0 zwycięstw, 3 remisy, 13 porażek. Beniaminkowie Premier League zderzają się ze ścianą

0 zwycięstw, 3 remisy, 13 porażek. 12 goli strzelonych i 41 straconych. Burnley, Sheffield i Luton mają na swoim koncie w tym sezonie zaldwie po jednym punkcie i wspólnie tworzą strefę spadkową. Dla obecnych beniaminków wejście do najwyższej klasy rozgrywkowej jest bardzo trudne. Dotychczas w erze Premier League tylko raz zdarzyło się, aby komplet trzech beniaminków spadł z ligi – miało to miejsce w sezonie 1997/98. Czy w maju przyszłego roku będziemy przeżywać podobny sceniariusz?

REKLAMA

Burnley robi całkiem dobre wrażenie

Beniaminkiem, po którym spodziewaliśmy się najwięcej jest Burnley Vincenta Kompany’ego, które w imponującym stylu wygrało Championship. Nowy trener zdołał nie tylko świetnie punktować, ale kompletnie zmienić styl gry. Z zespołu, który grał bardzo bezpośrednio, bazując na dalekich podaniach i dośrodkowaniach przemienili się w drużynę nastawioną na posiadanie piłki, cierpliwe rozgrywanie i kombinacyjne akcje w ataku pozycyjnym. W pierwszych meczach obecnego sezonu widzieliśmy, że Burnley grać w piłkę potrafi, aczkolwiek wrażenia artystyczne nie idą w parze z punktami. Zespół Vincenta Kompany’ego pod względem kultury gry nie odstaje od przeciętnych drużyn Premier League, jednak brakuje im doświadczenia. Niższą średnią wieku wyjściowej jedenastki mają tylko Chelsea i Arsenal.

Druga rzecz, której brakuje Burnley – tutaj jednak nie ma jak tego zniwelować – to indywidualna jakość. Mimo, że The Clarets potrafią przejąć futbolówkę i utrzymać ją na połowie rywala to nie przekłada się to na liczbę kreowanych okazji. Mistrz Premier League z zeszłego sezonu ma najniższy wskaźnik goli oczekiwanych (xG) oraz stworzyli najmniej „big chances” (aczkolwiek rozegrali mecz mniej od 18 zespołów). Burnley można też usprawiedliwiać terminarzem. W pierwszych pięciu meczach zagrali już z trzema zespołami z big six (Manchester City, Tottenham i Manchester United) oraz z grającą w europejskich pucharach Aston Villą. Trudno oczekiwać od beniaminka, aby w takich spotkaniach punktował, więc jedyne punkty osiągnięte w meczu z Nottingham Forest na wyjeździe to scenariusz, który Vincent Kompany oraz jego przełożeni mogli zakładać.

O Burnley wiele powiedzą nam następne mecze. Za sposób gry można ich chwalić, ale wiemy jak często kończyli beniaminkowie, którzy chcieli grać w piłkę (Norwich i Fulham to najlepsze przykłady z ostatnich lat).

Sheffield próbuje utrzymać się w Premier League pragmatycznym podejściem

Sheffield to zespół, który w tym sezonie Premier League stracił najwięcej goli, aczkolwiek prawie połowa z tego dorobku to wczorajsza porażka z Newcastle 0:8. Wyłączając to spotkanie Sheffield nie traci jednak wielu bramek. Tottenham dwa gole strzelił im dopiero w doliczonym czasie drugiej połowy. Manchester City potrzebował godziny, aby piłka znalazła się w siatce. The Blades nie mieli też łatwego startu. Dwie ekipy z big six, a do tego grające w Lidze Mistrzów Newcastle. Ponadto wyjazd na Nottingham Forest, skąd w 2023 roku z kompletem punktów po spotkaniu ligowym wracało tylko Newcastle i Manchester United. Na sam początek było natomiast Crystal Palace, a jedyny zdobyty punkt Sheffield to remis z Evertonem na własnym obiekcie (2:2).

Zespół Paula Heckingbottoma na samym początku sezonu wyglądał bardzo kiepsko w ataku. W lecie Sheffield straciło dwóch kluczowych piłkarzy – napastnika Ilmana Ndiaye oraz pomocnika Sandera Berge. Pod koniec okienka udało się jednak uzupełnić braki kadrowe. Z Aston Villi sprowadzono młodego napastnika Camerona Archera. Do środka pola przyszedł Gustavo Hamer z Coventry, jeden z najlepszych pomocników minionego sezonu Championship. Lewe wahadło wzmocnił, w ramach wypożyczenia, Luke Thomas, który ma doświadczenie gry w Premier League nabyte występami w barwach Leicester. Udało się też ponownie wypożyczyć Jamesa McAteego z Manchesteru City, który ma być receptą na braki w kreatywności zespołu na początku sezonu. Obecnie Sheffield nie wygląda na zespół, któremu dawalibyśmy wysokie szanse na utrzymanie w Premier League, jednak można mieć nadzieję, że gdy nowe nabytki zaaklimatyzują się w zespole to staną się bardziej konkurencyjni dla reszty stawki.

Luton próbuje oszukać przeznaczenie

Od awansu Luton było wiadome, że ich misja w Premier League stoi pod hasłem: „oszukać przeznaczenie”. Historycznie, organizacyjnie i sportowo Luton po prostu nie pasuje do towarzystwa, w którym się znalazło. Można odnieść wrażenie, że w klubie mają tego świadomość i podeszli do sezonu na spokojnie, nie chcąc przeszarżować, aby awans do Premier League nie okazał się miłym złego początkiem. Nie wydawali wielkich pieniędzy na transfery, nie tworzyli kominów płacowych dla zawodników, którzy pojawili się w klubie.

Od początku było widać, że Luton odstaje poziomem od Premier League. Wysoko przegrali z Brighton (1:4) oraz Chelsea (0:3) w meczach wyjazdowych, ale następne mecze były już o wiele lepsze. W pierwszym historycznym spotkaniu na kameralnym Kenilworth Road w Premier League przegrali z West Hamem (1:2), ale w minionej kolejce w końcu zdobyli swoje pierwsze punkty remisując u siebie z Wolves (1:1). W międzyczasie był jeszcze przegrany mecz z Fulham (0:1), w którym z przebiegu gry zespół Roba Edwardsa zasłużył co najmniej na remis.

Patrząc statystycznie – Luton wychodzi na najlepszego beniaminka. W golach oczekiwanych (xG) zajmują 13. pozycję, natomiast w oczekiwanych bramkach traconych (xGC) plasują się na 15. miejscu. The Hatters podreperowali sobie bilans ostatnimi dwoma meczami, z czego ponad 45 minut z Wolves grali w przewadze. Mimo, że na papierze kadra Luton jest najsłabsza w całej Premier League i według portalu Transfermarkt jest wyceniana na ponad 6 razy tańszą od ligowej średniej to dotychczasowe mecze zespołu Roba Edwardsa pokazują, że o ile silniejsi rywale mogą się po nich przejeżdżać niczym walec, tak z zespołami ze średniej półki są w stanie nawiązać walkę. To jednak może się okazać za mało na pozostanie w lidze.

Luton, Sheffield i Burnley będą mieć piekielnie trudno utrzymać się w Premier League

Jeśli w poprzednim sezonie z Premirer League spadają Leicester, Leeds i Southampton to oznacza, że konkurencja jest naprawdę mocna. Na ten moment trójka beniaminków to najpoważniesi kandydaci do spadku. Bukmacherzy nie dają większych szans na utrzymanie dla Luton i Sheffield, natomiast Burnley stawiają w drugim szeregu, obok Evertonu i Wolves. Po rozgrywkach, w których komplet drużyn awansujących się utrzymał, teraz możemy mieć sezon, w którym cały tercet szybko pożegna się z najwyższą klasą rozgrywkową.

REKLAMA

***

Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,607FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ