Piastunki przyzwyczaiły swoich fanów, że w obecnej kampanii w ich rywalizacji dochodzi do podziału punktów. To miało się zmienić w spotkaniu z Pogonią. Pojawiła się szansa, żeby odnieść drugie zwycięstwo z rzędu na własnym terenie. Jednak zadanie należało do arcytrudnych, ponieważ do Gliwic przyjechała rozpędzona maszyna Jensa Gustafssona. Zespół szwedzkiego szkoleniowca najgorsze jeśli chodzi o ten sezon, ma już za sobą, co potwierdza fakt, że w dwóch ostatnich meczach przed potyczką z Piastem strzelił 8 bramek, nie tracąc przy tym żadnej. Zapowiadało się ciekawe i wyrównane spotkanie.
Odważna gra gospodarzy
Od samego początku spotkania podopieczni Aleksandara Vukovica chcieli pokazać swoim rywalom, że nie zamierzają tanio skóry sprzedać. Znakomicie pracowali pressingiem. Szybko przejęli inicjatywę w środku pola, a w szeregach obronnych nie pozostawiali dziur. Tak naprawdę robili wszystko, aby wyłączyć wszelakie atuty Pogoni Szczecin. A tym jest bez wątpienia swoboda w doprowadzaniu sobie sytuacji. Warunek jest jednak jeden. Pogoń kreuje wtedy kiedy ma dużo przestrzeni i miejsca, a tego gospodarze nie zostawiali za wiele. Efekt? Pierwszy celny strzał „Portowcy” oddali w 48. minucie.
Znakomicie dzisiaj wyglądał Michał Chrapek. Tak naprawdę to on rządził i dzielił na boisku w pierwszej połowie. Piast w pierwszej połowie oddał dwa celne strzały, które tak naprawdę oddał właśnie pomocnik gospodarzy. Pogoń zaczęła się gubić w pewnym momencie. Łapała niepotrzebne żółte kartki i widać było u podopiecznych Jensa Gustafssona nerwowość i bezradność, która była spowodowana dobrą gra Piasta Gliwice. Brakowało konkretów w ataku i przebojowości, z której w ostatnim czasie dała się poznać w Ekstraklasie Pogoń. Brakowało goli i werwy w wykonaniu tak naprawdę obu drużyn. Jednak czuło się w powietrzu, że jakiś gol w Gliwicach padnie. Mimo wszystko pierwsza połowa to gigantyczny zawód, którym oczywiście był brak goli.
Trafił swój na swego
Im dłużej jednak trwało widowisko w Gliwicach, tym bardziej można było odnieść wrażenie, że żadnego gola w tym spotkaniu nie zobaczymy. Piłkarze obu drużyn grali tak, jakby nie chcieli zbytnio stracić gola. Na załączonym ręcznym, apatycznie i powolnie. Momentami spotkanie tylko przypominało piłkarski mecz. Brakowało chęci i pomysłu z obu stron na rozpracowanie rywala. Można rozumieć, że piłkarze nieco wypadli z meczowego rytmu, lecz aż tak? W tym spotkaniu nie zgadzało się dosłownie nic. W drugiej połowie Pogoń próbowała zachować jakiekolwiek granice przyzwoitości i pokazywała jakiekolwiek próby wyjścia na prowadzenie. Jednak tak jak w pierwszej połowie drużyna Jensa Gustafssona kompletnie nie przypominała tej sprzed przerwy reprezentacyjnej. Dodatkowo znakomicie w szeregach obronnych zorganizowani byli gospodarze. Ta mieszanka sprawiała, że w Gliwicach oglądaliśmy strasznie powolne i momentami usypiające widowisko.
Pogoń bezbramkowo remisując z Piastem, zachowuje trzecie czyste konto z rzędu. Widać, że Jens Gustafsson zdołał uporać się z problemem, jakim była gra obronna i znalazł balans pomiędzy formacjami. Ten mecz jednak nie pokazał formy „Portowców”, którą prezentowali przed przerwą na kadrę. Z kolei Piast notuje trzecie spotkanie bez porażki i jedyne domowe spotkanie, jakie przegrał to te z Lechem Poznań na inaugurację sezonu. Może podobać się u gliwiczan organizacja w grze obronnej. Dzisiaj było to bardzo widoczne. Znakomicie wyeliminowali walory ofensywne Pogoni Szczecin, z którymi nie potrafiły sobie poradzić o wiele lepsze zespoły od Piasta Gliwice.