Po remisie 3:3 w pierwszym meczu, przed rewanżowym półfinałem Ligi Mistrzów faworytem wydawał się Inter. FC Barcelona to jednak nieprzewidywalna drużyna z potężną siłą ofensywną, która była w stanie przechylić szalę zwycięstwa na terenie rywala — a przynajmniej tak mogło się wydawać przed pierwszym gwizdkiem.
Inter o krok od finału
Oba zespoły rozpoczęły mecz z dużą rozwagą. FC Barcelona bardziej skupiała się na skutecznej grze w obronie niż na kreacji. Inter, podobnie jak w pierwszym meczu, większość swoich akcji rozgrywał lewą stroną boiska. Taki zabieg miał na celu zmęczenie Gerarda Martineza, który był najsłabszym ogniwem w poprzednim spotkaniu. Barca starała się za wszelką cenę uniknąć gola po rzucie rożnym. Goście radzili sobie ze stałymi fragmentami gry, ale w kluczowym momencie nie ustrzegli się błędu. W 20. minucie Dani Olmo zanotował nieodpowiedzialną stratę na środku boiska, Barella zagrał otwierające podanie do Dumfriesa, a Holender wystawił piłkę Lautaro przy pustej bramce – Inter objął prowadzenie.
Barcelona próbowała odpowiedzieć, ale obrona Interu grała jak z nut – blokując każdą możliwą przestrzeń i skutecznie odbierając Katalończykom czas i miejsce na rozegranie. Choć Blaugrana prezentowała się słabiej, była bliska rzutu karnego. W 26. minucie, po zagraniu Olmo, piłka trafiła w rękę Acerbiego, jednak sędzia Szymon Marciniak nie podyktował jedenastki. Inter czuł się bardzo pewnie i pod koniec pierwszej połowy wyprowadził zabójczą kontrę, po której wywalczył rzut karny. Po precyzyjnym strzale Calhanoglu drużyna z Mediolanu schodziła na przerwę z dwubramkową zaliczką.
Niesamowity powrót Barcelony i gongiem w końcówce
Zawodnicy Flicka rozpoczęli drugą połowę z dużo większą determinacją i odwagą. Od jej początku mocno ryzykowali i zastosowali wysoki pressing. Inter, przy stanie 2:0, miał bardzo dobrą okazję, jednak strzał z woleja Barelli znakomicie obronił Wojciech Szczęsny. Od tamtej chwili tylko jeden zespół dominował na boisku – FC Barcelona. Hiszpańska drużyna rzuciła do walki wszystkie swoje siły.
W najmniej spodziewanym momencie w drużynie Dumy Katalonii objawił się niespodziewany bohater – Gerard Martin. W 54. minucie Hiszpan posłał fenomenalne dośrodkowanie, które świetnie wykończył Eric Garcia. Chwilę później miał miejsce podobny przebieg zdarzeń, jednak tym razem strzał Garcii z czwartego metra fenomenalnie obronił Sommer.
Barcelona jednak nie zwalniała tempa i dalej walczyła o swoje. W 60. minucie ten sam schemat – wysokie dośrodkowanie Martina – na gola zamienił Dani Olmo. W drugiej połowie ożywiła się nie tylko linia pomocy, ale również atak Barcy. Lamine Yamal po wejściu Carlosa Alberto robił, co chciał – był nieustępliwy i trudny do zatrzymania. Był też bliski zdobycia gola, lecz jego strzał przy stanie 2:2 znów znakomicie obronił Sommer.
Minuty mijały, a Inter tracił kontrolę nad grą i siły do ataku. Ta sytuacja przełożyła się na trzeciego gola dla gości. W 87. minucie po świetnym otwierającym podaniu do siatki trafił Raphinha. Był to już 13. gol Brazylijczyka w tym sezonie, czym wyrównał rekord Cristiano Ronaldo – 21 goli i asyst łącznie. Inzaghi próbował reagować wejściem Zielińskiego, natomiast Flick w końcówce zdecydował wprowadzić się Roberta Lewandowskiego za Ferrana Torresa. Gdy wydawało się, że Barcelona dowiezie korzystny wynik do końca, w doliczonym czasie gry wydarzył się cud. Najpierw, po kontrze gości, Yamal trafił w słupek, a chwilę później Inter odpowiedział zaskakującym trafieniem Acerbiego. W polu karnym zachował się jak rasowy napastnik i mocnym strzałem pod poprzeczkę pokonał Wojtka Szczęsnego.
Fratessi ze złotym strzałem
Pierwsza połowa dogrywki charakteryzowała się dużym zmęczeniem i niedokładnością obu zespołów. Jednak to Inter był stroną przeważającą i lepiej zorganizowaną. W 99. minucie, po dużym błędzie Araújo i niefrasobliwości obrony, do siatki trafił Frattesi. Włoch zebrał bezpańską piłkę w polu karnym gości i umieścił ją w lewym dolnym rogu bramki. W drugiej połowie dogrywki Barcelona resztkami sił próbowała powalczyć przynajmniej o rzuty karne. Niestety dla gości, ponownie kapitalnie bronił Sommer. Szwajcar obronił dwa groźne strzały Yamala. Licznik bramek w dwumeczu zatrzymał się na TRZYNASTU (!), a o jednego lepszy okazał się Inter i to on zagra w finale Champions League.