5 przegranych sezonu w Bayernie Monachium

Sezon 2022/23 przejdzie do historii jako jeden z najbardziej szalonych w dziejach Bayernu Monachium. Na szczegółową analizę gry Bawarczyków przyjdzie jeszcze czas, dziś chcielibyśmy zastanowić się, kto na przestrzeni ostatnich miesięcy stracił najwięcej. Część naszych wyborów jest zapewne oczywista — inne mogą Was zaskoczyć. Oto najwięksi przegrani w monachijskiej drużynie według naszej subiektywnej oceny.

Oliver Kahn

Cóż to był za spektakularny upadek! Prześledzenie jak Kahn stopniowo tracił pozycję w Bayernie, to materiał na pasjonującą książkę. Nie będziemy przesadnie analizować niepowodzeń pana Olivera, ale za ich początek możemy uznać czerwiec ubiegłego roku. Wówczas to, prezes Bayernu postanowił skomentować pojawiające się plotki dotyczące potencjalnego odejścia Roberta Lewandowskiego. Były bramkarz reprezentacji Niemiec twardo zamykał temat, twierdząc, że Polak pojawi się na treningach przed nowym sezonem i nie ma szans na jego odejście. Szybko okazało się, że deklaracje Kahna nie są wiele warte. Tak samo jak zapowiedzi, że Bawarczycy są gotowi na odejście jednego z filarów zespołu. Nie byli. Oliver chciał wybrnąć z tematu, ale pogrążał się, zgrywając twardego szefa, który chce pokazać Lewemu kto rządzi, a następnie musi wycofać się ze swoich przechwałek.

REKLAMA

Kahn nie panował nad sytuacją. Obciąża go szalona zmiana trenera w końcówce sezonu, tak naprawdę przerastała go większość problematycznych kwestii. Chciał być wielkim bossem, który mówi „A” i nawet jeśli wszyscy dookoła uważają, że słuszne jest „B”, boją się mu zaprzeczyć i posłusznie wprowadzają jego plan w życie. Niemiec przestał być wiarygodny, coraz mniej osób liczyło się z jego słowami. Nikt nie wierzył w zapowiedzi, że z Tuchelem Bayern będzie jeszcze silniejszy. Koniec końców, Oli nie został nawet dopuszczony do udziału w meczu przeciwko Mainz, co sam przyznał w mediach społecznościowych. To musiało być bolesne, bowiem jeden z kapitanów okrętu został zwolniony i obrzucony winą za wszelkie niepowodzenia.

źródło: twitter/tom_ur

Hasan Salihamidzić

Moglibyśmy w tym miejscu skopiować część akapitu dotyczącego Olivera Kahna. Brazzo od początku swojej pracy w Monachium zbierał sporo krytycznych uwag. Gdy Bawarczycy dokonywali dobrego transferu — jego rola była umniejszana. Gdy notowano jakąś „wtopę”, odpowiedzialność spadała także na Hasana. Być może brzmi to jak próba usprawiedliwienia niepowodzeń Salihamidzicia, jednak trzeba mu oddać — kilka jego pomysłów było naprawdę udanych. Nie jest też tak, że on sam decydował o kwestiach transferowych. Był jednak twarzą wielu wyborów. Bayernowi nie udało się wypełnić luki po odejściu Roberta Lewandowskiego, sprowadzenie Sadio Mane okazało się niezbyt udane. To wszystko złożyło się na wypowiedzenie dla Brazzo, który musiał odejść. Nie uchronił zespołu przed kryzysem, a gdy szukano przyczyn niepowodzeń, cenę poniósł także ten, którego pozycja od dawna była słaba.

Josip Stanišić

Dlaczego akurat Chorwat? Przecież jego występ przeciwko PSG był bardzo dobry i zbierał wówczas mnóstwo pochwał! No właśnie. Stanišić dostał szansę w jednym z najważniejszych spotkań sezonu. Udanie powstrzymywał wówczas gwiazdy paryskiej drużyny, dziennikarze nazywali go odkryciem Juliana Nagelsmanna, ale gdy doszło do zmiany trenera… No cóż. U Thomasa Tuchela wrócił na ławkę. Miał olbrzymią szansę, by przeżyć swoje 5 minut, jednak odstawiono go od składu po tym jak minęła minuta. Niby w żadnym ze spotkań nie zawodził, jednak pod koniec sezonu był dalej od regularnej gry niż na jego początku i nie chodzi tutaj jedynie o problemy zdrowotne. Dziś najbardziej prawdopodobne rozwiązanie to jego wypożyczenie z Bayernu. Mierzył wysoko, może spaść nisko.

Sadio Mané

Do Bayernu przychodził jako jeden z najlepszych piłkarzy świata. Dziś pewnie niewielu pamięta, że Senegalczyk zajął 2. miejsce w plebiscycie Złotej Piłki 2022. Sadio miał podbić Bundesligę i zastąpić Roberta Lewandowskiego w strzelaniu goli. Jego bilans ligowy zamknął się na 7 trafieniach, czyli ledwie 6 więcej niż trafienia Sadio w usta Leroya Sane. A już tak całkiem serio, Mane miał ogromnego pecha, bowiem wiele jego goli nie zostało uznanych i w wielu spotkaniach niby dochodził do sytuacji, a jednak piłka do siatki wpaść nie chciała. Oczekiwania były nieporównywalnie większe, ale przeciętna forma i kontuzja uniemożliwiły mu rozwinięcie skrzydeł. Dziś częściej niż o kolejnej szansie mówi się o chęci spieniężenia kontraktu Mane, chociaż sam zawodnik chciałby pozostać w Monachium.

Ryan Gravenberch

Zdajemy sobie sprawę, że Holender ma tylko 21 lat i tak naprawdę wszystko dopiero przed nim. Faktem jest jednak, że w sezonie 2022/23 pojawiał się na murawie rzadko. Niestety, kiedy już nawet dostawał szansę, niczym szczególnym się nie wyróżniał. Do pewnego momentu można było wierzyć w tezę, zgodnie z którą to Nagelsmann i Tuchel byli niechętni względem Ryana. Liczba spotkań, po których moglibyśmy napisać — Gravenberch to kawał grajka, będzie kiedyś wielkim piłkarzem, nie jest duża (chyba jedynym takim był mecz Pucharu Niemiec z Viktorią Köln). Nie przeczymy, może okazać się tak, że Holender latem zostanie bohaterem korzystnej sprzedaży, a Bayern zarobi na nim pokaźne pieniądze. Sezon 2022/23 w jego wykonaniu był jednak rozczarowujący i tutaj nie ma z czym dyskutować.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,718FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ