To koniec dla Bryana Fiabemy w Lechu?

Bryan Fiabema przez długi czas znajdował się pod protekcją trenera Nielsa Frederiksena i regularnie wchodził z ławki. Choć to pierwsze wciąż się nie zmieniło, tak od meczu z GKS-em Katowice znacznie zmalała liczba minut, które Norweg dostawał od swojego szkoleniowca. Czy to oznacza dla niego koniec przy Bułgarskiej?

22-latek przychodził do Lecha Poznań jako piłkarz z przeszłością w młodzieżowych drużynach Chelsea FC i w rezerwach Realu Sociedad. Tego jednak nie było widać na boiskach Ekstraklasy, ujmując to lekko. Frustrował od swojego pierwszego meczu w niebiesko-białych barwach. W poprzednim sezonie zanotował zaledwie jedną asystę. Częściej kopał się po czole, niż pomagał drużynie. Jeśli miał w sobie ukryty potencjał, to naprawdę głęboko zakopany.

REKLAMA

Niels Frederiksen jednak wciąż coś dostrzegał we Fiabemie. Uparcie stawiał na niego po rozpoczęciu obecnych rozgrywek. Na pytania o powód takiego ruchu odpowiedział, że Norweg na treningach strzela dużo bramek. Problem tkwił w tym, że norweski zawodnik nie tylko nie przekładał tej domniemanej skuteczności na trafienia, ale też poziomem gry odstawał od kolegów z drużyny. Był zwyczajnie kimś, kto nie ma odpowiednich umiejętności, aby występować w takim klubie jak Kolejorz.

W tym szaleństwie nie było metody

Nastąpił jednak taki moment, w którym decyzja duńskiego szkoleniowca zaczęła się bronić, bo 22-latek zaczął dawać konkrety. Oczywiście nie zmieniało to wydźwięku jego całej historii w Poznaniu, lecz można było pokusić się o niezwykle optymistyczne stwierdzenie, że siła przyjaźni zrobi z niego chociaż przyzwoitego rezerwowego. Najpierw zaliczył asystę w rewanżu z KRC Genk, następnie trafił do siatki z Widzewem Łódź, a na koniec strzelił ładną bramkę GieKSie. Dosłownie koniec, bo od tego czasu mieliśmy do czynienia z hecą – nie pojawił się na boisku w 11 spotkaniach z 14.

Być może Frederiksen zmienił optykę po blamażu na Gibraltarze z Lincoln Red Imps, na którego tle napastnik się nie wyróżnił, choć to była dla niego znakomita okazja na pokazanie, że nie gra już tak źle, jak wcześniej. W każdym razie Duńczyk najwyraźniej przejrzał na oczy i zrozumiał, że Fiabema nie ma najwyższej wartości w jego talii. Wpływ wywarł też transfer Yannicka Agnero – nowego, sporo kosztującego zmiennika dla Mikaela Ishaka. Im w lepszej dyspozycji fizycznej znajdował się Iworyjczyk, tym mniej szans dostawał Norweg.

Bryan Fiabema straci miejsce w drużynie?

Po meczu z 1. FSV Mainz 05 trener Frederiksen został zapytany o to, czy 22-letni piłkarz odejdzie z Lecha. Odpowiedział dyplomatycznie i enigmatycznie.

– Jest trochę za wcześnie, aby wyciągać wnioski tego typu. Do otwarcia okna transferowego zostało jeszcze trochę czasu. Obserwujemy Bryana na treningach. Widzimy, że radzi sobie podczas nich dobrze. W piłce jednak czasem tak jest, że trzeba usiąść na ławce – przytoczył jego wypowiedź Lech Poznań-News.

Niby więc zawodnik wciąż jest w planach szkoleniowca, ale w sumie pomeczowe słowa mogą znaczyć wszystko. Wątpliwe jest jednak, że akcje Fiabemy stoją wyżej niż te Kornela Lismana, który ma zostać wypożyczony w zimowym okienku transferowym.

Szybkie zerknięcie na kadrę Kolejorza już w ogóle zamyka dyskusję. Jeśli norweski piłkarz nie wchodzi nawet z ławki, gdy niedysponowani są jeszcze Daniel Håkans oraz Patrik Wålemark, to gdzie znaleźć dla niego miejsce po ich powrocie? A może zostałby trzecim rezerwowym napastnikiem? Tu chyba lepiej postawić na 18-letniego Kamila Jakóbczyka, który wyróżniał się w rezerwach poznańskiego klubu.

Gdzie były zawodnik rezerw Realu Sociedad miałby odejść? Latem tego roku interesowało się nim szwedzkie BK Häcken, a dość realnymi wydawały się jego przenosiny do duńskiego Viborga, więc interesowały się nim drużyny ze Skandynawii. Najprawdopodobniej w styczniu nie będzie inaczej i potencjalnie zainteresowanie wyrażą zespoły z tego kierunku.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    143,019FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ