2 zmarnowane karne, 2 gole Skórasia – derby Poznania dla Lecha

Lech Poznań spotkaniem w Wielką Sobotę kontynuował serię spotkań z bezpośrednimi rywalami do gry w europejskich pucharach w kolejnym sezonie. Po remisie 2:2 przed tygodniem z Pogonią Szczecin, mistrzów Polski czekała przy Bułgarskiej rywalizacja w derbach miasta z Wartą, nad którą „Kolejorz” przed meczem miał sześć punktów przewagi w ligowej tabeli. Drużyna Johna van den Broma mogła również ten mecz potraktować jako kolejny i ostatni etap przygotowań do rywalizacji z Fiorentiną w ćwierćfinale Conference League. A takie przygotowania jak starcie z Wartą to bardzo ciekawe i niełatwe wyzwanie.

Wyrachowana gra obu zespołów  

Drużyna Dawida Szulczka sprawiała wrażenie, że wie, po co przyjechała na mecz z aktualnym mistrzem Polski. Bardzo dobrze ustawiali się w obronie, czym bardzo zamęczali „Kolejorza”. Znakomicie się przesuwali za piłką, jednocześnie niekoniecznie czekając, jak ta dostanie się pod ich nogi. Grali nawet lepiej bez piłki niż z nią. Czekali na swoje okazje i kilka ich dostali, lecz brakowało w tym wszystkim konkretnej finalizacji. Lech zaczynał się męczyć tą niską ustawioną obroną. Rozgrywali piłkę tak jakby bez celu, dla samego podawania. Chcieli zrobić z piłką coś ciekawego, tylko nie wiedzieli dokładnie co. Pojawiała się frustracja i nerwowość widoczna nie tylko w zagraniach. Zupełnie niewidoczny był młodzieżowiec marca – Filip Marchwiński. Jednak w 34. minucie udało się gospodarzom dobić do bramki strzeżonej przez Adriana Lisa. Siódmego gola w sezonie zdobył Michał Skóraś.

REKLAMA

Pierwsze pół godziny bardzo chaotyczne i niemrawe w wykonaniu drużyny Johna van den Broma. Z każdą minutą zaczęli się jednak rozkręcać, tak jakby nauczyli się drużyny Dawida Szulczka i dobrze zaznajomili się z tym co Warta ma do zaoferowania. Na pewno postawa Warty zasługuje na uznanie, lecz Lech znalazł na to wszystko rozwiązanie i na przerwę wychodził z jedno bramkowym prowadzeniem. „Kolejorz” pokazał swoje doświadczenie i to, że w tym sezonie nic już nie jest im obce. Warta z kolei zaprezentowała swój pomysł na ten mecz i brak bojaźliwości względem mistrzów Polski. Trafił swój na swego.

Te same grzechy Lecha

„Kolejorz” w tym sezonie ma taką przypadłość, że w pewnym etapie meczu musi oddać pole gry rywalom, gdy prowadzi. W tym spotkaniu pierwszy kwadrans drugiej połowy był takim momentem. Warta atakowała, coraz to chętniej, w ogóle nie przypominając drużyny z pierwszej połowy. Otworzyli się na grę i spróbowali swoich sił. Wyglądali odważniej „Warciarze”, chcąc wyrównać wynik meczu. Aż w 61. minucie kompletnie niepotrzebnym faulem popisał się Michał Kopczyński. Jednak minutę później ponownie Mikael Ishak nie wykorzystał „jedenastki”. Z biegiem czasu Lech zabijał ten mecz. W końcu w 88. minucie swoją ósmą bramkę w sezonie zdobył Michał Skóraś ustrzelając w tym meczu dublet.

źródło: twitter/CANALPLUS_SPORT

Warta mogła strzelić gola honorowego, jednak również Adam Zreľák zmarnował szansę z jedenastki.

Takich meczów Lech w obecnym sezonie Ekstraklasy, Lech zagrał już wiele. Drużyna Johna van den Broma nie potrafi zamykać meczów. Gdyby tę umiejętność nabyli, to z pewnością mieliby kilka jak nie kilkanaście punktów więcej i strata do liderów nie byłaby tak duża. Warta akurat w tym meczu Lecha nie skarciła. Niby mistrzowie Polski ten mecz kontrolowali, sprawiali przynajmniej takie wrażenie, ale nie do końca to było widać. Takie robienie dobrej miny do złej gry. Warcie brakowało doświadczenia na przestrzeni całego sezonu jak i poszczególnych piłkarzy. Tak zwanego „otrzaskania” się z sezonem i z tym co w danym momencie na boisku można zrobić. Dlatego Lechowi się upiekło i mogą się cieszyć z kolejnego zwycięstwa nad Wartą w derbach Poznania, odkąd wróciła ona do Ekstraklasy.

Lech – Warta 2:0  (Skóraś 34′, 88′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,723FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ