Historia LaLiga #3 – 11:1 w El Clasico. Przebieg wydarzeń i skutki.

Zarówno Real Madryt, jak i Barcelona, po wojnie domowej mierzyły się z wieloma trudnościami. Wraz z nowymi realiami wydźwięk zmieniły pojedynki między oboma ekipami. Tak oto drużyna ze stolicy mierzyła się z przeciwnikiem pochodzącym z represjonowanego regionu. Nie umknęło to uwadze władzom, które próbowały wykorzystywać piłkę nożną dla własnych celów, w tym do pośredniej kontroli nad społeczeństwem. Taka sytuacja wymagała wielu zmian, także wewnątrz obu klubów.

Sezon 1942/1943 źle układał się dla Realu Madryt i Barcy. Mecz pomiędzy tymi drużynami przypadł na pierwszą kolejkę rundy rewanżowej, kiedy obie drużyny nie miały już szans na wygranie mistrzostwa. Spotkanie rozgrywane w Barcelonie zakończyło się wynikiem 5:5, przy bardzo kontrowersyjnym sędziowaniu Asturyjczyka Fombony[1].

REKLAMA

Kontrowersje w pierwszym meczu półfinałowym Pucharu Generała

Dla obu zespołów jedyną szansą na sukces w tym sezonie pozostawał Puchar Generała, w którym to miały spotkać się w półfinale. Pierwszy mecz półfinałowy odbył się na Les Corts. Do jego sędziowania ponownie przydzielono Fombonę. Na trybunach zasiadło niemal 40 tysięcy kibiców. Ci przez całe spotkanie bardzo żywiołowo reagowali na sytuację na boisku. O ile nie dziwią protesty zawodników Realu na każdą nieprzychylną decyzję, tak powszechnie uważa się, że sędzia nie sprostał wyzwaniu poprowadzenia tego spotkania. Swoje decyzje często podejmował pod presją tłumu. Ten tego dnia szczególnie reagował na niekorzyść zawodników Los Blancos. Mecz zakończył się wynikiem 3:0 i gospodarze byli niemal pewni występu w finale rozgrywek.

Dyskusja po spotkaniu

Po tym meczu w dzienniku „Ya”[2] Eduardo Teus opublikował swoje sprawozdanie z tego meczu. W nim co prawda przyznawał, że drużyna Barcelony grała w tym meczu wyśmienicie, ale odnosił się również do złego sędziowania oraz sytuacji na trybunach. Rozumiał, że na pracę arbitra ogromny wpływ wywarli kibice. Pisał „To prawda, sędziował bardzo źle, ale prawdą jest też, że od początku meczu kibice nie dawali mu spokoju”. Na koniec swojego tekstu pisał jeszcze „Ach, żeby tylko Chamartín pomógł w niedzielę tak, jak „wrzący kocioł” z Les Corts w pierwszej połowie.”. Niejako nawoływał kibiców Realu Madryt do odpowiedzenia rywalom jeszcze żarliwszym dopingiem w czasie rewanżu.

W związku z tą sytuacją prezes Barcelony, Enrique Piñeyro, wystosował do Realu list, próbując załagodzić sytuację. Jeszcze przed rewanżem Komitet Ligi ukarał Barçę karą 2,5 tysiąca peset. Real nie odpowiedział na list, a jedyną reakcją był zakaz sprzedawania napoi w szklanych butelkach oraz prośba o niedopuszczenie się zachowań „które mogą zaszkodzić Realowi Madryt i dobrej sławie publiczności ze stolicy Hiszpanii”. Taka reakcja okazała się jednak nie przynieść oczekiwanych rezultatów.

Rewanż, który przeszedł do historii

Już w drodze na stadion kibice Realu obrzucali kamieniami autobus, którym jechali zawodnicy Barcelony. Tych po wejściu na boisko przywitały ich niebywałe gwizdy[3]. Obie drużyny rozpoczęły spotkanie w dokładnie takich samych składach jak przed tygodniem na Les Corts. Każdy kontakt z piłką gracza Barcelony wywoływał nową falę gwizdów. Sędziował Celestino Rodríguez, który nie chcąc narazić się tłumowi, odgwizdywał każde przewinienie zawodników Barçy. Drużyna Barcelony od 28 minuty grała w osłabieniu po wyrzuceniu z boiska Benito. Po pierwszej połowie na tablicy widniał wynik 8:0 dla gospodarzy.

Co się działo w szatni? – mity i legendy

Co do wydarzeń w przerwie meczu krążą różne historie. Valle, który brał udział w tym spotkaniu po stronie Barcelony, wspomina, że zawodnicy nie chcieli wychodzić na drugą połowę na boisko. Zostali do tego wręcz zmuszeni przez szefa madryckiej policji, który miał powiedzieć, że jeśli nie wyjdą na boisko, zostaną zabrani na komisariat. Sam zawodnik rozumie, że było to spowodowane głównie presją z trybun i wymagały tego niejako zasady rozgrywek. Według Garcíi Candau w szatni zjawił się dyrektor generalny służb bezpieczeństwa. Zwrócił się on do zawodników słowami: „Przypominam, że niektórzy z was grają w Club de Futbol Barcelonie dzięki wielkoduszności władz, które zechciały wybaczyć wam wasz brak patriotyzmu”.

Według Jimmy’ego Burnsa do takiej wizyty miało dojść już przed meczem. Tak samo jak do spotkania z sędzią, który miał ostrzegać, że każde złamanie zasad będzie surowo karane. W innych opiniach w przerwie meczu gracze Barcelony mieli zostać pouczeni, aby nie podchodzili zbyt blisko trybun, ponieważ służby porządkowe mogły nie zapewnić im odpowiedniego bezpieczeństwa w związku z emocjami targającymi tłumem. Do niespodziewanych wizyt miało dojść również w szatni Realu, nakłaniając zawodników do uspokojenia gry, oraz w pokoju sędziów.

Koniec meczu i kary

W drugiej połowie gracze Los Blancos dołożyli jeszcze 3 gole. Drużynę z Barcelony było stać jedynie na honorowe trafienie w ostatnich minutach meczu. Spotkanie skończyło się wynikiem 11:1 i zmieniło dotychczasowe postrzeganie klubów. Real Madryt, tak samo jak Barcelona po pierwszym meczu, otrzymał karę 2,5 tysiąca peset za zachowania kibiców. Dodatkowo oba kluby otrzymały grzywnę w wysokości 25 tysięcy peset, oraz nakaz zakupów biletów na mecz finałowy dla Frente de Juventudes[4].

Powrót do dyskusji

W gazecie „La Prensa”[5] ukazał się artykuł Juana Antonio Samarancha. Krytykuje on w nim przebieg meczu, zachowanie arbitrów i kibiców, a także pomeczowe kary nałożone na oba kluby. Otwarcie pisze, że nie była to jedynie sportowa porażka, a jej rozmiary wskazują na wpływ osób spoza otoczenia klubów na przebieg meczu. W przeciwieństwie do Teusa, Samarancha nie mógł liczyć na wsparcie ze strony szefostwa. Chociaż obaj w swoich głośnych artykułach nie zastosowali się do rozporządzeń reżimu wydanych wobec prasy sportowej, jedynie Samranchowi została odebrana legitymacja dziennikarska[6].

REKLAMA

Dymisja w Barcelonie

Skutkiem tych wydarzeń była dymisja prezydenta Club de Futbol Barcelona, Enrique Piñeyro. Jednym z powodów było podwójne ukaranie klubu za to samo przewinienie. Jego stanowisko zajął José Antonio de Albert Muntadas, jednak już po 35 dniach zrezygnował z pełnienia tej funkcji[7]. W tym momencie, w celu zwiększenia kontroli nad sprawami związanymi bezpośrednio z klubem, funkcję prezydenta objął José Vendrell. Wybór ten był narzucony przez generała Moscardó. Vendrell miał stopień pułkownika i przed objęciem sterów klubu odpowiadał za porządek publiczny w La Coruñi.

Wymuszona zmiana w Madrycie

W tym samym czasie zmiana prezydenta nastąpiła również w Realu Madryt. Antonio Santos Peralba podał się do dymisji, według Garcii Candau, z powodów politycznych i presji nakładanej na niego przez reżim. Prawdopodobne jest, że Peralba już wcześniej myślał o ustąpieniu ze stanowiska prezydenta klubu, a wydarzenia związane z meczem jedynie pomogły mu w podjęciu decyzji. Na nowego prezydenta wybrano Santiago Bernabéu. Jego pierwszym ruchem było pismo wystosowane wobec Club de Futbol Barcelona mówiące o przyjaznych relacjach obu klubów. Bernabéu wysłał również telegram do generała Moscardó, chcąc sterować klubem w przyjaznych stosunkach z panującym reżimem.

Próba poprawienia relacji

Po zmianach na najwyższych stanowiskach kluby doszły do porozumienia w celu rozegrania dwóch meczów towarzyskich, tzw. meczów przyjaźni. Pierwszy mecz odbył się w Madrycie i zakończył się remisem 1:1. Drugie spotkanie na Les Corts wynikiem 4:0 wygrała drużyna Barcelony. Ponoć wynik nie był przypadkowy i miał być przeprosinami za półfinałowy rewanż na Chamartín. Obie drużyny zostały przywitane na boisku rywala gorącymi owacjami, co miało jeszcze dosadniej podkreślić przyjazne relacje między oboma klubami.

Polityka wywiera coraz większy wpływ

Real Madryt przegrał rozgrywany na Metropolitano finał Pucharu Generała, co też nie obyło się bez kontrowersji. Rywalem Los Blancos była drużyna Atlético Bilbao. Noc przed meczem nie wyłączono nawadniania, przez co na środku boiska powstała wielka kałuża. Według wielu osób taki stan murawy sprzyjał drużynie z Kraju Basków, która była przyzwyczajona do gry w podobnych warunkach ze względu na częste opady w ich regionie. Mecz zakończył się wynikiem 1:0, a strzelcem bramki był Zarra. Prawdopodobnie mecz miał podłoże polityczne. Nikt nie chciał, aby po kontrowersjach w meczu z Barceloną, puchar wygrała drużyna z Madrytu.

Po tych wydarzeniach Club de Futbol Barcelona postrzegana była jako „reprezentacja społeczeństwa”. Real Madryt przejął schedę po Atlético Aviación i stał się „drużyną reżimu”. Jeszcze wyraźniej polityczne ukierunkowanie klubu było widoczne po przejęciu funkcji prezydenta klubu przez Santiago Bernabéu.

Bibliografia

Ball P., Real Madryt. Królewska historia najbardziej utytułowanego klubu świata, Kraków  2014.

Burns J., Barça. Życie, pasja, ludzie, Kraków 2016.

Burns J., Piłkarska furia. Podróż przez hiszpański futbol, Kraków 2015.

Leplat T., FC Barcelona- Real Madryt. Wojna Światów, Warszawa 2014.

Relaño A., Barça vs. Real. Wrogowie którzy nie mogą bez siebie żyć, Kraków 2015.


[1] Zawodnicy oraz kibice Barcelony mieli pretensję do Fombony o zbytnie respektowanie twardej gry zawodników Realu Madryt, w związku z czym sędzia zmuszony był opuszczać stadion w eskorcie policji.

[2] Jeden z najważniejszych dzienników madryckich tego okresu, będący wydawnictwem katolickim.

[3] Blaszane gwizdki sprzedawano niedaleko lokalu La Madrilena w którym można było nabyć bilety na mecz.

[4] Utworzona w 1940 roku sekcja Falangi, mająca na celu wychowywanie młodzieży w duchu nowego reżimu.

[5] Gazeta wydawana w Katalonii w pełni podległa hiszpańskiemu reżimowi, należąca do Movimento.

[6] Do rozporządzeń należało m.in. wstrzymywanie się od krytyki arbitrów, oraz nie wywoływanie konfliktów na bazie sportowej rywalizacji.

[7] Został wtedy wybrany na wiceprezesa federacji katalońskiej.

Grafika: Zuzanna Twardosz – ZT Graphics

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,723FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ