jutro
Wisła prezentuje się na obecną chwilę przeciętnie, by nie powiedzieć słabo. Jej kibicom oraz jej włodarzom zalecam jednak uzbrojenie się w cierpliwość. Wydaje się, że w końcu po kilku latach dryfowania na wzburzonym morzu Biała Gwiazda obrała kurs na spokojniejsze wody. Wisła powoli oczyszcza się ze zgromadzonych przez lata zaniedbań długów. W Krakowie pojawiły się osoby z długofalową wizją w postaci Piasecznego i Gul’i, których nie interesuje wynik na już, tylko spokojna praca nad budowaniem drużyny. Jeśli w zimowym oknie transferowym klub zostanie wzmocniony dwoma-trzema udanymi transferami, to kadra Wisły ma potencjał, by pokazać w tym sezonie jeszcze wiele dobrego.
Na razie jednak trzeba radzić sobie z tym, co trener Gul’a ma do dyspozycji. Nie ma co ukrywać, że gra Wisły powinna pomimo wszelkich przeciwności prezentować się lepiej. Wiślaków przed przerwą zimową czekają jeszcze dwa spotkania: przeciwko Zagłębiu — które również przeżywa swoje problemy oraz przeciwko Termalice balansującej nad strefą spadkową. Kibice Wisły mają prawo oczekiwać kompletu punktów w tych spotkaniach, a kilka zdobytych oczek pozwoliłoby Wiślakom na dużo spokojniejszą zimową pauzę. Zatem, parafrazując przyśpiewkę śpiewaną przez fanów Białej Gwiazdy, spytam:
Wisełko — wygrasz mecz?